Widzew chciałby sprowadzić Marcela Łubika, ale jest problem.
20-latek z powodzeniem gra w pierwszoligowym GKS-ie Tychy. W tym sezonie wystąpił we wszystkich 31 meczach ligowych od pierwszej do ostatniej minuty. Uznawany jest – całkowicie zasłużenie – za jednego z najlepszych bramkarzy na zapleczu ekstraklasy.
GKS zajmuje 8. miejsce w tabeli i ma szansę na udział w barażach o awans.
CZYTAJ TEŻ: Widzew szuka skrzydłowych. A może stary znajomy?
Łubik trafił do Tychów w czerwcu ubiegłego roku. Klub ze Śląska wypożyczył go do końca sezonu z FC Augsburg, który gra w Bundeslidze. Łubikowi, który wychował się w tym klubie, trudno jeszcze przebić się do składu. Grał tylko w drugim zespole. Stąd pomysł na wypożyczenie, by się ogrywał i nabierał doświadczenia. I to działa.
Widzew latem ma przejść kadrową rewolucję, ludzie Mindaugasa Nikoliciusa, dyrektora sportowego łódzkiego klubu, szukają piłkarzy na każdą pozycję, także na bramkę. Co prawda nr 1 jest Rafał Gikiewicz, który niedawno przedłużył kontrakt na kolejny sezon, ale nie jest powiedziane, że ma abonament na grę w pierwszym składzie. W kadrze są jeszcze Jan Krzywański oraz Mikołaj Biegański, ale pierwszemu kończy się kontrakt, a drugi (ma umowę do czerwca 2026) nie ma dużych szans, by przebić się do jedenastki. Na pewno więc Widzew potrzebuje jeszcze jednego bramkarza. I na czele listy klubu jest właśnie Marcel Łubik.
FC Augsburg ma jednak plany związane z 20-latkiem. Jak donosi Szymon Janczyk z portalu Weszło, klub z Niemiec wiąże z nim przyszłość i odrzucał już oferty rzędu 2 mln euro. “Augsburg ma w umowie opcję gwarantującą automatyczną prolongatę umowy Łubika o rok, jednak golkiper może podpisać nowy, długoletni kontrakt z zespołem” – pisze dziennikarz.
W grę wchodzi za to kolejne wypożyczenie, ale to akurat nie bardzo interesuje Widzew. W klubie muszą rozpatrzeć kilka opcji. Zrezygnować z Łubika i spróbować ściągnąć nr 2 z listy bramkarzy albo zdecydować się na wypożyczenie przebijając pewnie inne chętne kluby. Może też oczywiście spróbować kupić młodego bramkarza, co póki co wydaje się mało prawdopodobne. Co prawda budżet transferowy klubu na lato to nawet 4 mln euro, ale Robert Dobrzycki, nowy szef Widzewa, zapowiadał już, że klub raczej nie zamierza płacić za piłkarza 1,5 miliona euro czy więcej.