Widzewa brakuje mi przede wszystkim ze względu na kibiców i pracowników. Co do formy zarządzania, dochodzą do mnie słuchy o pewnych zmianach, ale nie chcę już tego komentować – mówi Mateusz Dróżdż, były prezes Widzewa.
We wtorek Canal+ pokazał ostatni odcinek serialu “Razem Tworzymy Siłę”. Ekipa stacji przez cały sezon towarzyszyła prezesom, piłkarzom i trenerom Widzewa dokumentując ich kolejne dni w pracy i kolejne mecze. Jednym z głównych bohaterów serialu jest Mateusz Dróżdż, były prezes Widzewa. Zresztą pracę traci w ostatnim odcinku i żegna się z pracownikami. Nie zabrakło łez. – Druga część serialu to walka z kryzysem. Oglądając serial, już na spokojnie, zobaczyłem, że ostatnie miesiące to już była pewna bezradność, pomimo zastosowania różnych metod i ciągłe szukanie przyczyn, dlaczego to się rozpadło – mówi Dróżdż w rozmowie z łódzką telewizją.
Były prezes skomentował też fragment, w którym zachowywał się nie do końca, jak przystało na prezesa klubu. Chodziło o rozmowę na pionie sportowym dotyczącym ewentualnego transferu Bartosza Śpiączki. Pisaliśmy o tym tutaj. – I to jest może dla mnie pewna nauczka, bo jak ktoś nie zna kontekstu i nie jest to przedstawione jako spotkanie robocze w pracy, to może być tak odebrane. Bardziej traktowałem w formie żartu Tomka Wichniarka, niż rozmowy o transferze. Nie oceniałem też jego walorów sportowych, po prostu śmiałem się z tego, że ta propozycja do nas wróciła, ale jeżeli ktoś zobaczył tylko ten fragment, nie znając kontekstu, czy też przebiegu spotkania, to mógł to tak odebrać – tłumaczy.
Dróżdż mówi też o kryzysie w drużynie, która nie mogła wygrać meczu i długo nie była pewna utrzymania. Były prezes zapewnia, że nie miał zamiaru zwalniać trenera Janusza Niedźwiedzia. W serialu padają takie sugestie. – Osobiście robiłbym zmiany w sztabie z pozostawieniem trenera Niedźwiedzia, bo z nim współpracowało mi się generalnie dobrze, ale oczywiście o tym decydowałaby też rada nadzorcza i cały pion sportowy. Gdyby trener dalej na to nie wyraził zgody, bo takie rozmowy miały miejsce wcześniej, to decyzja byłaby wspólna. Jaka? Nie wiem – twierdzi.
Dziennikarz TVP Łódź zapytał także, czy po odejściu z Widzewa Dróżdż widzi jakieś zmiany w zarządzaniu klubem. Wspomniał, że on sam brał jeszcze udział w rozmowach ze strategicznym sponsorem i był zaangażowany w sprawę wyboru nowych koszulek. – Klub pracuje nad ośrodkiem, za który zostałem mocno skrytykowany przez część członków rady nadzorczej. Widzewa brakuje mi przede wszystkim ze względu na kibiców i pracowników. Co do formy zarządzania, dochodzą do mnie słuchy o pewnych zmianach, ale nie chcę już tego komentować – dodał.
CZYTAJ TAKŻE: Kolejna ugoda Mateusza Dróżdża. Chodzi o głośny film
Padło też pytanie o to, co teraz robi Dróżdż. Gdy odchodził z Widzewa sugerował, że jest blisko podjęcia nowej pracy, w innym klubie. O propozycji zostania prezesem jednego z przedstawicieli PKO Ekstraklasy mówił też wcześniej. Miało to być ostatniej zimy, ale Dróżdż nie skorzystał oferty, bo nie chciał zostawiać pracowników Widzewa. – Nie będę ukrywał, że otrzymywałem pewne propozycje, ale ich z różnych przyczyn nie przyjąłem, ale za każdą bardzo dziękuję. Po pracy w Widzewie wiem, że decyzji nie trzeba podejmować pod względem impulsu.
Dodał, że w tej chwili nadrabia sprawy w kancelarii prawnej i sprawy rodzinne. – Ale chciałbym wrócić do wielkiej piłki – stwierdził.