Już nie jest trzecim, ani drugim bramkarzem Widzewa. Konrad Reszka teraz jest numerem jeden. Na jak długo, to w dużej mierze zależy od niego.
Debiut w Widzewie na szczeblu centralnym ma już dawno za sobą. W ostatnim meczu poprzedniego sezonu z Odrą Opole ówczesny trener Marcin Broniszewski wprowadził go na boisko po przerwie. Reszka gola nie wpuścił, a Widzew wygrał 2:1.
Na kolejny występ musiał trochę poczekać. Już w tym sezonie, w 8. kolejce, tuż przed meczem z GKS-em Katowice kontuzji na rozgrzewce doznał Jakub Wrąbel. – To drobny uraz, ale przeszkadzał w rozgrzewce. Kuba próbował jeszcze, ale przed zejściem do szatni po rozgrzewce rozmawialiśmy z nim i zapadła decyzja, że nie zagra. Konrad był gotowy. Już wcześniej dostawał sygnały, że jesteśmy zadowoleni z jego pracy i podejścia. Mówiliśmy mu, jak ważny jest dla nas. Jego sytuacja jest podobna do tej, w jakiej był Jerzy Dudek w Realu Madryt. Był zmiennikiem Ikera Casillasa, wiadomo było, że nie będzie grał zbyt często, ale zawsze był gotowy. I z Konradem jest tak samo – mówił wtedy trener Janusz Niedźwiedź.
CZYTAJ TEŻ: Trener Widzewa: To moment, by przypomnieć wszystkim, o co walczymy
Gdy Reszka wchodził do bramki kibice Widzewa od razu wsparli wychowanka klubu. – To był bardzo trudny moment dla niego, bo decyzja o tym, że zagra zapadła nagle. Ale nagle kibice zaczęli skandować: „Konrad Reszka” i to było coś fantastycznego. To podniosło Konrada, a ja miałem ciarki. Aż podniosłem ręce do góry, bo byłem pod wielkim wrażeniem. Tak się właśnie wspiera. Konrad bronił dobrze i to też była zasługa kibiców – wspominał potem Niedźwiedź.
Później był jeszcze występ Reszki przeciwko GKS-wi Tychy i już ostatni w oficjalnym meczu z Górnikiem Polkowice w niedzielę. Żadnego z tych meczów Widzew nie przegrał. 24-latek wpuścił w nich tylko dwa gole. Ani razu nie zawiódł.
Mierzący 188 cm wzrostu Reszka jest wychowankiem Widzewa. – Zacząłem swoją przygodę z piłką w wieku 8 lat – opowiadał w klubowym radiu po debiucie przeciwko Odrze. – Z przerwami na grę w innych zespołach jestem w Widzewie od 10 lat. Zaczynałem na ul. Źródłowej, na obiektach wojskowych, przy rondzie Solidarności. Zawsze ciągnęło mnie do bramki, ale tata mi na to nie pozwalał, bo myślał, że mi się nie chce biegać. Próbowałem wtedy grać na stoperze, ale to był krótki epizod.
Przeszedł naprawdę długą drogę do bramki pierwszej drużyny. Grał oczywiście w drużynach juniorskich. Trafiał też na wypożyczenia do Sokoła Aleksandrów, Neru Poddębice i KS Kutno. Występował w rezerwach łódzkiego klubu.
– Pierwszy kryzys przyszedł dwa lata temu. Skończyło się moje wypożyczenie do klubu z Kutna. Moja karta zawodnicza należała do Widzewa, a ja byłem na testach w Sokole, ale tam mi nie wyszło. Wtedy sobie pomyślałem, czy faktycznie jest sens. Nie wiedziałem, czy mam trenować, czy nie lepiej pójść do pracy, a dodatkowo jeszcze studiowałem. Tata jednak mi kazał jeszcze poczekać – wspominał wtedy.
W końcu – w sierpniu 2020 roku – trafił na treningi pierwszego Widzewa i został zgłoszony do rozgrywek Fortuna 1. Ligi. Długo uchodził za bramkarza co najwyżej numer trzy w kadrze. Klub wolał wypożyczać bramkarzy z innych klubów. I tak na al. Piłsudskiego trafiali Vjaceslavs Kudrjavcevs i Miłosz Mleczko. O Reszce mówiło się, że jest potrzebny do gierek na treningach. Ale on cierpliwie czekał i solidnie trenował aż się doczekał. Wobec bardzo poważnej kontuzji Jakuba Wrąbla, teraz jest numerem jeden. W piątek w meczu przeciwko Odrze Opole to on stanie w bramce Widzewa.
Na pewno wspierać będą go koledzy z drużyny i trenerzy, którzy wypowiadają się o nim w samych superlatywach. Mówią m.in., że ma charakter. Murem za nim na pewno będą kibice, bo wychowanek klubu to ktoś więcej, niż piłkarz, którzy przyjechał na al. Piłsudskiego z innego miasta, czy kraju.
Ostatnim wychowankiem w bramce Widzewa był Maciej Humerski.
W Widzewie zapowiadają, że szukają nowego bramkarza, bo w kadrze są tylko Reszka i 18-letni Mateusz Ludwikowski, który nie ma żadnego doświadczenia. To za mało. Na celowniku są m.in. piłkarze z Ukrainy, ale też z Polski. Był pomysł zakontraktowania Leonida Otczenaszenki, Ukraińca z polskim paszportem, który stracił pracę po tym, jak GKS Bełchatów wycofał się z eWinner 2. Ligi, ale poszukiwania trwają. Być może klub będzie mógł jednak skorzystać z wypożyczenia bramkarza z innego klubu wobec kontuzji Wrąbla. Nowego bramkarza Widzew może mieć już w przyszłym tygodniu.
Poszukiwany jest zawodnik o umiejętnościach, które pozwolą mu być numerem jeden. Oczywiście najpierw będzie musiał okazać się lepszy od Reszki. Na razie numerem jeden jest on. Od niego zależy, czy zostanie nim na dłużej. Być może będziemy świadkami, jak Reszka zmienia się w Orła.