Nasi pucharowicze chętnie przekładają swoje ligowe mecze (w ostatni weekend trzy z czterech). Lechia, która gra rewanż z Rapidem Wiedeń (był remis) w czwartek, już nie ma takiej możliwości, bo już raz to zrobiła. Musi więc w niedzielę grać w Sercu Łodzi. Tyle tylko, że kolejnym rywalem Lechii w Lidze Konfederacji Europy, oczywiście w przypadku awansu, może być Aris Limassol z Cypru, który swój mecz z Nefczi Baku też gra w czwartek (w pierwszym meczu Cypryjczycy wygrali 2:0).
We wtorek z kolei z duńskim Midtylland rozgrywała AEK Larnaka (w eliminacjach Ligi Mistrzów), też oczywiście z Cypru. Gdyby nie awansowała, to byłby problem, bo gra na tym stadionie co Aris, a trafiłaby do Ligi Europy. I stąd kłopot, że obie drużyny z Cypru swoje mecze rozgrywają na tym samym stadionie i oba miałyby być gospodarzami meczów zaplanowanych na przyszły czwartek. To oznaczałoby, że mecz Arisu z Lechią (jeśli awansuje) odbyłby się najpewniej już we wtorek (bo Liga Europy jest wyżej w hierarchii niż Liga Konfederacji Europy), czyli dwa dni po spotkaniu gdańszczan w Łodzi. To pewnie oznaczałoby jednak przełożenie ligowego meczu w Łodzi.
Temat oczywiście jest dobrze znany szefom Widzewa. Mateusz Dróżdż, prezes klubu, przyznał na Twitterze, że póki co Lechia nie zwracała się z prośbą do Widzewa i PKO Ekstraklasy o przełożenie meczu. Warunki do tego by tak się stało, były dwa – odpadnięcie Larnaki z Ligi Mistrzów i awans Lechii. W klubie śledzili więc wynik meczu Larnaka – Midtylland. Po 90 minutach był remis 1:1, a więc potrzebna była dogrywka i rzuty karne. W nich lepsi byli Duńczycy. Pierwszy warunek został więc niestety spełniony.
Drugi może się spełnić w czwartek, ale nie musi. Wszyscy, którzy marzą o meczu Widzewa w Sercu Łodzi w niedzielny wieczór, muszą więc w czwartek trzymać kciuki za Rapid. Albo za Nefczi Baku, że odrobi straty w meczu z Cypryjczykami.