ŁKS wychodzi do kibiców. Rok temu nie do pomyślenia, teraz kolejne akcje sprawiają, że coraz więcej młodych kibiców chce pojawiać się na al. Unii. Nic dziwnego, że łodzianie zajmują trzecie miejsce pod względem frekwencji w Fortuna 1 Lidze. Duża w tym zasługa Jakuba Olkiewicza, ale nie tylko, który odkąd wspiera elkaesiacki marketing rozpoczął szereg akcji, jak chociażby “WF z ŁKS-em”, które mają zainteresować najmłodszych meczami podopiecznych Kazimierza Moskala.
Filip Kijewski: ŁKS wychodzi do szkół z akcją “WF z ŁKS-em”. Rozwój fizyczny młodzieży jest dla was ważny?
Jakub Olkiewicz: Pomysł zrodził się w połowie wakacji. Naszą główną motywacją było zachęcenie dzieciaków do uczestnictwa w lekcjach wychowania fizycznego. Postanowiliśmy nakłonić naszych partnerów oraz zorganizować w klubie pulę prezentów, która trafi do uczniów oraz klas, które zanotują najwyższy wskaźnik obecności na lekcjach WF-u. My jako klub przekażemy karnety na rundę wiosenną i mniejsze gadżety związane z drużyną. Firma Melmak ufunduje trzy projektory multimedialne dla klas, które będą miały najlepszą frekwencją na zajęciach. Cel jest prosty. Chcemy, żeby łódzka młodzież miała jak najbliższą styczność ze sportem. Łódzki Klub Sportowy, podkreślę raz jeszcze Sportowy, to marka, która niesie za sobą ogromną odpowiedzialność związaną z propagowaniem sportu. Uznaliśmy, że wszystkie 20 placówek, które chcą wziąć udział w naszej akcji chcemy odwiedzić. Planowaliśmy, żeby zajęcia z piłkarzem odbyły się w każdej klasie, ale do tego może nie wystarczyć nam semestru, więc już teraz planujemy przedłużenie akcji o semestr wiosenny. Mamy nadzieję, że ta inicjatywa głęboko zakorzeni się w ełkeasiackim środowisku i będzie kontynuowana w każdym kolejnym roku szkolnym. Nie jesteśmy zresztą w tej misji propagowania roli WF-u sami, pomagają nam między innymi najemcy lóż skybox, Stowarzyszenie Kibiców czy Szkoła Gortata. Mamy nadzieję, że nasze wizyty w szkołach oprócz tego, że zachęcą młodzież do uprawiania sportu, zainteresują dzieci ŁKS-em. Widzimy, że wielu uczniów kompletnie nie interesuje się żadnym sportem, nie śledzą ani globalnej, ani lokalnej piłki, nie interesuje ich siatkówka, koszykówka, sport amatorski. Chcemy do nich dotrzeć, bo jako ŁKS mamy naprawdę szeroką ofertę. To nie tylko piłka, siatka i kosz. Mamy też boks, sztuki walki i inne dyscypliny, które pod egidą ŁKS-u można reprezentować. Stąd nasz plan, by zarażać sportem, a przez to też zarażać ŁKS-em.
Ekspansja na kolejne, łódzkie szkoły będzie trwała?
– Chcemy zacząć od szkół, które same zaprosiły nas do siebie. W każdej z nich trzeba liczyć po dziesięć klas. To jest praktycznie koło 200 klas do odwiedzenia. Chcemy też ruszyć z edycją wiosenną, utrzymując przy tym zainteresowanie tych placówek, które już są z nami. Na pewno nie będzie tak, że jeżeli szkoła znajduje się na terytorium, które jest dla nas nieosiągalne to odpuścimy. Zapraszaliśmy do udziału między innymi szkoły z Włocławka i Piotrkowa Trybunalskiego, ostatecznie spoza Łodzi mamy dwa zgłoszenia, ale liczymy, że kto nie zdecydował się na udział w pierwszej edycji – zrobi to już wiosną. Chcemy żeby szkół było jak najwięcej. To ile szkół uda nam się odwiedzić, nie ma co ukrywać – zależy też od tego jaka będzie kondycja całego ŁKS-u. Nie jest tajemnicą, że działania marketingowe są silnie uzależnione od tego co uda nam się zebrać z rynku. Projekt powstaje dzięki wsparciu małych sponsorów czy crowdfundingu na Patronite. Z tego miejsca apeluję, żeby te mniejsze firmy nie obawiały się nas wspierać, bo nie pogardzimy żadną, nawet najbardziej skromną kwotą. Wszystko co dostajemy od razu upłynniamy na gadżety i prezenty, tak żebyśmy nie chodzili do szkół z pustymi rękoma.
Skąd pomysł na tę akcję?
– Ten pomysł kiełkował podczas lekcji, które prowadziłem w Szkole Gortata. Mamy tam mnóstwo zdolnych dzieci, które uprawiają nie tylko piłkę, ale też hokej, siatkówkę. Patrząc na to jak tam sport przekłada się na zainteresowanie klubem, ewidentnie widać, że kto chciałby w Łodzi uprawiać sport na wysokim poziomie, w którymś momencie natknie się na ŁKS. Dzieciaki idą uprawiać piłkę czy siatkówkę, ale bardzo szybko pragną też oglądać piłkę czy siatkówkę, chodzić w koszulkach takich, jak ich idole i mieć ich podpisy na plakatach. Szkoła Gortata co roku pokazuje, że te związki procentują dla obu stron. Chcemy więc, żeby jak najwięcej szkół poszło w tę stronę.
Widziałem, że Adam Marciniak był zachwycony, że może pograć w piłkę z dziećmi. A jak inny zawodnicy?
– Jestem zwolennikiem tego, żeby piłkarze jak najczęściej wychodzili do kibiców. Nie tylko do szkół, ale żeby budowali relacje z fanami we wszystkich momentach. Dzięki temu kibice mogą przymknąć oko na więcej patrząc na ich wyczyny na boisku. Ale nie tylko, bo ważne jest żeby mieli świadomość ile codziennie robią dla całej rzeszy łodzian. Myślę, że kiedy przychodzą do szkoły, składają autografy, wiedzą, że jest dla kogo to robić, upewnia ich to, że jest to dla kogo robić. Na sektorach F1 i F6 gościmy zawodników z akademii i dzieci, dla których nasi zawodnicy mogą stać się idolami. Styczność z nimi podczas lekcji czy jakichś zajęć pozalekcyjnych musi budować pewność siebie u naszych zawodników, a radość wśród tych, których odwiedzają.
Niedawno drużyna spotkała się z przedszkolakami. Jak najmłodsi odebrali to spotkanie?
– Przedszkolaki to o tyle ważna grupa, że czasami i oni, i ich rodzice boją się stadionu. Natomiast po ostatniej wyciecze mamy odzew, że dzieciaki zaczęły z miejsca namawiać rodziców na wyjście na mecz. Dla niektórych Sandecja była trochę za późno, ale mam nadzieję, że na Arce stawią się w komplecie. W ramach rewizyty, wpadniemy do przedszkola, które odwiedzimy z pokazową lekcją ŁKS Schools i być może nawiążemy współpracę przy naszej flagowej akcji, którą jest promowanie sportu wśród dzieci w wieku przedszkolnym. W temacie ŁKS Schools warto zresztą śledzić nasze media społecznościowe, bo projekt zaczyna się rozrastać.
Czym dla ŁKS-u, jako klubu, taka akcja może zaprocentować w przyszłości?
– Już teraz widzimy spory odzew jeżeli chodzi, o niektóre szkoły, w tym Szkołę Gortata. Moim zdaniem są trzy drogi żeby przyciągnąć młodych fanów na stadion. Pierwsza to najbardziej naturalna, rodzice, które zabierają pociechę na stadion i od kołyski dobierają dla niej ukochany klub. Druga, również znana od lat, to aktywność osiedla, wpływ grupy rówieśniczej, która wyciąga na mecz kolegów z podwórka. Trzecia to właśnie szkoły, gdzie do tej pory nas nie było, z przyczyn obiektywnych. Kiedy mieliśmy jedną trybunę i graliśmy w ekstraklasie co mecz notowaliśmy komplety i nie było jak zaprosić dzieci. Później w czasach pandemii trudno było odwiedzać szkoły, które same uczyły w systemie zdalnym. Teraz nareszcie mamy swój dom, dom dla całej rodziny. Staramy się by bilety wreszcie trafiały również do szkół, tak jak ma to miejsce praktycznie w całej Polsce.
Dom dla całej rodziny to już nie tylko puste hasło. Nawet na galerze, można spotkać najmłodszych zagorzałych kibiców.
– Wydaje mi się, że po wszystkich zawieruchach, spadku z ekstraklasy, problemach organizacyjnych musimy to mozolnie odbudowywać. Mamy piękny, duży stadion. Znajdzie się miejsce dla wszystkich.
Z Jakubem Olkiewiczem rozmawiał Filip Kijewski