Kilka dni zostało do zamknięcia okna transferowego. Widzew w końcu sięga po napastnika.
Saga związana z pozyskaniem nowej dziewiątki trwa od wielu tygodni. Na liście było sporo nazwisk, ale nie udało się nikogo z niej pozyskać. Część z nich wyciekła, wiele na pewno nie.
Mariusz Stępiński, Dawid Kownacki, Angel Rodado, Zan Celar, Sambou Soumane – to tylko kilku z piłkarzy, o których zabiegał Mindaugas Nikolicius. Znaleźli inne kluby, albo jak Stępiński i Senegalczyk Soumane zostali w dotychczasowych. Teoretycznie obaj wciąż są do wzięcia, byłego widzewiaka Omonia Nikozja nie zgłosiła do europejskich pucharów. Ale na górze listy Niko jest już ktoś inny.
Ma to być napastnik z mocnej ligi. Robert Dobrzycki, właściciel Widzewa, nie szczędzi środków, gotowy jest wyłożyć kolejne miliony, by wzmocnić atak, co jest w tej chwili konieczne. Drużynie idzie słabo, jedyny środkowy napastnik w kadrze Sebastian Bergier opuści niedługo trzeci mecz w tym sezonie.
Nie bez znaczenia jest fakt, że na ostatniej prostej imponujące transfery przeprowadziły Lech Poznań, Legia Warszawa i Pogoń Szczecin. Raków Częstochowa też wziął napastnika Imada Rondicia. A przecież to Dobrzycki miał być królem polowania. Zapowiadał, że Widzew wyda 4 mln euro na transfery. Już wydał o milion więcej, a to jeszcze nie koniec.
W tym tygodniu spodziewany jest kolejny ruch i – wszystko na to wskazuje – kolejny tego lata rekord transferowy Widzewa. Za Mariusza Fornalczyka klub zapłacił Koronie Kielce 1,5 mln euro. Teraz może to przebić. Finał tej sagi już niedługo.