Widzew Łódź pokonał przed własnymi kibicami Radomiaka 3:2. Jednym z bohaterów tego meczu był 19-letni Marcel Krajewski, który swój dobry występ potwierdził, co prawda szczęśliwą, ale asystą. Co miał do powiedzenia tuż po końcowym gwizdku młody zawodnik?
To był szalony mecz przy Al. Piłsudskiego 138. Widzew dwukrotnie prowadził dwoma bramkami i dwukrotnie Radomiak łapał kontakt. Z perspektywy fanów Widzewa wszystko zakończyło się szczęśliwie, bo łodzianie zgarnęli ostatecznie komplet punktów.
– To był szalony mecz, ale dla tych emocji gramy w piłkę. Dla mnie najważniejsze jest, że my potrafiliśmy taki mecz wygrać i zachować spokój. Przechyliliśmy szalę zwycięstwa na swoją korzyść i trzy punkty zostają w Sercu Łodzi. Wiemy, że w niektórych momentach powinniśmy tego spokoju zachować więcej, ale cieszę się, że wygraliśmy – mówił na gorąco po spotkaniu Marcel Krajewski.
CZYTAJ WIĘCEJ O MECZU WIDZEW – RADOMIAK: Szalony, ale zwycięski mecz Widzewa. Grad goli przy Al. Piłsudskiego 138
Widzew bardzo dobrze wszedł w to spotkanie. Od pierwszej piłki było widać na boisku, że to podopieczni Myśliwca chcą narzucić rywalowi swoje warunki gry.
– Takie mamy założenia. Wychodzimy na boisko po to, żeby dominować i pressować przeciwnika. Wiadomo, że pojawiają się momenty zawahania, bo cała drużyna musi funkcjonować jako jedność. Jeśli ten mechanizm ma działać, to wszyscy muszą wiedzieć, co robić. Dzisiaj wyglądało to bardzo dobrze i przyniosło nam komplet punktów – kontynuował prawy obrońca.
CZYTAJ TAKŻE: Piękne słowa właściciela Widzewa. Wzruszająca przemowa na pogrzebie Franciszka Smudy
Marcel Krajewski po raz drugi w tym sezonie wyszedł w pierwszym składzie. W pozostałych spotkaniach podstawowym defensorem na prawej stronie był Lirim Kastrati. Jak przyznaje Krajewski, już podczas treningów czuł, że może być awizowany do wyjściowej jedenastki.
– Już w tygodniu na treningach czułem, że mogę zagrać w pierwszym składzie. Za wiele nie zmieniłem, bo od pierwszego dnia, gdy tutaj jestem, cierpliwie czekałem i pracowałem. Wiedziałem, że jeśli dostanę szansę, to zostawię serce na boisku – powiedział Marcel Krajewski.
Młody defensor zaliczył dzisiaj swoją pierwszą asystę w PKO Ekstraklasie, co oczywiście bardzo go cieszy. Piłkarz, co prawda miał zamiar strzelać na bramkę przy golu Mateusza Żyry, ale szczęśliwie wyszła z tego asysta.
– To mój trzeci mecz w ekstraklasie i kończę go z asystą, co prawdą trochę szczęśliwą, ale bardzo mnie cieszy – powiedział piłkarz Widzewa.
Krajewski zagrał przeciwko Radomiakowi naprawdę dobry mecz, ale 19-latek z pokorą przyjmuje to, co daje mu los i zapowiada ciężką pracę, żeby jak najdłużej utrzymać się w wyjściowym składzie Widzewa.
– Jeden słaby mecz nie definiuje mnie, jako słabego piłkarza i jeden dobry mecz nie sprawia, że jestem świetnym piłkarzem. Dalej będą ciężko pracował i mam nadzieję, że będzie to przynosiło efekty – oznajmił.
CZYTAJ TAKŻE: Marcel, Fran i Imad [OCENY WIDZEWA]
Bądź na bieżąco! Zaobserwuj Łódzki Sport w Google News