Kompromitująca porażka z Resovią na własnym stadionie sprawiła, że w widzewskim środowisku dość szybko zapomniano o wygranych derbach Łodzi. Po meczu w szatni łódzkiego zespołu pojawił się Mateusz Dróżdż.
– Krzyk teraz w niczym nie pomoże. Ważniejsza jest racjonalna i merytoryczna próba dotarcia do sztabu i do zawodników. Taki był cel mojej wizyty w szatni. Czas na rozliczanie będzie miał miejsce dopiero po zakończeniu rozgrywek. No ale nie ma co udawać, że meczami u siebie pomagamy sobie w awansie do ekstraklasy – powiedział w rozmowie z ŁS prezes Widzewa.
CZYTAJ TAKŻE >>> Wychowanek Widzewa o kulisach nieudanego transferu. Nie chciał grać za półdarmo
Dróżdż podkreślił, że spodziewał się bardzo ciężkiego meczu. Tym bardziej, że podobna sytuacja miała miejsce w poprzedniej rundzie, kiedy to po remisie w derbach Widzew poległ w Rzeszowie.
– To jest coś, z czym nie miałem do czynienia w żadnym z klubów, w których wcześniej pracowałem. Ten, jak to nazwałem, „syndrom poderbowy”, widziałem już w zeszłej rundzie, gdy przegraliśmy z Resovią 0:1. Drużynę spotkanie derbowe kosztuje wiele emocji i wiąże się z dużą odpowiedzialnością. Sztab szkoleniowy był świadomy problemu, bo tonował nastroje w zespole. Niestety, nie miało to wpływu na wynik meczu z Resovią, który nie przystoi Widzewowi – ocenił Dróżdż.
Prezes Widzewa odniósł się także do wręczenia prezentów zawodnikom. Wcześniej odniósł się do tej sytuacji także na Twitterze.
– Oczywiście nie mam o to pretensji do kibiców, ale przez cały tydzień zmagaliśmy się z tym, by odciąć drużynę od meczu derbowego. I dlatego też nie podobała mi się sytuacja, która miała miejsce na treningu zamkniętym w piątek. Ja oczywiście wiem, że Henrich Ravas by nie wypił tej whisky przed meczem. Ale piłkarze muszą się skoncentrować na tym, co zostało jeszcze do zrobienia, a nie myśleć o tym, co za nimi. W Widzewie są profesjonaliści, ale to przede wszystkim ludzie i trzeba im o takich rzeczach przypominać, bo też wiem z doświadczenia, iż takie zadowolenie się derbami może doprowadzić do katastrofy później – zaznaczył Dróżdż.
Zdaniem Mateusza Dróżdża wspomniany „syndrom poderbowy” to tylko jedna wielu z przyczyn porażki z Resovią. Prezes Widzewa ma nadzieję, że do meczu z Miedzią Legnica piłkarze podejdą maksymalnie skoncentrowani, wygrają i postawią ważny krok ku PKO Ekstraklasie.
– To oczywiście nie jest bezpośrednią przyczyną porażki, ale zadziałało coś takiego, jak ten „syndrom poderbowy”. Nawet rozmawiałem na ten temat m.in. z Tomkiem Wichniarkiem i mówiłem mu, że nam to po derbach zawsze by się przydała jakaś przerwa reprezentacyjna, żeby można było ochłonąć. Wiele jest przypadków, gdy w drużynach maksymalnie zmobilizowanych na prestiżowe spotkania ciśnienie ulatuje przy okazji kolejnych meczów. Gdy w niższych ligach na Widzew przyjeżdżały drużyny, które chciały się pokazać z jak najlepszej strony i później w następnych spotkaniach przegrywały – powiedział Dróżdż. – Jeśli chodzi o Miedź, to tam są zawodnicy na poziomie ekstraklasy, ale my także mamy takich piłkarzy. Musimy się skoncentrować na tym, co my możemy zrobić i wygrać mecz z Miedzią, a następnie ten z Podbeskidziem. Wtedy będzie można świętować. Wierzę, że drużyna i sztab szkoleniowy podołają wyzwaniu i dadzą kibicom powód do radości – zakończył prezes Widzewa.
CZYTAJ TAKŻE >>> Co się stało z Widzewem? Pytania, które się nasuwają