– Gdybyśmy rozegrali mecz Widzewa na takiej powierzchni, jestem wręcz przekonany, że cała płyta boiska byłaby do wymiany – powiedział Adam Kaźmierczak, wiceprezes PZPN.
Widzew, przed własną publicznością miał w niedzielę rozegrać mecz z Ruchem Chorzów. Przez obfite opady deszczu do spotkania nie doszło.
– Oba pola karne były odwodnione, ale woda wróciła po 15 minutach. Prognozy były takie, że nadal będzie padać. Najgorsze byłoby gdybyśmy zaczęli grać i po 15 minutach musielibyśmy skończyć mecz. Nie było gwarancji, że boisko będzie lepsze. Moim zdaniem 30, 40 procent murawy nadawało się do gry, a 70, 60 procent nie. To piłka nożna, gra się w nią także po ziemi. Chyba, że zmienimy dyscyplinę na grę tylko górą. Być może taki mecz miałby szansę się odbyć – mówił Tomasz Kwiatkowski, arbiter, który miał prowadzić zawody.
Czytaj także: Kibice Widzewa i Ruchu stanęli na wysokości zadania.
– Ekstraklasa ma przygotowane kilka terminów zapasowych właśnie na takie wypadki. Ja nie widziałem z bliska płyty boiska, ale nie od dziś wiadomo, że na Widzewie jest problem z drenażem, tym bardziej, że kilka kilometrów dalej, na al. Unii rezerwy ŁKS-u rozegrały swoje spotkanie. Na pewno nie zakładałbym złej woli sędziego. Wydaje się, że on chciał doprowadzić do rozegrania spotkania – powiedział Adam Kaźmierczak, wiceprezes PZPN.
Mecz prawdopodobnie mógłby się odbyć. Tylko co z tego, skoro to byłoby jedno z najbardziej kosztownych spotkań rozegranych na widzewskim obiekcie.
– Gdybyśmy rozegrali mecz na takiej powierzchni, jestem wręcz przekonany, że cała płyta boiska byłaby do wymiany – dodał Kaźmierczak.