– Jestem technicznym piłkarzem, lubię podejmować wyzwania, wykańczać akcje na boisku i wchodzić w wymianę podań z innymi ofensywnymi graczami. Chcę być wyzwaniem dla obrońców – mówił Norweg, gdy w styczniu przychodził do Widzewa. To słowa. Gorzej z czynami.
Jego sprowadzenie do łódzkiej drużyny zostało bardzo dobrze przyjęte przez kibiców. I nic dziwnego, bo Normann Hansen miał 27 lat (już 28), czyli nie jest jeszcze jak na piłkarza za stary, ale nie jest też żółtodziobem. Do Widzewa przyszedł z Sandefjord. To klub norweskiej ekstraklasy. Normann Hansen w poprzednim sezonie (system wiosna-jesień) zagrał w 26 meczach, w których strzelił 8 goli, a także miał 7 asyst. To naprawdę dobry wynik. Do tego skauci łódzkiego klubu oglądali go na żywo. Wydawało się, że Widzew trafił idealnie, tym bardziej, że sprowadził go bez odstępnego. Oczekiwania były spore. W klubie podkreślano zresztą, że norweski skrzydłowy ma nie tyko pomóc drużynie w awansie, ale to już transfer na PKO Ekstraklasę. Tak nawet skonstruowany był kontrakt piłkarza – umowa do końca sezonu w Fortuna 1 Lidze i przedłużenie o dwa lata w przypadku awansu. I tak się stało.
Normann Hansen nie miał ogromnej konkurencji. Nie bez powodu szukano właśnie lewoskrzydłowego, bo właśnie tam były braki. Norweg rywalizować miał głównie z Mateuszem Michalskim. W sumie wystąpił w 13 meczach w lidze. W dziewięciu wychodził w pierwszym składzie. Ani razu nie zagrał od początku do końca. Można powiedzieć, że rozkręcał się długo. W swoim ósmym spotkaniu w Widzewie – z GKS-em Jastrzębie – strzelił swojego pierwszego gola w nim. W następnej kolejce – przeciwko Koronie Kielce – dołożył drugiego i to była jego ostatnia bramka w czerwono-biało-czerwonych barwach. Trochę mało jak na prawie 800 minut spędzone na boiskach Fortuna 1 Ligi, chociaż jakiś udział w awansie Norweg oczywiście miał.
Piłkarze, szczególnie z zagranicy, potrzebują często więcej czasu, by się rozkręcić. Najlepszym przykładem jest Marek Hanousek, który początków w Widzewie też nie miał bardzo dobrych, a potem – w swojej drugiej rundzie w łódzkiej drużynie – stał się jego czołową postacią. Najnowszy przykład, to Martin Kreuzriegler. Austriak trafił na al. Piłsudskiego 138 po Normannie Hansenie, z którym grał w Sandefjord. Wiosną na zapleczu ekstraklasy zawodził. Teraz zbiera bardzo dobre recenzje. Po ostatnim meczu z Rakowem Częstochowa Kreuzriegler trafił nawet do jedenastki kolejki. Norwega w niej nie znajdziemy, bo w ogóle nie zagrał. Jego bilans w tym sezonie wygląda katastrofalnie, szczególnie jak na piłkarza, który miał być graczem na ekstraklasę. Konkurencji wciąż Normann Hansen nie ma dużej. Po lewej stronie w ataku Widzewa wychodzą najczęściej Bartłomiej Pawłowski albo Juliusz Letniowski, a nie jest to ich nominalna pozycja i mogą występować na innych.
W tym sezonie Normann Hansen wystąpił w siedmiu meczach w lidze, ale ani razu nie wyszedł w jedenastce. Uzbierał tylko 60 minut! Właściwie wszystkie jego występy były epizodyczne, bo tylko raz był na boisku więcej niż kwadrans. Może tych szans dostaje od trenera Janusza Niedźwiedzia za mało? Gdy jednak zagrał od początku w meczu Fortuna Pucharu Polski z KKS-em Kalisz, to zawiódł całkowicie. Po godzinie gry został zmieniony i było to nawet dość późno zważywszy na to, jak się prezentował. Później, w 9. kolejce, w meczu z Lechem Poznań, wszedł w 90. minucie. Z Cracovią – w 85. Ze Stalą Mielec i Rakowem Częstochowa nie zagrał już ani minuty. Czyli zamiast poprawiać swoją pozycję, jeszcze ją pogarsza.
CZYTAJ TEŻ: Trener Widzewa ma problem, ale chyba nie narzeka
Jak słyszymy w Widzewie, chociaż Normann Hansen jest zdrowy, to nie należy do ulubieńców trenera. Są zastrzeżenia do jego formy i zaangażowania: po prostu Norweg – w ocenie trenerów – ma nie dawać z siebie 100 procent. Teraz bliżej mu do Mattii Montiniego, który miał złe stosunki z Niedźwiedziem, nie grał i musiał odejść po rozwiązaniu kontraktu. Los Normanna Hansena wciąż jest w jego nogach i głowie. Do końca tegorocznych rozgrywek pozostały już jednak tylko sześć meczów. Nie zapowiada się, by Norweg poprawił swoją sytuację w drużynie. A w przerwie zimowej minie rok, od kiedy jest piłkarzem Widzewa. Minie jego druga runda w zespole I zamiast być lepiej, jak w przypadku Kreuzrieglera, to zbliża się do katastrofy.
2 Comments
Bez dania Hansenowi szansy gry,nigdy odpowiednio nie sklasyfikuje się tego zawodnika.Niedźwiedź musi odłożyć na bok wszelkie antypatie na temat Norwega i dać mu się wykazać w dłuższych okresach gry.Ja wierzę w Normana,bo nikt nigdy nie zapomina jak się gra i strzela bramki,zwłaszcza wtedy,kiedy robił to 8-10 miesięcy temu w lidze norweskiej.