Kto stawiał, że na mecz z Termalicą, Kazimierz Moskal desygnuje do gry taką jedenastkę, niech śmiało gra w totolotka. Trener łodzian zaskoczył, dokonując zmian, praktycznie w każdej formacji. Za zawieszonego za kartki Macieja Dąbrowskiego, na pozycji stopera wystąpił Adam Marciniak. Na skrzydło wrócił Bartosz Biel, a Michał Trąbka, znowu zaczął mecz w środku pola. Formację pomocy uzupełniali dwaj młodzi, ale niezwykle dla ŁKS-u ważni piłkarze – Mateusz Kowalczyk i Mieszko Lorenc. Oprócz tego w składzie nie zabrakło niezawodnego Pirulo i nieco mniej niezawodnego Nelsona Balongo.
Zgodnie z zapowiedziami, w kadrze meczowej znaleźli się Grzegorz Glapka i Artemijus Tutyskinas.
– Wszystko wskazuje na to, że nasi nowi piłkarze będą w kadrze meczowej. Będziemy mogli z nich skorzystać w razie potrzeby. Pamiętajmy, że są z nami dopiero od kilku dni. W czwartek po raz pierwszy wzięli udział w dużej grze wewnętrznej – mówił przed meczem Moskal.
Taki ŁKS możemy oglądać codziennie. Zaczęło się już w pierwszej akcji. Kamil Dankowski popędził skrzydłem, dośrodkował kąśliwe piłkę, a Michał Trąbka lekko strącił ją głową i łodzianie prowadzili.
Chwilę później z asysty mógł cieszyć się drugi z bocznych obrońców – Koprowski. Ełkaesiak dośrodkowywał z prawej strony, piłka po plecach Nelsona Balongo przeturlała się pod nogi Mateusza Kowalczyka. Największy talent ŁKS-u, uderzył mocno, ale bramkarz Termaliki zdołał obronić.
Trąbka gral niesamowicie. Dominował w środku pola, napędzał akcje i rozgrywał jak jeszcze nigdy w tym sezonie. Od jego ofiarnego przechwytu zaczęła się akcja, po której do doskonałej sytuacji doszedł Balongo, ale jak zwykle chybił.
Chociaż Termalika próbowała zagrozić bramce ŁKS-u to z tak doskonale dysponowanym Dawidem Arndtem nie miała szans. Młody bramkarz bronił kąśliwe uderzenia niecieczan i świetnie wprowadzał piłkę do gry. Równie imponujący był występ Nacho Monsalve. Chociaż Hiszpan raz się pomylił i przez jego złe podanie goście zagrozili łódzkiej bramce, to w pierwszej połowie był ostoją defensywny ŁKS-u. Nie dość, że w porę zażegnanywal niebezpieczeństwo, czasem nawet na połowie rywala, to jeszcze w stylu Dąbrowskiego rozpoczynał groźne akcje defensywne.
Tak dobrej pierwszej połowy w wykonaniu łodzian, w tym sezonie jeszcze nie było.
Niestety, drugą połowa zaczęła się dla ełkaesiaków w najgorszy możliwy sposób. Świetny do tej pory Monsalve przepuścił Adama Radwańskiego, byłego piłkarza Widzewa, a ten z ostrego kąta pokonał bramkarza ŁKS-u.
Ełkaesiacy podobnie jak w meczu z Górnikiem Łęczna w drugiej odsłonie gry opadli z sił. Brakowało kreatywności, coraz bardziej sztampowe rozwiązania Pirulo, który oprócz zejścia ze skrzydła i holowania piłki pod polem karnym rywala, nie dawał drużynie wiele. Nadal błyszczał Kowalczyk, który wraz z Trąbka dominował w środku pola.
Trener ŁKS-u dokonał zmian. Na boisku pojawili się Piotr Janczukowicz i Kelechukwu, którzy rozruszali ofensywę łodzian, ale nadal nie byli w stanie zdobyć gola.
Na pięć minut przed końcem na boisku pojawili się Glapka i Tutyskinas. Młody Polak obiecująco wbiegł w pole karne Termaliki z piłką, ale pogubił się i ją stracił.
Chociaż łodzianie grali lepiej i stworzyli sobie więcej okazji to w meczu z Termaliką musieli zadowolić się remisem.
ŁKS – Termalica 1:1 (1:0)
1:0 Trąbka 2.
1:1 Radwański 50.
ŁKS: Arndt – Dankowski, Monsalve, Marciniak, Koprowski (87. Tutyskinas) – Lorenc, Kowalczyk, Trąbka (87. Glapka) – Pirulo (76. Kort), Balongo (54. Janczukowicz), Biel
Bruk-Bet Termalica Nieciecza: Loska – Radwański, Poliarus, Zaviyskyi, Farbiszewski, Hubinek, Kadlec, Rajko, Poznar, Dombrovskyi, Biedrzycki
żółte kartki: Balongo – Biedrzycki