Do zamknięcia okna transferowego w polskiej lidze pozostało 10 dni. Czy Widzew jeszcze kogoś sprowadzi? Prezes klubu nie pozostawia wielkich nadziei, chociaż różnie bywało w przeszłości.
Zaczyna się odliczanie do zamknięcia okna transferowego w Polsce. Klubu szczebla centralnego mają czas na sprzedawanie i kupowanie piłkarzy tylko do środy 22 lutego. Później będzie można kontraktować już tylko wolnych graczy. Czy Widzew jeszcze się wzmocni? Wydaje się to mało prawdopodobne. W klubie czekają raczej na świetną okazję. Tomasz Wichniarek, dyrektor sportowy Widzewa, dawał niedawno do zrozumienia, że transfery planowane są dopiero na lato, a klub nie będzie robił ich teraz na „sztukę”, tylko po to, by je zrobić.
CZYTAJ TEZ: Coraz więcej ofert za piłkarzy Widzewa
Priorytetem na zimę było ściągnięcie lewego wahadłowego i środkowego pomocnika. Udało się zrealizować tylko pierwszy cel. W piątek Andrejs Ciganiks po raz pierwszy zagrał w pierwszym składzie. Z kreatywnym pomocnikiem się nie udało, więc rozgrywki Widzew najpewniej dokończy z Juliuszem Letniowskim w jedenastce, którego pierwszym zmiennikiem będzie Dominik Kun.
Mimo to, dopóki okno jest otwarte, to w kibicach będzie nadzieja, że może jednak Widzew jeszcze kogoś sprowadzi. To ta „świetna okazja”. Ich nastrój popsuł trochę prezes Mateusz Dróżdż, który na Twitterze napisał: „Do wszystkich, co domagają się transferów mój mały komentarz. Ośrodek priorytetem. Drużyna nie trenowała przed tym meczem na boisku naturalnym. Mamy już 3 kontuzje przeciążeniowe. Ośrodek priorytetem a teraz trzeba kciuki mocno trzymać za poprawę pogody” – napisał.
W ostatnim czasie rzeczywiście ze składu z powodu urazów mięśni wypadali Jordi Sanchez i Fabio Nunes. Wygląda więc na to, że Widzew oszczędza na ośrodek. Niedawno pisaliśmy, że wkrótce ruszyć ma zbiórki na niego w funduszu Widzew Plus.
Jest jeszcze jedna ewentualność, przez którą w klubie będą musieli zmienić zdanie. W ostatnich dniach okresu transferowego Widzew może dostać ofertę nie do odrzucenia, za któregoś ze swoich zawodników. Chyba najwyżej stoją akcje właśnie Jordiego. Już były o niego zapytania – jak wiadomo nieoficjalnie – opiewające na ponad pół miliona euro. Gdyby ktoś podwoił tę sumę, to Widzew najpewniej by skorzystał. Wtedy w kadrze z napastników zostaliby tylko Łukasz Zjawiński oraz Bartłomiej Pawłowski, który jest nominalnym skrzydłowym. I chyba trzeba byłoby szukać kogoś na ostatnią chwilę. Może Jovino Flamariona z Dinamo Batumi, którym pion sportowy Widzewa się interesuje? Oby wystarczyło czasu.
Oczywiście wciąż klub chce oddać Patryka Lipskiego, Wasyla Łytwynenkę i Kristoffera Normanna Hansena. Teraz musi przyjść przyśpieszenie tych spraw.
CZYTAJ TEŻ: Widzew czeka na fenomenalną ofertę za Jordi Sancheza
Na wszelkie transferowe rozstrzygnięcia trzeba poczekać do północy 22 lutego. Dopiero po tym dniu będzie można mówić, że już niemal na pewno nic się nie wydarzy. Wcale nie tak dawno w ostatnim dniu okna Widzew sprowadził Marka Hanouska, który od dawna króluje w środku pola łódzkiej drużyny, więc… nadzieja umiera ostatnia.