W najbliższych kilku miesiącach zdecyduje się przyszłość Jordiego Sancheza w Widzewie. I Hiszpan chyba o tym wie.
To nie był bardzo udany rok Jordiego, raczej bardzo średni. Patrząc na CV Hiszpana widać, że nigdy nie strzelał wielu bramek, ale jednak w Widzewie chyba liczono na więcej. Co najmniej kilku brakuje.
Jego rekord to 12 trafień (w klubie AE Prat). 10 goli zdobył też dla Valencii B. W Widzewie, w swoim pierwszym sezonie strzelił 6 bramek. Ta liczba nie imponuje, ale hiszpański napastnik naprawdę sporo drużynie dawał, zwłaszcza w swojej pierwszej rundzie. Dzięki niemu Widzew Janusza Niedźwiedzia mógł dodać do swojego repertuaru nowy model gry z szybkim i silnym napastnikiem, który ścigał się z obrońcami i robił miejsce kolegom. Przez pewien czas zdawało to rezultaty.
Napastników jednak rozlicza się z goli, a tym było słabo. Jesienią, kiedy Widzew walczył o utrzymanie, Jordi miał długie serie meczów bez bramek. Najpierw to pięć spotkań, potem siedem. Za długo. Pewnie też dlatego, walka o pozostanie w elicie w pewnym momencie stała się wręcz dramatyczna. Hiszpana i innych napastników wyręczył w końcu Dominik Kun, który zdobył piękną i bardzo ważną bramkę w meczu z Miedzią Legnica, która nareszcie dała utrzymanie. Jordi w całej rundzie trafił tylko raz!
Pierwsza runda obecnych rozgrywek też nie była najlepsza dla całej drużyny i dla Jordiego, chociaż ze skutecznością było lepiej. To cztery ligowe gole w 18 występach i 3 w 3 grach w Pucharze Polski. Widzew zresztą gra w nim dalej i duża w tym zasługa hiszpańskiego piłkarza.
Były momenty, gdy znów kibice oglądali piękne akcje i gole Jordiego, takie, jakie robił i strzelał, gdy go pokochali. Bo trzeba przyznać, że mimo słabej skuteczności, Hiszpan to jeden z ulubionych zawodników fanów Widzewa. Świadczyć o tym może m.in. bardzo długa kolejka na spotkanie z piłkarzem w oficjalnym sklepie.
Po jesieni zapamiętaliśmy przede wszystkim zwycięskiego gola Jordiego w derbach Łodzi, bramkę w doliczonym czasie gry z Górnikiem Zabrze, która dała remis, epickie trafienie w meczu z Legią Warszawa, szczęśliwą bramkę z Ruchem Chorzów, która dała drużynie trzy punkty i jeszcze pięknego gola ze Stalą Mielec na wagę awansu do ćwierćfinału Pucharu Polski. To sporo dobrego, jak na napastnika, który nie strzela bramek seryjnie.
CZYTAJ TEŻ: Ciekawy przypadek Jordiego Sancheza i emotikon z klaunem
Znamienne jest jednak to, że w ostatnim meczu roku z Pogonią Szczecin, trener Daniel Myśliwiec zostawił Hiszpana na ławce. W całej rundzie zdarzyło się to tylko dwa razy. Na ostatniej prostej Jordiego wyprzedził więc jego największy konkurent do gry na pozycji nr 9 Imad Rondić, a przecież Bośniak też nie strzela wielu bramek. Napastnika, który nie zawodzi nie zostawia się w rezerwie.
Niedawno o Jordiego “Łódzki Sport” zapytał Sławomira Gulę, byłego piłkarza Widzewa, mistrza Polski z nim, i ten nie był łaskawy dla “Dzika”, jak Jordiego nazywają kibice. – Nie jestem jego fanem. On wprowadza złą atmosferę. Cały czas macha rękami, gestykuluje. Ma pretensje, że źle mu zagrali, nie w tempo, za później, za wcześnie, a sam nie robi wiele dla drużyny. Ale wcześniej, w innych klubach, miał podobne statystyki podobne, więc nie ma dla mnie zaskoczenia. W ostatnim meczu zagrał Rondić i lepiej utrzymywał się przy piłce. Uważam, że Widzew powinien sprzedaż Sancheza. Trzeba szukać bramkostrzelnego napastnika. Ich rozlicza się przede wszystkim z goli. Cały mecz może się od niego odbijać piłka, ale raz musi odbić się i wpaść do bramki – powiedział w wywiadzie.
Nie wiemy, czy Jordi czytał tę wypowiedź, ale dotychczas krytyka nie działała na niego dobrze. Bywało, że obrażał się na cały świat. Teraz, wszystko na to wskazuje, jest mentalnie w dobrej formie. Zimą spełnił marzenie o odwiedzeniu Nowego Jorku, wypoczywał też na Ibizie. Wziął ślub. Spotkały go więc same dobre rzeczy, co na pewno da mu kopa. O tym, że jest dobrze, może świadczyć wpis w mediach społecznościowych. „Zakończenie roku było pełnego wzlotów i upadków, uczenie się od każdego z nich i próba wywołania uśmiechu na twarzy wszystkich. Rodzinie Widzewa dziękuję za każdą chwilę w tym niesamowitym roku, będę pracować, aby być lepszym i obdarowywać Was wszystkich bardzo dobrymi chwilami” – napisał Hiszpan.
CZYTAJ TEŻ: Hat trick Jordiego Sancheza. TOP 10 jesiennych goli Widzewa
A “rodzina Widzewa”, drużyna, potrzebuje Jordiego w formie, bo wiosną będzie walczyć o utrzymanie. 29-latek będzie też walczył o siebie, bo w czerwcu kończy się jego kontrakt. Jest w nim też opcja przedłużenia o kolejny rok. W przeszłości Widzew mógł Hiszpana sprzedać, bo były o niego zapytania, ale uznano, że jest potrzebny. Teraz, po średnim roku, szanse na dobry zysk dla klubu są zdecydowanie mniejsze. Jordi musi zapracować na nowo na status gwiazdki (może gwiazdy?) ligi, o którego jeszcze nie tak dawno pytały m.in. Raków Częstochowa i Pogoń Szczecin. Wiosną musi pokazać się jak z najlepszej strony. Bo nie ma wyjścia jeśli chce uruchomić klauzulę w kontrakcie i zostać w Widzewie, ale także dlatego, by zachęcić inne kluby, by chciały go u siebie.