– I ja, i klub daliśmy sobie szansę. Nie zostałam zaszufladkowana – mówi Martyna Grajber, przyjmująca ŁKS-u Commercecon. Jak siatkarka ocenia szanse łodzianek na medal Tauron Ligi? Jak drużynie udało się wyjść z kryzysu? Co podziwia w Robercie Ratzke?
Jesteś jednym z mocniejszych charakterów polskiej siatkówki. Łatwo wkomponowałaś się w szatnię ŁKS-u?
Martyna Grajber: Było dużo nowych dziewczyn, w tym ja. Na początku musiałyśmy się poznać. Myślę, że charakterologicznie ten zespół jest poukładany nieźle. Są mocniejsze charaktery i spokojniejsze dziewczyny, które tonują emocje. Dzięki temu nie tworzą się większe zgrzyty, a podtrzymane jest przysłowiowe “wrzenie w kotle”.
Do tej pory znana byłaś z doskonałej postawy w defensywie. W tym sezonie potrafisz dać ŁKS-owi sporo punktów. Co się zmieniło?
I ja, i klub daliśmy sobie szansę. Nie zostałam zaszufladkowana. To było najlepsze co mogło się wydarzyć dla mojego rozwoju. Bardzo się cieszę, że zrobiłam krok do przodu w ofensywie, bo w Polsce znana byłam z gry defensywnej. W tym sezonie pokazałam, że mogę dać drużynie dużo w ofensywie. Cieszę się, że ŁKS dał mi tę szansę, trenerzy zaufali mi w tym aspekcie. Jestem zadowolona z tego sezonu w moim wykonaniu.
Na przełomie listopada i grudnia drużyna grała poniżej oczekiwań. Co się z wami działo?
Rozmawiałyśmy ze sztabem i dziewczynami w szatni. Padały mocne słowa. Wiedziałyśmy, że musimy wymagać więcej od siebie. Nie chodzi o to, żeby ktoś ze sztabu, czy z góry, stał nad nami z batem. W trudnych momentach chodzi o reakcję zespołu. Nie chciałyśmy tego zostawić. Cały czas pracujemy nad tym, żeby ustabilizować formę przed najważniejszymi meczami w play-offach. Nie możemy sobie teraz pozwolić na takie huśtawki formy. Myślę, że te słabsze momenty, koniec końców wpłynęły na nas pozytywnie. Takie sytuacje kształtują drużynę. Docierałyśmy się w tych ciężkich chwilach. Mamy za sobą świetne wygrane, chociażby z Chemikiem, jak i fatalne porażki jak ta z Kaliszem. Jesteśmy zaprawione w boju i wiemy jak reagujemy w skrajnych sytuacjach.
Z tobą w składzie ŁKS jeszcze nie przegrał z Chemikiem Police. Jaki jest patent na bicie mistrza?
To zespół z czołówki i każda wygrana z Chemikiem smakuje dwa razy lepiej. Myślę, że to najlepsza weryfikacja potencjału naszego zespołu. Chcemy się bić o najwyższe cele i skoro jesteśmy w stanie wygrywać z mistrzem Polski, to z optymizmem możemy patrzeć w przyszłość. Takie mecze jak z Chemikiem są bardzo budujące. Wiemy, że jesteśmy w stanie grać na wysokim poziomie i jesteśmy silną drużyną.
Odpadłyście z europejskich pucharów z wydawałoby się dużo słabszą Mladostą Zagrzeb. Dlaczego ten dwumecz potoczył się tak źle?
Bardzo niefortunny dwumecz. Zbiegło się dużo sytuacji, które sprawiły, że odpadłyśmy. Byłyśmy w słabszej formie fizycznej, pojawiły się negatywnie wpływające na nas wątki poboczne. Po drodze przegrałyśmy w Pucharze Polski z Rzeszowem. To był bardzo trudny okres dla naszej drużyny i Chorwatki to wykorzystały. My nie byłyśmy w stanie odciąć się od niesprzyjającej sytuacji i oczyścić głowy po meczu z Developresem, który kosztował nas bardzo dużo psychicznie i fizycznie. Chociaż przegrałyśmy 1:3 walka była zacięta. Byłyśmy emocjonalnie wyprute po tym spotkaniu. Wielka szkoda, bo miałyśmy szansę na finał Pucharu CEV. Mi, kilka lat temu pandemia odebrała tę szansę. Doszłyśmy z Chemikiem do finału, ale mecz został odwołany przez covid. Liczyłam, że w tym sezonie się uda, ale pokrzyżowałyśmy sobie plany. Liczę, że jeszcze kiedyś dane będzie mi zagrać w finale takiej imprezy.
Kibice nie zostawili was nawet wtedy. To pomogło?
Kibice ŁKS-u zawsze licznie pojawiają się na meczach i dopingują zespół. I chyba właśnie o to chodzi, żeby być razem szczególnie w tych ciężkich momentach.
Radomkę poprowadzi Błażej Krzyształowicz, który przez lata prowadził Budowalne i doskonale zna specyfikę meczów z ŁKS-em. To duże utrudnienie?
Jesteśmy w takim momencie sezonu, że każdy zespół mniej więcej pokazał na co go stać. Błażej zna specyfikę ŁKS-u, ale tego z poprzednich sezonów. W tym roku wiele się zmieniło. Jest nowy trener, nowe zawodniczki. Sam Błażej spędził pół roku poza Polską, więc prawdopodobnie nie śledził rozgrywek aż tak dokładnie. Oczywiście to bardzo dobry trener, więc będzie starał się przygotować zespół jak najlepiej, ale wydaje mi się, że to nie będzie atut Radomki.
Jak gra się z Robertą Ratzke? Rzadko zdarza się, żeby w polskiej drużynie grała wicemistrzyni olimpijska.
Bardzo przyjemnie. To ciepła, zabawna osoba. Daje nam dużo uśmiechu na treningach. Jest żywiołowa i sympatyczna. Ma ogromne umiejętności siatkarskie. To jedna z najlepszych rozgrywających na świecie. Jej tytuły mówią same za siebie, a przy tym pozostaje skromna i traktuje każdą z nas z ogromnym szacunkiem. Życzę każdej siatkarce takiego dorobku i pokory jaką ma Roberta.
Jeżeli uda się pokonać Radomkę, prawdopodobnie zagracie z Developresem. Kto będzie faworytem tego spotkania?
Nie będziemy się zastanawiać czy jesteśmy w stanie pokonać Rzeszów, tylko jak pokonać Rzeszów. Wiadomo, że Malwina Smarzek, która dołączyła do zespołu to ogromne wzmocnienie, ale nasza gra też poszła do przodu i nie będziemy dla nich łatwym przeciwnikiem. Play-offy rządzą się swoimi prawami, każda piłka waży swoje, każdy set jest ważny. Wygrywa ta drużyna, która popełni mniej błędów. Play-offy weryfikują kto jest twardszy. Myślę, że jesteśmy w stanie wygrać z każdym.
Przed wami pierwszy z małych finałów. Jesteście gotowe mentalnie?
W poniedziałek pierwszy mecz z Radomką. Przygotowujemy się mocno. Głowy są skupione tylko na poniedziałkowym meczu. Staramy się nie wybiegać w przyszłość. Najważniejsza jest wygrana z Radomką u siebie. Chcemy mocno wejść w play-offy.
Kibice chcieliby złotego medalu. Jak oceniasz wasze szanse?
Oczywiście, że mamy szanse. Żeby wygrać złoto, trzeba wygrać ze wszystkimi. Drużyny z czołówki Tauron Ligi mają na tyle równe kadry, że my spokojnie możemy mówić, o tym, że stać nas na wejście do finału.
Z Martyną Grajber rozmawiał Filip Kijewski