

“Pasja, talent, umiejętności i zwycięstwo. Widzew był fantastic!” – pisaliśmy, kiedy Widzew pokonał Radomiaka Radom. Dokładnie tydzień później zobaczyliśmy zupełnie inną drużynę. I przecieraliśmy oczy ze zdumienia.
Radomiaka w Sercu Łodzi Widzew pokonał 3:2. Ten wynik nie oddaje jednak przebiegu gry i przewagi, jaką mieli łodzianie. Trener Igor Jovićević słusznie mówił po spotkaniu, że bardziej pasowałby wynik 4:1. Naprawdę, kibice mieli wtedy sporo powodów do radości. Wydawało się, że Widzew w końcu “odpalił”, że teraz będzie już tylko lepiej. Tym bardziej że była to już druga z rzędu wygrana widzewiaków i to z dużą liczbą goli. Hasło: “walczymy o europejskie puchary” znów stało się realne. Zaczęło się liczenie punktów do czołówki. Mało kto patrzył w dół tabeli.
Tydzień później Widzew (i jego kibice) dostali… gonga (nie mylić z Hilarym). Porażka, a właściwie klęska, w meczu z Motorem w Lublinie to coś, czego chyba nikt się nie spodziewał. Nie aż takiej dominacji rywali, którzy przecież przed meczem z Widzewem mieli tylko punkt przewagi nad strefą spadkową i którzy tydzień wcześniej dostali pięć goli od wcale nie tak mocnego GKS-u Katowice. I zespół z Łodzi przegrał z nimi aż 0:3!
To dziwne i niewytłumaczalne, tym bardziej że w składzie zaszła tylko jedna zmiana i to wymuszona. Juljana Shehu, który pauzował za żółte kartki zastąpił Lindo Selahi, inny Albańczyk, który – o czym przekonaliśmy się tydzień wcześniej – też potrafi pięknie strzelać. Wszystko inne było takie samo. Dlaczego więc zobaczyliśmy zupełnie inny zespół niż w poprzedni piątek?
– Do momentu straty gola mieliśmy przewagę – stwierdził po klęsce Jovićević. – Zaczęliśmy drugą połowę w najgorszy sposób, bo otrzymaliśmy dwa ciosy, co było bardzo trudne dla zespołu.
Tym razem brakowało pasji, walki o każdy metr boiska. Brakowało też umiejętności i chyba pomysłu. Trener Mateusz Stolarski, który jest na liście trenerów do zwolnienia, przechytrzył bardziej doświadczonego Chorwata. Motor zablokował widzewskie skrzydła. Czasem aż przykro było patrzeć, jak bezradni byli Samuel Akere i Mariusz Fornalczyk. Sebastian Bergier był odcięty od podań. W słabszej formie (to już drugi gorszy występ) jest chyba Fran Alvarez. Szymon Czyż nie jest i nie będzie Juljanem Shehu. Ofensywa Widzewa więc kulała, nie zagrażała bramce Motoru, tak jak zagrażać powinna. A przecież w dwóch poprzednich spotkaniach łodzianie strzelili 7 goli i mieli drugie tyle okazji.
Tym razem czegoś zabrakło. Zabrakło konkretu. Bo patrząc na statystyki, nie wygląda to aż tak źle. Widzewiacy rzeczywiście mieli przewagę w posiadaniu piłki (54 do 46). W strzałach lepsi byli rywale, ale tylko 16 do 13. Celne? 5 do 4. rzuty rożne 5 do 4. Statystyki pokazują, że to był wyrównany mecz, a jednak zakończony klęską Widzewa.
Bo w ofensywie brakowało konkretu, a w defensywie… wszystkiego. Dwoił się i troił Ricardo Visus, któremu też zdarzały się błędy, a poniżej oczekiwań zagrali Marcel Krajewski i Mateusz Żyro. A już Peter Therkildsen, tak chwalony ostatnio, zawalił na całej linii. Miał udział przy wszystkich golach dla Motoru. Do tej grupy należy też doliczyć piłkarzy drugiej linii, choćby Czyża i Fornalczyka, a także Akere, który nie pomagał Krajewskiemu w bronieniu.
Słaba dyspozycja defensywy nie jest niczym nowym. Widzew od dawna miał problem z bronieniem dostępu do własnej bramki. Wygląda na to, że potrzebne są odważne radykalne decyzje i przemeblowanie bloku. Jovićević wspominał coś, że w grę wchodzi ustawienie z trójką obrońców i może to już czas na to? Bo tak dalej nie może to wyglądać. To znaczy może, jeśli Widzew ma być średniakiem, który zerka w dół. A przecież plany są inne, nakłady na zespół wskazują, że cele są na górze tabeli.
W Widzewie nie mają dużo czasu na rozpamiętywanie porażki w Lublinie. Już w środę zagrają w Sercu Łodzi z Zagłębiem Lubin w STS Pucharze Polski, a w niedzielę, też u siebie, z Legią Warszawa. – W piłce nożnej odwaga pozwala strzelać gole. Akceptujemy tę porażkę i musimy zrobić wszystko, by poprawić naszą dyspozycję. Przed nami mecz pucharowy i postaramy się wyciągnąć wnioski z tej sytuacji – powiedział Jovićević.
Wyciągnięcie wniosków musi przełożyć się na dyspozycję meczową, kibice chcą zobaczyć Widzew z poprzedniego piątku. I chcą zwycięstw. Przez Puchar Polski można wejść do Europy, mecz z Legią to też krok w jej kierunku. Nadchodzący tydzień określi, który Widzew jest prawdziwy – ten z tego piątku, czy ten z poprzedniego.