W środę ŁKS odpalił prawdziwą bombę transferową, jaką jest odejście Stefana Feiertaga, najlepszego strzelca w tym sezonie. Czy uda się go zastąpić?
Wypożyczenie Feiertaga z BW Linz zostało skrócone pod warunkiem wypłacenia stosownego odszkodowania “Rycerzom Wiosny” przez austriacki klub. Napastnik naciskał na przenosiny do klubu z Niemiec, a władze łódzkiego klubu mu to umożliwiły. We wtorek, po sparingu z Obołoniem Kijów, Austriak pożegnał się z kolegami i wyjechał z Side. ŁKS podjął już rozmowy z następcą, a transfer ma zostać sfinalizowany do końca tygodnia.
ŁKS pozwolił odejść Feiertagowi z kilku powodów. Pierwszą przyczyną była oferta z Niemiec. Poza tym, po analizie dokonanej przez pion sportowy, podjęto decyzję, że dobrym pomysłem będzie podpisaniu kontraktu z graczem, który swoją piłkarską charakterystyką bardziej pasowałby do tego, co oczekuje ŁKS. Zaważył również czynnik finansowy, bo zawodnik, który ma trafić do ŁKS-u, także będzie wypożyczony, ale jego wykup będzie kosztował wiele mniej niż w przypadku Feiertaga.
– Przystaliśmy na prośbę Stefana Feiertaga dotyczącą transferu, oczywiście równocześnie negocjując kwotę odszkodowania za wcześniejsze rozwiązanie umowy wypożyczenia. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, uznaliśmy, że podejmiemy ryzyko i przystąpimy do rundy rewanżowej z nowym duetem napastników – powiedział Robert Graf, wiceprezes ŁKS-u ds. sportu.
Feiertag w pierwszych meczach w ŁKS-ie się nie wyróżniał. Zarzucano mu ociężałość czy nawet nadwagę. Rozczarowujące występy można tłumaczyć tym, że ŁKS był pierwszym zagranicznym klubem w jego karierze, więc napastnik potrzebował nieco czasu, by móc zaaklimatyzować się w Łodzi i wpasować do zespołu. Oprócz tego, cała drużyna radziła sobie bardzo słabo na początku rozgrywek – w pierwszych czterech ligowych spotkaniach zdobyła tylko punkt. Gdy gra się poprawiła, Feiertag zaczął się on regularnie wpisywać na listę strzelców.
Pierwszą bramkę Feiertag zdobył w szóstej kolejce przeciwko Warcie Poznań. Potem strzelał z Odrą Opole, Pogonią Siedlce, Wisłą Kraków czy GKS-em Tychy, ale najlepsze spotkanie rozegrał w Rzeszowie. “Rycerze Wiosny” wygrali ze Stalą 4:2, a Austriak miał udział przy trzech trafieniach – dwa zanotował, a przy jednym asystował. Gdyby wykorzystał wszystkie okazje, to mógłby nawet skompletować hat-tricka, pierwszego od czasów Antonio Domingueza, który w listopadzie 2020 roku trzykrotnie trafiał do bramki Puszczy Niepołomice.
Łącznie Feiertag w biało-czerwono-białych barwach rozegrał 21 meczów, strzelił dziewięć goli i zanotował dwie asysty. Oczywiście to nie był napastnik kompletny. Nie był najlepszy technicznie i czasami miał problemy z najprostszymi rzeczami, jak przyjęcie piłki czy odegranie jej na kilka metrów. Do tego często zdarzały mu się takie występy jak z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza, gdy przez 69 minut gry zanotował zaledwie dziesięć kontaktów z piłką.
Ponadto jego gra była zupełnym przeciwieństwem tego, co pokazywał na prawej flance Andreu Arasa. Hiszpan imponował animuszem i wigorem, a także wszechstronnością. Arasa nie dość, że strzelał gole i asystował, to wyróżniła się również świetną techniką, dryblingiem oraz tym, że nie bał się gry bez piłki. Feiertag natomiast średnio odbierał ponad dwa razy mniej piłek na mecz niż Arasa i był graczem o wiele bardziej statycznym.
Posiadał jednak sporo zalet. Przede wszystkim bardzo mądrze ustawiał się w polu karnym przeciwnika i dochodził do wielu sytuacji. Pomógł w tym też system preferowany przez trenera Jakuba Dziółkę, nastawiony na wykorzystywanie “dziewiątki”. W przeciwieństwie chociażby do taktyki stosowanej przez Kazimierza Moskala, u którego napastnik przede wszystkim miał pracować w pressingu i tworzyć sytuację partnerom ze skrzydeł czy pomocy, co skutkowało tym, że on sam miał niewiele okazji pod bramką przeciwnika. Sam Feiertag pochlebnie wypowiadał się o współpracy ze sztabem szkoleniowym ŁKS-u.
– Nie wiem, skąd się to bierze, ale często jestem tam, gdzie spada piłka. Mam takiego „piłkarskiego nosa”. Poza tym cały czas pracuję nad wykończeniem akcji, grą obiema nogami i głową. I właśnie to też istotne, że trenerzy w ŁKS-ie poświęcają mi czas, pracują ze mną, analizują moją grę, chcą, żebym się rozwinął – mówił Feiertag w rozmowie we wrześniu 2024 roku.
No i jeśli chodzi o Feiertaga zgadzało się to, co najważniejszu u napastnika, czyli zdobyte bramki. W końcu ostatnią “dziewiątką” ŁKS-u, która w pojedynczyn sezonie zanotowała dwucyfrową liczbę trafień był Rafał Kujawa w rozgrywkach 2018/2019, który strzelił dziesięć bramek. Feiertag w pół roku niemal wyrównał ten wynik.
Dlatego zrezygnowanie z Feiertaga możemy określać mianem zagrywki iście pokerowej. Jeśli ŁKS na jego miejsce faktycznie zdoła ściągnąć zawodnika bardziej pasującego do stylu gry zespołu i przynajmniej tak samo skutecznego, to wtedy będzie można mówić o błysku geniuszu działaczy ŁKS-u, a przede wszystkim Roberta Grafa oraz Dominika Jarosza, ponieważ to oni w największym stopniu odpowiadają za decyzje podejmowane przez pion sportowy klubu.
Jeśli natomiast nowemu napastnikowi bliżej będzie do takiego Nelsona Balongo, czyli jednego z największych niewypałów transferowych ŁKS-u w ostatnich latach, to na klub spadnie spora fala krytyki. Działacze decydując się na wymianę podstawowego napastnika w trakcie rozgrywek, podejmują spore ryzyko, zwłaszcza że odchodzący był najlepszym graczem na tej pozycji od lat.
W związku z powyższym tym bardziej interesujące jest to, jak poradzi sobie jego następca. Bo od tego, ile goli strzeli, będzie zależała ocena nie tylko jego jako piłkarza, ale też całego sezonu w wykonaniu ŁKS-u.
Oczywiście na “dziewiątce” może zagrać jeszcze np. Arasa i niewykluczone, że Hiszpan spisałby się w tej roli całkiem nieźle. Wydaje się jednak, że wyniki ŁKS-u będą bardzo zbieżne z tym, jak nowy napastnik poradzi sobie w barwach dwukrotnego mistrza Polski. Szczególnie biorąc pod uwagę to, jak istotna jest rola snajpera w układance trenera Dziółki.