Pomylił się przy bramce dla GKS-u Katowice. Miał piłkę w rękach, ale chyba za bardzo napierał na nią ciałem i wyślizgnęła się. Co z tego, skoro w drugiej połowie kilka razy interweniował na poziomie, który jest dużo ponad pierwszą ligę. Wyciągnął kąśliwy strzał z dystansu, uderzenie z bliska tzw. “szczupakiem”, przeciął niezliczoną ilość dośrodkowań w polu karnym.
Kiedy było trzeba niebywale agresywny, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Pokazał ofensywnym pomocnikom GKS-u schodzącym na skrzydła, że jego stroną za dużo nie zdziałają. Próbował fajnych podań na obieg i chociaż nie wszystkie się udały to widać, że to coś nad czym ełkaesiacy pracują na treningach. Jeżeli doszlifuje to wraz ze skrzydłowymi, lider Fortuna 1 Ligi będzie miał niezwykle groźną broń w rundzie rewanżowej.
Wiecie, że nie opuścił jeszcze żadnego meczu ŁKS-u w tym sezonie? No to już wiecie. Ostoja defensywy ŁKS-u. Kiedy trzeba bierze się za rozgrywanie piłki. Niesamowicie czyta napastników rywala, zawsze wie, w którym miejscu się ustawić. Zdecydowanie przewyższa poziom pierwszej ligi.
Jest najczęściej tam gdzie być powinien. Jak na środkowego obrońcę jest dosyć szybki i chociaż mógł chyba lepiej zachować się przy straconej bramce, to daje drużynie coś, czego łodzianom brakowało – charakter.
Z GKS-em Katowice nie czarował aż tak jak z Odrą Opole, ale zagrał solidnie. Szczególnie w pierwszej połowie razem z Tutyskinasem zabezpieczyli skrzydła. W drugiej, chociaż ełkaesiacy cofnęli się nieco, to i tak nie pozwalał rywalom na dużo.
Czekamy na skrót, bo to co zrobił przy bramce na 4:0 przypomina zagrania najlepszych, nowoczesnych defensywnych pomocników na świecie. Ochrończuk przeciął podanie, bo doskonale ustawił się w linii, następnie dostrzegł Juricia i świetnym, prostopadłym podaniem podał do wychodzącego napastnika. Dwie asysty, dobra gra w odbiorze, przytrzymywanie piłki kiedy łodzianie chcieli złapać oddech. Wymarzony występ.
Super! Po Resovii i Arce zarzucaliśmy niepotrzebną agresję, która mogła osłabić drużynę. Z Katowicami było w punkt. Kiedy zachodziła potrzeba potrafił podostrzyć. Kiedy trzeba było uspokoić grę, to uspokajał. Przydawał się również w ofensywie. Szkoda, że w pierwszej połowie minimalnie przestrzelił, bo strzał fałszem z takiej odległości na pewno kandydowałby do miana gola sezonu.
Wrócił Kowal jakiego znamy i uwielbiamy. Po kontuzji potrzebował zaledwie jednego spotkania na okrzepnięcie i znowu jest tym zawodnikiem, o którym piszemy, że kiedyś ŁKS zarobi na nim grube miliony. Gol w pierwszej akcji meczu, świetna gra w odbiorze. Jest najmłodszym pomocnikiem łodzian, a dyryguje drugą linią.
Gol i pół asysty (gdyby nie uderzał z ostrego kąta na bramkę to Kowalczyk nie dobijałby do pustej). To w jakiej formie jest Szeliga odkąd wrócił po kontuzji zasługuje na największe wyrazy uznania. Jeżeli ktoś obawiał się, że bez Pirulo, łodzianie stracą sporo jakości na prawym skrzydle to mylił się, bo Szeliga, chociaż nie gra w takim samym stylu jak Hiszpan, wcale nie zaprezentował się gorzej od niego.
Podobno na turnieju FIFY rozgrywanym na stadionie Króla byli Kamil Dankowski i Piotr Janczukowicz. Możliwe, ale Trąbka musi sporo grać w domu, albo nareszcie wykorzystuje pełnię swojego potencjału. Gol na 5:0 jego autorstwa będzie jeszcze długo śnił nam się po nocach, bo rzadko ogląda się tak dopieszczone technicznie uderzenia na boiskach pierwszej ligi. Mierzony, z bocznego sektora pola karnego, idealnie “po długim” korzystając z nomenklatury piłkarskiej. Miał też asystę co tylko udowadnia w jak dobrej formie jest ostatnio.
Dwie bramki, czyli tyle samo ile strzelił przez cały poprzedni sezon. Jak to możliwe? Widać, że dobrze czuje się w Łodzi, dobrze czuje się w drużynie. Jest w świetnej formie fizycznej, dzięki czemu ma ogromną pewność siebie. Przy pierwszym golu większość napastników zdecydowałaby się oddać strzał stojąc przed bramkarzem. Jurić był na tyle pewny swojej siły i szybkości, że pobiegł do boku, tak żeby uderzyć z prostego kąta. Drugi gol pokazał, że ma również umiejętności techniczne. Podkręcił piłkę, czym zmylił bramkarza.
Wszedł jak było już pozamiatane. Z nim na boisku ŁKS nieco przygasł, ale nie można go za to winić. To ostatni mecz w tym roku, a łodzianie mieli satysfakcjonujący ich wynik.
No nie może nam się rozbujać Kelechuwku. Zagrał bardzo dobrze w defensywie, pomagał obrońcom, ale zabrakło przebojowości z przodu, za którą tak ceniliśmy go my i trenerzy. Przed nim cała przerwa zimowa, którą jeżeli rzetelnie przepracuje znowu będzie czarował.
Miał szansę strzelić na 6:1, uderzył świetnie, ale tym razem bramkarz był na posterunku. Dobra zmiana, widać, że ma ambicje żeby grać jak najwięcej. Zostawił po sobie pozytywne wrażenie.
Kilka dni przed meczem był chory. Typowa zmiana na utrzymanie wyniku. Z zadania wywiązał się wzorowo, chociaż brakowało trochę przebojowości.