Upadków Widzewa było kilka, ale żaden nie był tak dramatyczny, jak w 2015 roku. Nigdy nie było też tak szybkiej reaktywacji.
Kiedy Sylwester Cacek przejmował większościowy pakiet udziałów od Zbigniewa Bońka i Wojciecha Szymańskiego, zapowiadał, że nie interesują go mistrzostwa Polski, ale regularne występy w Lidze Mistrzów. Rzeczywistość była jednak brutalna. Pojawiły się problemy niezależne od Cacka, jak afera korupcyjna, w wyniku której żaden klub nie został potraktowany tak surowo jak Widzew.
WIDZEW MA STRATEGICZNEGO SPONSORA. TO REKORD W HISTORII KLUBU
Ale głównym powodem upadku była arogancja nowego właściciela i jego ludzi. Najpierw odsunięty został Boniek, później zwolniono trenera Michała Probierza, a następnie wszystkich z prawdziwej widzewskiej ekipy. W efekcie w 2015 roku drużyna zajęła ostatnie miejsce w 1. Lidze, a długi były tak wielkie, że nie było szans nawet na drugoligową licencję.
Ostatni mecz na zapleczu ekstraklasy Widzew rozegrał 6 czerwca, a niespełna miesiąc później obok powstającego nowego stadionu ogłoszono powstanie nowego klubu. Ojców założycieli było wielu, ale największe zasługi mieli Grzegorz Waranecki, Marcin Ferdzyn i Władysław Puchalski, dzięki którym pobity został rekord Polski w rejestracji nowego stowarzyszenia. Ostatni dokument został dostarczony tuż przed konferencją prasową, podczas której poinformowano o reaktywacji Widzewa.
Później droga do polskiej elity nie była łatwa. W odbudowie pomógł PZPN, ze Zbigniewem Bońkiem, a casting do nowej drużyny przeprowadzono w salonie samochodowym Stanisława Syguły. Widzew nie miał domu, musiał korzystać z gościny innych klubów. Nowe władze – niedoświadczone – popełniały błędy i gdyby nie akcja ratunkowa, mogło skończyć się katastrofą.
Odbudowa była mozolna i trudna, ale z pomocą kibiców – tych wykupujących karnety i tych, których firmy zostały sponsorami – Widzew wrócił na swoje miejsce, czyli do ekstraklasy. Nie można napisać, że mu się udało, bo owszem, w sporcie szczęście jest potrzebne, ale niewystraczające. Klub miał szczęście do ludzi, którzy byli jego kibicami. Od wymienionych wyżej ojców założycieli, przez braci Stępniów z Termotonu, właściciela i prezesa Dante, Przemysława Klementowskiego, Michała Sapotę, który sprowadził Murapol, Tomasza Stamirowskiego, Remigiusza Brzezińskiego, wielu innych, na Robercie Dobrzyckim kończąc.
Gdyby nie zaangażowanie poprzedników, nie doszłoby do przejęcia spółki przez jednego z najbogatszych Polaków i nie byłoby transferów porównywalnych z początkiem lat 90. XX wieku, kiedy Ludwik Sobolewski namówił do zainwestowania w Widzew najbogatszych łodzian, a efektem były dwa mistrzostwa Polski i awans do Ligi Mistrzów. Robert Dobrzycki dostał klub ułożony, z wielomilionową nadwyżką budżetową*, co zresztą sam podkreślał.
Jedynym problemem Widzewa były wyniki, a konkretnie ich brak. W sporcie pieniądze są bardzo ważne, ale jeszcze ważniejsza jest umiejętność ich wydawania. Z tym w Widzewie ostatnio nie było dobrze, podobnie jak z wyborem odpowiednich ludzi – od prezesów, przez trenerów, na zawodnikach kończąc.
Wraz z przejęciem spółki przez Roberta Dobrzyckiego zaczęła się nowa era, czego dowodem są choćby letnie transfery. Nie znaczy to jednak, że wcześniej Widzewa nie było, jak niektórzy usiłują nas przekonać. Był i miał się na tyle dobrze, że nowy właściciel nie musiał zaczynać od zera, ale ROZWIJAĆ klub. Tak jak to było 35 lat temu…
* PS. Przeczytałem niedawno wypowiedź prezesa Widzewa, że teraz jest ogromny budżet (prawda), a wcześniej był on „klejony na ślinę i sznurek”. Naprawdę? Chyba każdy prezes w Polsce (i nie tylko) chciałby tak kleić finanse, żeby mieć wielomilionową nadwyżkę. Ktoś się chyba mocno zagalopował i zapomniał, że od ponad dwóch lat stoi na czele zarządu Widzewa, co oznacza, że jest odpowiedzialny za jego wyniki, nie tylko finansowe.
Reaktywacja Tradycji Sportowych Widzew ŁódźRobert DobrzyckiWidzew Łódź
1 Comment
Na temat obecnego prezesa Widzewa już pisałem pod innym artykułem. Przytoczona w artykule wypowiedź tego osobnika (nie wymieniam jego nazwiska bo nie jest tego godny) dobitnie świadczy, że nie spełnia wymagań potrzebnych do piastowania tej funkcji. Jestem ciekawy kiedy w Widzewie zatrudnią prezesa z prawdziwego zdarzenia, bo ten facet to typ bez charyzmy, charakteru i do tego słup. Dlaczego rewolucja kadrowa nie objęła jego i vice prezesa. To są ludzie Stamirowskiego, jego klakierzy ale tylko do czasu, kiedy pojawił się Pan Dobrzycki. Kompletnie tego nie rozumiem. Pan Dobrzycki, doświadczony biznesmen dal się nabrać na wazelinę tego faceta i lizanie mu tyłka. On jest jak chorągiewka. W mgnieniu oka zmienił front i wypiął się na Stamirowskiego. Pokazał że jest lojalny wyłącznie wobec stołka prezesa i kasy. Taki ktoś tym bardziej nie powinien pełnić funkcji takiego klubu, jakim jest Widzew.