Widzew zremisował w meczu 19. kolejki PKO BP Ekstraklasy 1:1 z Jagiellonią Białystok. Kolejny raz w tym sezonie widzewiacy nie wykorzystali rzutu karnego.
Łodzianie byli w starciu z Jagą zespołem zdecydowanie lepszym. Przeważali praktycznie przez cały mecz, stwarzali sobie niezłe sytuacje bramkowe, ale razili nieskutecznością i starczyło to do strzelenia tylko jednego gola. Trzeba powiedzieć jednak jasno, że czerwono-biało-czerwoni powinni strzelić przynajmniej jedną bramkę więcej. Widzew w pierwszej połowie miał rzut karny, ale nie wykorzystał go Juliusz Letniowski.
Po meczu o całą sytuację zapytany został Bartłomiej Pawłowski, na którym doszło do przewinienia, za które podyktowana została “jedenastka”. – Tak bywa w piłce. Najlepsi zawodnicy na świecie nie strzelają rzutów karnych, nam też się to zdarza. Oczywiście to jest najdogodniejszą sytuacja do strzelenia bramki i musimy nad tym popracować, bo zbyt często marnujemy te “jedenastki”. Co do wyboru strzelca, to nie było tu zasady “faulowany nie strzela”. Julek od początku był wybrany jako pierwszy, ja byłem drugi – powiedział najskuteczniejszy zawodnik Widzewa w tym sezonie.
Jeden nie wykorzystany rzut karny nie jest powodem do zmartwień. W przypadku łodzian mówimy jednak o pewnej regularności, co zdecydowanie może martwić. W tym sezonie to już trzecia “jedenastka” niewykorzystana przez Widzew. Wcześniej w meczu ze Śląskiem Wrocław pomylił się Pawłowski, a w starciu z Zagłębiem Lubin golkiper obronił strzał Marka Hanouska. Wtedy jednak zapadła decyzja o powtórzeniu karnego, bo obrońca lubinian za szybko wbiegł w pole karne. Do piłki podszedł Martin Kreuzriegler i nie dał szans Kacprowi Bieszczadowi. Austriak wykonywał także rzut karny w meczu z Pogonią w poprzedniej serii gier. Wtedy również się nie pomylił. Mimo to, jak na dłoni widać, że Janusz Niedźwiedź ma nad czym pracować ze swoimi podopiecznymi.
W piątek Pawłowski miał duży udział zdobyciu przez Widzew bramki. To on nadał ton akcji, którą po podaniu Ernesta Terpiłowskiego wykończył Dominik Kun. – Gramy ze sobą już jakiś czas, każdy z nas wie na co może liczyć od drugiej osoby. Stąd między innymi ta akcja bramkowa. Wiedziałem, że Ernest dobrze czuje się w takich sytuacjach i dlatego zagrałem mu taką piłkę. Był moment gdy na chwilę się cofnęliśmy, ale to raczej normalne. Nie da się atakować cały mecz, czasem trzeba się umieć cofnąć. Szukaliśmy cały czas pojedynków szybkościowych, graliśmy im za plecy, dochodziliśmy do strzałów. Powinniśmy zamknąć ten mecz, bo mieliśmy ku temu okazje – zakończył zawodnik czerwono-biało-czerwonych.
ZOBACZ TAKŻE>>>Widzew stracił dwa punkty z Jagiellonią Białystok