W środowy wieczór Widzew Łódź przegrał w ćwierćfinale Pucharu Polski z Wisłą Kraków 1:2. Zdaniem wielu, w tym pracowników klubu, arbiter wypaczył wynik tego spotkania. W związku z tym czterokrotny mistrz Polski postanowił złożyć protest.
Widzew prowadził w ćwierćfinale Pucharu Polski 1:0 po golu Bartłomieja Pawłowskiego w 80. minucie meczu. Z powodu przerw w grze arbiter doliczył do regulaminowego czasu gry aż 17 minut. Łodzianie byli sekundy od awansu do półfinału, ale dwie minuty po doliczonym czasie gry do siatki Widzewa trafił Angel Rodado. Wisła wyrównała zatem w 109. minucie meczu, a sprawy awansu rozstrzygnęły się w dogrywce.
Głośno o samym spotkaniu jest jednak aż do tej pory. Ma to związek z bardzo ogromną kontrowersją, do której doszło przy wyrównującym trafieniu Wisły Kraków. Zdaniem eksepertów gol Rodado nie miał prawa być uznany.
– Zdumiewająca i bulwersująca jest decyzja sędziego Damiana Kosa o uznaniu gola dla Wisły Kraków na 1:1 w meczu z Widzewem Łódź. Arbiter mógł wybrać i zdecydować, czy anulować trafienie z powodu ewidentnego spalonego czy ewentualnie z powodu faulu na obrońcy, a jednak nie uwzględnił sugestii VAR i uznał bramkę. W ten sposób wypaczył wynik meczu i rywalizację w Pucharze Polski” – pisze w zdecydowanym tonie Rafał Rostkowski, były arbiter, obecnie ekspert TVP Sport w kwestiach sędziowskich. Dodał, że tej decyzji sędziowskiej nie można obronić ani usprawiedliwić w żaden sposób. – Merytorycznie jest po prostu bardzo zła – uważa [CZYTAJ WIĘCEJ].
Z pewnością to nie koniec tej sprawy. Rzecznik prasowy Widzewa Łódź poinformował o złożeniu przez klub z Al. Piłsudskiego 138 protestu. Łodzianie wnioskują o ponowne rozegranie spotkania ćwierćfinału Pucharu Polski.