Fatalne pierwsze półrocze i bardzo dobre drugie – taki był miniony rok dla Widzewa.
Kończy się 2021 rok. Jaki był dla Widzewa? O pierwszym półroczu lepiej jak najszybciej zapomnieć. Na grę drużyny nie dało się patrzeć, wygrywała rzadko. Ligę skończyła dopiero na dziewiątym miejscu co zostało słusznie uznane za porażkę.
W gabinetach też nie działo się za dobrze. Rządził tymczasowy prezes Piotr Szor, chociaż „rządził” to złe słowo, bo za sobą Szor miał stowarzyszenie, które chętnie podpowiadało, jak należy prowadzić klub. Zapewne działacze chcieli dobrze, ale gdy jest za dużo osób do rządzenia, to nie może być dobrze. Rozkłada się też odpowiedzialność.
Widzew miał też zresztą p.o. dyrektora sportowego i p.o. trenera, bo przecież ligę kończył były asystent Enkeleida Dobiego Marcin Broniszewski. Do tego słabych piłkarzy i słabą drużynę. To nie mogło skończyć się dobrze i dobrze się nie skończyło.
Drugie półroczne, które trzeba liczyć od rewolucji, było już znacznie lepsze. Przyszedł nowy właściciel Tomasz Stamirowski, który mógł rządzić już samodzielnie. I dało to znakomite efekty. Utworzono nowy zarząd, przyszli nowy dyrektor sportowy i nowy trener wraz ze sztabem. Przede wszystkim powstała nowa drużyna złożona z nowych piłkarzy, ale też tych, którzy grali w Widzewie już wcześniej i zawodzili. I to odpaliło.
Po pierwszej fazie rozgrywek drużyna z Serca Łodzi jest druga w Fortuna 1. Lidze, czyli na miejscu dającym awans. Wiosną tylko 14 meczów do PKO Ekstraklasy.
25 lutego Widzew ogłosił transfer Marka Hanouska. Niewiele wiedzieliśmy wtedy o Czechu. Większości kibicom wydawało się, że będzie to typowy rozgrywający, ale okazało się, że Hanousek to defensywny pomocnik. Długo nie zachwycał, chociaż poniżej pewnego poziomu nie schodził. Widać było, że ma potencjał, ale potrzebuje czasu i lepszych partnerów obok siebie. W nowym Widzewie Czech odnalazł się znakomicie, został jego liderem. W środku pola dzielił i rządził i nie chodzi tylko o defensywę. Hanousek brał też udział w ofensywnych akcjach Widzewa. Klasa.
CZYTAJ TEŻ: Marek Hanousek: Każdy moment na murawie Serca Łodzi jest wyjątkowy
Oczywiście udanych transferów było więcej. To choćby Jakub Wrąbel, Paweł Zieliński, Juliusz Letniowski czy młodzi Bartosz Guzdek i Kacper Karasek, ale to Hanouska uznaliśmy za największe wzmocnienie.
Konkurencji nie ma Abdul Aziz Tetteh, chociaż zimą i latem do Widzewa trafiło ponad 20 piłkarzy. Ghańczyk miał być liderem Widzewa, czołowym piłkarzem całej ligi. Nie był. Napisaliśmy na ten temat już chyba wszystko. Tetteh jest na liście transferowej. Nie ma póki co na niego chętnych, więc pewnie wiosnę spędzi tylko na trenowaniu.
Sprzedanie większości akcji widzewskiej spółki Tomaszowi Stamirowskiemu. Wokół klubu kręcili się podejrzani biznesmeni z Hiszpanii i Austrii, ale na szczęście nie kupili Widzewa. Zrobił to zakochany w nim po uszy Stamirowski. Jak sam mówił przeznaczył na to połowę swojego majątku. „Nie zawsze trzeba kierować się rozumem, czasem trzeba sercem” – jak przekonywał.
Możliwe, że Stamirowski popełni jakieś błędy, ale możemy być pewni, że nie skrzywdzi Widzewa. Zatrudnił nowych ludzi i wspólnie poukładali klub. To proces, który wciąż trwa, ale gołym okiem widać, że wszystko idzie w dobrą stronę. Trzeba też wspomnieć o tym, że dzięki znajomościom Stamirowskiego, do klubu zaczęli przychodzić nowi sponsorzy. Nie tylko dlatego, że w Widzewie nareszcie unormowała się sytuacja właścicielska, ale też dlatego, że mają zaufanie do Stamirowskiego.
Chyba powierzenie drużyny Marcinowi Broniszewskiemu w kwietniu. Decyzję o zwolnieniu Enkeleida Dobiego da się obronić, bo Albańczyk stracił drużynę, ale przekazanie jej jego asystentowi okazało się błędem. Broniszewski prowadził Widzew w 10 meczach i wygrał tylko dwa z nich. Efekty znamy.
Przemysław Kita wrócił na boisko po bardzo ciężkiej kontuzji, którą odniósł na początku 2020 roku, a w marcu tego doznał kolejnego urazu. Znów kolano i znów długa przerwa. Na szczęście Przemek wrócił jesienią i wierzymy, że wiosna będzie należała do niego.
Chociaż fartem chyba nie można tego nazwać… Bartosz Guzdek podpisał kontrakt z Widzewem już zimą, ale trafił do niego dopiero latem. Po bardzo nieudanej rundzie w trzeciej lidze. W Ruchu Chorzów zagrał tylko w sześciu meczach, ledwie 215 minut. Wydawało się, że łódzki klub popełnił błąd podpisując umowę z 19-latkiem. Ale to jest chyba ten fart Guzdka, że najpierw trafił na swojej drodze na Tomasza Wichniarka, szefa skautingu Widzewa, a potem na trenera Janusza Niedźwiedzia. Ten zrobił z niego piłkarza. Jesienią nastolatek z Wadowic strzelił siedem pięknych goli i był najlepszym strzelcem drużyny.
Czego życzyć Widzewowi w 2022 roku? Głupie pytanie, bo sprawa jest oczywista. Awansu, awansu i jeszcze raz awansu. Łódzki Sport życzy go także kibicom Widzewa! Ci jak zawsze byli fantastyczni.