Paweł Zieliński przez kilka sezonów był graczem Widzewa. Teraz gra w czwartej lidze. A do łódzkiego klubu pozostał mu żal. – Muszę przyznać, że pod koniec mojej przygody w Widzewie nieładnie mnie potraktowano – przyznaje.
Brat reprezentanta Polski Piotra (Inter Mediolan) występował w łódzkiej drużynie od sezonu 2021/2022. Był czas, że był ważną postacią zespołu. Po ostatnim sezonie klub zdecydował jednak, że nie przedłuży z nim kontraktu.
CZYTAJ TEŻ: Dlaczego Widzew przegrał z Legią? To trener popełnił błąd?
34-latek wrócił do rodzinnych stron i został zawodnikiem Orła Ząbkowice Śląskie, w którym stawiał pierwsze piłkarskie kroki. – Z pewnością jest to miłe, natomiast szczerze mówiąc, myślałem, że po odejściu z Widzewa zakotwiczę jeszcze na sezon, może dwa na poziomie centralnym. Będąc wolnym zawodnikiem, liczyłem na ciekawe oferty. Zapytania się pojawiły, głównie z klubów pierwszoligowych, niestety nie były dla mnie atrakcyjne i postanowiłem, że zjadę tutaj w rodzinne strony i rekreacyjnie będę kontynuował grę w piłkę w miejscowym Orle – mówi piłkarz w rozmowie z portalem Polska Piłka.
Zieliński wrócił też do końcówki swojego pobytu w Widzewie i nie są to wspomnienia miłe. – Im bliżej przedłużenia kontraktu, tym klub stopniowo odsuwał mnie od treningów. Trenowałem z boku, obserwując trening pozostałych zawodników, więc domyślałem się, co się święci. Muszę przyznać, że pod koniec mojej przygody w Widzewie nieładnie mnie potraktowano, mimo że poprzednią rundę zaczynałem, jako podstawowy zawodnik. Nie ukrywam, że byłem trochę zniesmaczony tym, co się wydarzyło, jednak z czasem ten żal minął – mówi i dodaje: – Coraz mniej trenowałem z drużyną, nagle przestałem jeździć na mecze. Trener wolał zabrać jednego zawodnika mniej, niż mieć ten „komplet”, ale nie ma co rozpaczać, taki jest futbol.
CZYTAJ TEŻ: Antoni Klimek znów poza kadrą Widzewa. Dlaczego?
Były widzewiak twierdzi również, że wszystko przez jego… wiek. – Na jednej z ostatnich rozmów z trenerem, dyrektorem sportowym z ich ust wyłącznie padał taki argument. Mnie jednak trochę nie chce się wierzyć, że był to jedyny powód. Cały czas byłem w dobrej dyspozycji fizycznej, nie odstawałem od młodszych kolegów, więc sądzę, że to była zwyczajna wymówka, w końcu na czymś trzeba było się oprzeć… – powiedział.
Zieliński przyznał również, że nadal nie może pogodzić się z tym, że jest już zawodnikiem czwartej ligi, bo miał w sobie jeszcze chęci i zapał do występów na wyższym poziomie. – Przyznam szczerze, że jak na razie przez większość czasu spędzonego tutaj mierzę się z kryzysem mentalnym, ale chcę już o tym zapomnieć i oswoić się z faktem, że skończyłem z profesjonalną piłką – mówi.