
Siatkarki ŁKS-u Commercecon Łódź przegrały pierwszy mecz w Lidze MIstrzyń w tym sezonie. Łodzianki łapały wiatr w żagle po pewnym zwycięstwie w trzecim secie i mimo wysokiego prowadzenia w czwartym, przegrali cały mecz 1:3 z Dresdner SC.
ŁKS Commercecon Łódź wrócił do rywalizacji w Lidze Mistrzyń po jednosezonowej przerwie. W poprzedniej kampanii łodzianki występowały w Pucharze CEV, ale po zdobyciu wicemistrzostwa Polski w poprzednim sezonie Wiewióry wróciły do CEV Champions League.
W ostatnim meczu ŁKS-u udziału nie brała Regiane Bidias. Doświadczona nabawiła się urazu, który wykluczył ją ze starcia z BKS-em Bostik ZGO Bielsko-Biała, mimo że w klubie zrobiono dużo, żeby postawić ją na nogi. Istniało duże prawdopodobieństwo, że w środowy wieczór przeciwko Dresdner SC również nie wystąpi i rzeczywiście w pierwszej szóstce jej nie oglądaliśmy. Była za to Anastasiia Hryshchuk, którą rzadko oglądamy na boisku w tym sezonie.

ŁKS Commercecon Łódź miał dobry początek. Przy zagrywce Mariany Brambilli udało się uzyskać dwupunktową przewagę. W kolejnych minutach oglądaliśmy wyrównaną i niepozbawioną błędów grę obydwu zespołów. Na pewnym etapie seta ŁKS zaczął mieć spore problemy z dobrym przyjęciem zagrywki rywalek. Dresdner SC uciekł wtedy na sześć oczek (12:18). Później jednak na zagrywkę weszła ponownie w tym secie Mariana Brambilla. Sama posłała trzy asy serwisowe, a w pozostałych trzech akcjach na tyle utrudniła zadanie rywalkom, że te nie były w stanie wykończyć swojej akcji. Łodzianki doprowadziły do stanu 18:18. Obie drużyny wciąż miały problemy z przyjęciem, co dało nam sporo emocji w końcówce. Ostatecznie na przewagi wygrał zespół z Drezna.

Druga partia do pewnego momentu przebiegała podobnie, ale później znowu na kilka punktów odskoczyły zawodniczki z Niemiec. Tym razem atomowe i dokładne zagrywki Mariany Brambilli nie pomogły. Nie pomogło też pojawienie się na boisku jej rodaczki – Danieli Nunes Cechetto. ŁKS przegrał 20:25.
ŁKS Commercecon Łódź chcąc zdobyć punkty w tym meczu, musiał się zdecydowanie poprawić i tę poprawę widać było na początku trzeciego seta. Po ataku ze środka Anny Obiały łodzianki prowadziły 6:2. Trener Chyliński mógł liczyć na dobrze dysponowaną Marianę Brambillę. Brazylijka miała dużo okazji, żeby zaatakować tak, jak lubi, czyli mocno po skosie i większość tych ataków kończyło się powodzeniem. Wiewióry wygrały 25:17. Gra łodzianek wyglądała o niebo lepiej, niż w poprzednich partiach i fani z nadzieją czekali na czwartą odsłonę.

Wiewióry kontynuowały dobrą grę na początku czwartego seta. Asem serwisowym popisała się Anna Obiała, dzięki czemu ŁKS wygrywał 4:1. Było nawet jeszcze lepiej po pojedynczym bloku Sonii Stefanik (6:1). Szybko jednak gospodynie tę przewagę roztrwoniły. Po kilku minutach mieliśmy już remis 9:9. Minęła zaledwie chwila i ŁKS znów prowadzi wysoko 16:11. To jednak nadal nie była bezpieczna przewaga, bo rywalki momentalnie wyrównały i przy stanie 18:18 trener Chyliński poprosił o przerwę. Końcówka była o wiele bardziej emocjonująca, niż zapowiadały to wcześniejsze fazy tego seta. Po zepsutej zagrywce Anny Obiały mieliśmy remis 22:22. Dresdner SC miał dwie piłki meczowe, drugą z nich wykorzystał. ŁKS przegrał 23:25 i cały mecz 1:3.
ŁKS Commercecon Łódź 1:3 Dresdner SC
(24:26, 20:25, 25:17, 23:25)