W XXI wielu tylko dwóch piłkarzy przeszło z polskiej ekstraklasy do hiszpańskiej. Jednym z nich był Bartłomiej Pawłowski, który wiosną będzie grał w Widzewie.
Żaden transfer, nawet najlepszego piłkarza świata, nie daje 100-procentowej pewności, że się sprawdzi. Mylą się nawet najlepsi, obserwujący zawodników nawet nie miesiącami, ale wręcz latami. Leo Messi błyszczał w Barcelonie, a w PSG zawodzi, podobnie jak Eden Hazard w Realu Madryt. Bliżej nas, rozczarowują Ricardinho w ŁKS-ie czy Abdul-Azoz Tetteh w Widzewie. Z drugiej strony, trudniej pomylić się biorąc gwiazdę niż kandydata na takową.
Ale do rzeczy. Widzew ogłosił, że Bartłomiej Pawłowski miał w poniedziałek testy medyczne i jeśli je zaliczy, zostanie jego zawodnikiem. To oznacza, że wróci do klubu po dziewięciu latach. Odkąd Śląsk Wrocław ogłosił, że go już nie chce, kibice dyskutują, czy powinien znów zagrać w ich ulubionym zespole. Argument na “nie” jest jeden – że nie sprawdził się w poprzednim klubie w ekstraklasie.
Pozostali albo w najwyższej ligach mieli epizody, albo do nich nie dotarli. Na ich tle Pawłowski jest gwiazdą, bo w najwyższych ligach rozegrał 183 spotkania. Snajperem nigdy nie był, ale strzelił w nich 23 gole, o trzy więcej niż pozostali razem wzięci w polskiej ekstraklasie.
Pawłowski jest jednym z dwóch Polaków, którzy w XXI wieku trafili do Hiszpanii z naszego kraju (drugim jest Cezary Wilk). Nowego widzewiaka pozyskała wówczas Malaga. Miał wtedy 21 lat, kariery nie zrobił, ale gola strzelił, co poprzednio udało się Cezaremu Kucharskiemu w Sportingu Gijon w sezonie 1997/1998.
Pochodzący z Ozorkowa napastnik ma dopiero 29 lat i przez kilka sezonów może być silnym punktem drużyny. W Widzewie nawet jego największą gwiazdą, taką, jaką był przed wyjazdem do Malagi. W ofensywie trener Janusz Niedźwiedź ma z kogo wybierać, lecz jak mówi przysłowie, od przybytku głowa nie boli. A jeśli boli, to jest to przyjemna niedogodność, gdyż konkurencja wymusza postęp.
Przede wszystkim jednak Pawłowski deklaruje, a potwierdzają to czyny, że jest widzewiakiem. A tego Widzewa w Widzewie było ostatnio niewiele. Wrócił do siebie i tak jak dziesięć lat temu łatwiej mu będzie się odbudować i okazać, że jest dobrym piłkarzem. Widzew może na tym tylko zyskać, bo przy tym transferze odpada jeden kłopot – adaptacja w nowym otoczeniu: Pawłowski wraca do siebie!