– Chylę czoła przed Szymonem Ostrowskim, który dźwignął to spotkanie. Trenował z zespołem dzień przed meczem i był na rozruchu w dniu meczu – powiedział Karol Kłos, środkowy PGE Skry Bełchatów.
PGE Skra Bełchatów wygrała w Pucharze CEV z Neftochimikiem Burgas. Nie było łatwo, bo do Bułgarii poleciało tylko ośmiu bełchatowian. Reszta siatkarzy musiała zostać w Polsce, bo wykonane przed wylotem testy na koronawirusa dały wynik pozytywny.
Szczególne słowa uznania należą się Szymonowi Ostrowskiemu. Osiemnastoletni rozgrywający do tej pory grał w trzecioligowych rezerwach Skry, a w Burgas poprowadził zespół do zwycięstwa. – Chylę czoła przed Szymonem, który dźwignął to spotkanie. Trenował z zespołem dzień przed meczem i był na rozruchu w dniu meczu – powiedział Karol Kłos, środkowy PGE Skry Bełchatów.
Teoretycznie drużyna z Bełchatowa mogła oddać mecz walkowerem i o awans powalczyć w Polsce. Skra musiałaby wtedy wygrać, a o awansie zadecydowałby złoty set. – Bardzo cieszy, że dźwignęliśmy to wyzwanie. Mogliśmy odpuścić to spotkanie i dostać 0:3. Wracamy do Polski z 3:2 i mam nadzieję, że u nas będzie już łatwiej – powiedział Kłos.
Gorąca atmosfera z trybun przeniosła się na boisko. Robert Taht został ukarany kartką, prawie doszło do rękoczynów. – Było żywiołowo, kibice wspierali gospodarzy w swojej hali, chociaż nam było zimno. Mimo wszystko sędziowie nie wykonywali swojej pracy źle. Musieli kilka razy nas utemperować, posypało się kilka kartek… Fajnie, że mimo wielu problemów ostatecznie dotarliśmy do Burgas, wygraliśmy, czyli zrobiliśmy to, co mieliśmy zrobić i to z uśmiechem na ustach. – zakończył środkowy PGE Skry Bełchatów.
Rewanż z Neftochimikiem, Skra rozegra 18 styczna. Gospodarzom do awansu do ćwierćfinału wystarczy wygrana 3:1.
fot: PGE Skra Bełchatów