Większość dzieciństwa spędził w teatrze, gra na kilku instrumentach, jest fanem jazzu, a jako najważniejsze przeżycie związane ze sportem wspomina… tygodniowy staż w zespole NBA – w podcaście „Po gwizdku” Paweł Drechsler, jeden z asystentów Kazimierza Moskala dał się poznać jako człowiek, którego horyzonty sięgają znacznie dalej niż do granic świata futbolu.
– Lubię doświadczać nowych rzeczy i ciągnąć ludzi za język, żeby dowiedzieć się, czym się interesują. Zachęcam swoich współpracowników, ludzi ze swojego otoczenia do tego, żeby wychodzili poza świat piłki. Myślę, że ludzie pracujący w tym środowisku często nie dostrzegają tego, że ta piłka zaczyna ich przytłaczać, że męczy zarówno ich samych, jak i wszystkich dookoła. Często to osoby z zewnątrz, niezwiązane ze światem futbolu lepiej dostrzegają, że stali się jednowymiarowi, że nie można porozmawiać z nimi o niczym innym niż o futbolu. Zachęcam więc wszystkich dookoła, żeby interesowali się jak największą ilością rzeczy, żeby mieli dodatkowe pasje – już początek rozmowy z Pawłem Drechslerem zapowiadał, że futbol nie będzie jedynym tematem odcinka podcastu „Po gwizdku” z udziałem asystenta Kazimierza Moskala. Nic dziwnego, że jak przyznał prowadzący rozmowę Oskar Bugajny, wszyscy współpracownicy trenera, z którymi rozmawiał zachęcali go, by pytał Drechslera przede wszystkim o jego pozasportowe pasje, a nie o sam futbol.
Drechsler opowiedział m.in. o swoich trenerskich inspiracjach. Skąd u niego miłość do piłki w hiszpańskim wydaniu? – Jeżeli chcesz się rozwijać jako trener, to nie ma dla ciebie lepszej szkoły niż szkoła hiszpańska. Chodzi przede wszystkim o rozumienie gry – w hiszpańskiej szkole zawodnik ma rozumieć to, co dzieje się na boisku, ma przewidywać kolejne wydarzenia, ma być kreatywny i otwarty na nowe rozwiązania, unikać powtórzeń i schematów. Hiszpanie wychowują piłkarzy uniwersalnych – środkowi obrońcy często mają tam umiejętności rozegrania piłki na poziomie środkowych pomocników z innych krajów – wyjaśniał trener.
Nie zabrakło także tematu zagranicznych staży – Drechsler znany jest bowiem z tego, że gdy tylko ma taką okazję, lubi podglądać pracę najlepszych w trenerskim fachu. – Mam problem ze słowem „staż”. Staż to coś bardzo formalnego, potwierdzonego odpowiednią dokumentacją, zwykle jest on obowiązkowym elementem szkoleń trenerskich. W moim przypadku często to są bardziej nieformalne wizytacje. W takiej formule trzy razy przyglądałem się choćby Rayo Vallecano – klubowi, który stanowi pewien ewenement – jest zarządzany w trzecioligowym stylu, ma stary stadion i spore problemy finansowe, a i tak co roku potrafi postawić się największym potęgom LaLiga. Dwa razy udało mi się odwiedzić akademię Realu Madryt, co było sporym osiągnięciem, bo nie jest łatwo się tam dostać – Real bardzo boi się agentów, ludzi obserwujących i podbierających piłkarzy. Mój pierwszy wyjazd był bardziej zorganizowany, a na drugim byłem już na własną rękę i mogłem swobodnie przemieszczać się po ośrodku – wspominał.
Drechsler opowiedział też o tym, jak wpłynęło na niego wychowanie w artystycznym środowisku. – Moi rodzice są artystami – pracują w teatrze, śpiewają i występują na scenie. Prawie całe dzieciństwo spędziłem w teatrze – przyjeżdżałem z rodzicami na próby i spektakle, więc dość szybko poznałem pracowników teatru i wszystkie jego zakamarki. Dość szybko zainteresowałem się więc muzyką i do dzisiaj aktywności z nią związane pozostają moim ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu. Gram na gitarze i pianinie, choć próbowałem swoich sił jeszcze z kilkoma innymi instrumentami. Na trzydzieste trzecie urodziny dostałem od bliskich trąbkę i mogę pochwalić się, że pomimo tego, iż jest to trudny technicznie instrument, dość szybko nauczyłem się grać na niej kilka melodii. W muzyce tak, jak w innych dziedzinach życia – nie lubię odtwarzać, a tworzyć nowe rzeczy, więc na swoim komputerze mam sporo własnych muzycznych projektów – zdradził trener ełkaesiaków. Drechsler opowiedział też o muzyce, która towarzyszy mu najczęściej. – Moimi ulubionymi gatunkami są blues i jazz. Ulubiony zespół? Bardzo cenię Coldplay za to, że na każdym etapie swojej twórczości tworzą muzykę najwyższych lotów. Ulubiony album? Często słucham Kind of Blue Milesa Davisa, sporo Ludovica Einaudiego – opowiadał.
Piłka nożna nie jest jedynym sportem w życiu Drechslera. Jego wielką pasją jest koszykówka, której doświadcza nie tylko z perspektywy kibica, ale także trenera i… zawodnika. – Na piłkę nie potrafię już patrzeć jak kibic czy pasjonat – nawet gdy oglądam mecz zagranicznej ligi, staram się wyciągnąć z niego wnioski dotyczące taktyki czy zarządzania zespołem. Kibicowskie emocje zapewnia mi koszykówka, którą uwielbiam oglądać, zwłaszcza w amerykańskim wydaniu – w Stanach koszykówka jest kapitalnie opakowana, stanowi całościowe widowisko, nieograniczające się tylko do sportu. Dzięki współpracy z Marcinem Gortatem mogłem też poznać ten sport od strony trenerskiej – pracowałem jako trener przygotowania motorycznego podczas campów organizowanych przez Marcina. Byłem także na stażu w Washington Wizards, gdzie miałem okazję zobaczyć od środka koszykarską szatnię, poruszać się po całym obiekcie, uczestniczyć w rozgrzewce pierwszej drużyny – do dzisiaj wspominam tamten tydzień jako największe w moim życiu przeżycie związane ze sportem, żaden staż w zagranicznym klubie nie może się temu równać. Od czasu do czasu lubię pograć w koszykówkę – przez trzy czy cztery lata występowałem w amatorskiej lidze CNBA, w zespole, który założyliśmy razem z kolegami-byłymi piłkarzami – wspominał.
Pełnej rozmowy Oskara Bugajnego z Pawłem Drechslerem w ramach klubowego podcastu „Po gwizdku” można posłuchać TUTAJ.