W piątek, 4 października Widzew Łódź zmierzy się na własnym stadionie z Koroną Kielce. Głos przed tym spotkaniem zabrał boczny obrońca łódzkiego klubu, Marcel Krajewski.
Przed spotkaniem z Koroną Kielce udział w konferencji prasowej wziął Marcel Krajewski. Boczny obrońca wypowiedział się m.in. na temat rywalizacji z Lirimem Kastratim o miejsce w składzie. W tym sezonie obaj zawodnicy dostają podobną ilość minut na boisku. Krajewski rozegrał 448 minut w lidze, a Kastrati 452 minuty.
– Nasza ogólna współpraca w szatni jest na topowym poziomie, na boisku również, ponieważ obaj chcielibyśmy jak najwięcej grać. Gdy przychodziłem do Widzewa zapytano mnie o rywalizację i odpowiedziałem, że dla mnie jest super, gdy konkurent także mocno walczy o swoje. Gdy ja wychodzę w pierwszym składzie, a on depcze mnie po piętach, to jest to motywujące. To działa również na odwrót – mówił na konferencji Krajewski.
CZYTAJ TAKŻE: Z Lechią Zielona Góra Widzew zagra w Sercu Łodzi?
Piłkarz wypowiedział się również na temat meczów wyjazdowych, które idą Widzewowi wyraźnie gorzej od tych domowych. W tym sezonie łodzianie wygrali zaledwie jeden mecz poza domem (co ciekawe było to zwycięstwo na terenie Cracovii, która rewelacyjnie rozpoczęła obecne rozgrywki).
– Gra w Sercu Łodzi wiąże się z dodatkowym kopniakiem do pracy. Pamiętam swój premierowy występ na naszym stadionie i muszę przyznać, że pierwszy raz w życiu przeżyłem coś takiego. Myślę, że dodało mi to kilka procent energii. Mecze wyjazdowe bez udziału naszych kibiców są mniej przyjemne, nie ma co tego ukrywać – powiedział Krajewski.
Piłkarz przyznał też, które elementy udało mu się już poprawić pod okiem trenera Daniela Myśliwca.
– W Zniczu Pruszków grałem na pozycji wahadłowego, a w Widzewie jestem prawym obrońcą. Założenia są podobne, ponieważ gdy ruszamy do pressingu, to tutaj również muszę wychodzić wysoko ze swojej strefy. W pierwszej lidze nie musiałem też tak bardzo myśleć podczas pressingu, jak ma to miejsce w ekstraklasie. Tutaj trzeba mocniej analizować daną sytuację, decydować czy wyjść wyżej albo czy zostać w środku. W Zniczu miałem z góry to narzucone, więc łatwiej nie miałem problemu, żeby to wykonywać. Poprawiła się u mnie decyzyjność, to, jak zachować się w danej akcji, ale także szybkość podejmowania decyzji, bo wystarczy sekunda, by jedna z opcji się zamknęła. W pierwszej lidze by to przeszło, ale nie w ekstraklasie – przyznał boczny defensor.
CZYTAJ TAKŻE: Trener Widzewa ma niedosyt po ostatnich meczach