Zawodnicy Łódzkiego Klubu Sportowego mieli kilka doskonałych okazji, ale nie byli w stanie strzelić gola w starciu z Górnikiem Zabrze. Jedną taką sytuację wykorzystali zabrzanie i to oni po ostatnim gwizdku cieszyli się ze zdobycia trzech punktów.
Już w pierwszych minutach widać było, że ŁKS będzie próbował prowadzić grę tak, jak nas do tego przyzwyczaił w poprzednich meczach jeszcze za kadencji trenera Kazimierza Moskala.
Bardziej konkrety był natomiast Górnik, a akcje gości brały się głównie z prostych strat ełkaesiaków w środku pola. Mimo kilku stałych fragmentów gry zabrzanie nie byli jednak w stanie zatrudnić Arkadiusza Malarza.
W 28. minucie ŁKS mógł, a nawet powinien prowadzić… Nie, ŁKS musiał prowadzić, bo takie okazje wykorzystuje się w juniorach, nie mówiąc o PKO Ekstraklasie. Dobry strzał z 16. metra oddał Pirulo, Chudy sparował piłkę do boku. Futbolówka trafiła pod nogi Ratajczyka, który jednak nie trafił z pięciu merów do pustej bramki.
Już trzy minuty później kolejnej wyśmienitej okazji nie wykorzystał Jakub Wróbel. Snajper ŁKS-u doszedł do piłki dośrodkowanej z rzutu wolnego, ale źle przystawił głowę i ostatecznie uderzył niecelnie.
ŁKS przejął inicjatywę i co kilka minut budował składne akcje. Piłkarze ŁKS-u nie potrafili postawić „kropki nad i”.
Tę postawił w 36. minucie Giakoumakis. Akcję bramkową Górnika zainicjowało niedokładne podanie Macieja Dąbrowskiego na własnej połowie. Piłkę przejął Prohazka, podał do Angulo, który źle przyjął piłkę. Futbolówka jednak szczęśliwie trafiła pod nogi Greka, a ten silnym strzałem z pierwszej piłki pokonał Arkadiusza Malarza.
Tuż przed przerwą bliski wyrównania był Pirulo, ale jego strzał w ostatniej chwili dość szczęśliwie zablokował Wiśniewski i do przerwy było 0:1.
Po przerwie ŁKS nie ruszył na rywala, by zdobyć gola wyrównującego. To mogło się zemścić w 56. minucie, kiedy to Bochniewicz strzelił głową z 3 metrów, ale kapitalną paradą popisał się Malarz. Dzięki tej interwencji kapitana ŁKS-u łodzianie wciąż byli w grze.
W 65. minucie spotkania ponownie kapitalną szansę zmarnował Ratajczyk. Młody zawodnik ŁKS-u znowu dopadł do piłki w polu bramkowym Chudego, ale tym razem piłkę zmierzającą do siatki wybił z linii bramkowej Bochniewicz.
Pech nie opuścił ŁKS-u do końca meczu. Mimo przejścia na system z dwoma napastnikami, łodzianie nie byli w stanie strzelić gola przegrali z Górnikiem 0:1, praktycznie przekreślając i tak znikome szanse na utrzymanie w PKO Ekstraklasie.
ŁKS Wojciecha Stawowego grał tak, jak można się było tego spodziewać. Łodzianie długo wymieniali piłkę, ale niestety brakowało konkretów w postaci dużej liczby celnych strzałów, asyst czy goli. Remis prawdopodobnie byłby bardziej sprawiedliwym wynikiem, ale za 2-3 dni już nikt nie będzie o tym pamiętał…
ŁKS – Górnik Zabrze 0:1 (0:1)
0:1 – Giakoumakis (36’)
ŁKS: Malarz – Grzesik, Moros, Dąbrowski, Vidmajer (83. Klimczak), Wolski (76. Sekulski), Srnić, Trąbka, Pirulo (66. Dominguez), Ratajczyk, Wróbel
Górnik: Chudy – Vasilantonopoulos, Wiśniewski, Bochniewicz, Janza, Prochazka, Manneh (72. Matuszek), Jirka (89. Koj), Jimenez, Giakoumakis (72. Krawczyk), Angulo
fot. Marian Zubrzycki