Kolejny raz w tym sezonie o losach meczu PGE Skry zdecydować musiał tie-break. Bełchatowianie tym razem byli górą, ale ile warte będzie to zwycięstwo, okaże się w rewanżu we Francji.
Po wyrównanym początku PGE Skra Bełchatów przejęła inicjatywę przy zagrywce Milada Ebadipoura, wychodząc na prowadzenie 10:6. Gospodarze kontrolowali sytuację na parkiecie i wydawało się, że pewnie zmierzają do szczęśliwego dla siebie końca seta. Zaczęli jednak popełniać błędy. Dwa razy w ataku pomylił się Robert Taht, a gdy jeszcze asem popisał się Dmytro Teriomenko, goście wyszli na prowadzenie 22:21, a Slobodan Kovac musiał wziąć czas.
Na niewiele się to zdało, bo bełchatowianie zaraz stracili kolejny punkt. Dopiero druga przerwa dała efekt, który punktową zagrywką potwierdził Aleksandar Atanasijević. Serb pomylił się jednak w trudnej sytuacji w ataku i to Francuzi mieli pierwszą piłkę setową. Jej jeszcze nie wykorzystali, ale dwie akcje później znów, tym razem w przyjęciu, błąd popełnił Taht i premierowa partia padła łupem przyjezdnych.
W kolejnej odsłonie PGE Skra mozolnie odbudowywała swoją pozycję. Swoje grzechy odpokutować zdecydował się jednak Taht, który dwoma asami wyprowadził bełchatowian na prowadzenie 12:10. Przy kolejnej jego zagrywce koledzy postawili szczelny blok i gospodarze wreszcie odzyskali komfort prowadzenia gry. Tym razem nie dali się już podejść i choć rywal skrócił napierał, udało się uspokoić sytuację. Znów rozstrzygająca okazała się zagrywka, ale tym razem dwukrotnie zapunktował nią Mikołaj Sawicki. Kilka chwil później Żółto-Czarni mogli cieszyć z pierwszego wygranego seta.
Jak bardzo tego zwycięstwa potrzebowali zawodnicy Kovaca, pokazała kolejna partia. Bełchatowianie grali ją już na dużo większym luzie, pokazując coraz więcej swoich atutów i spychając do defensywy gości. Gdy drużyna z Francji próbowała się odgryzać i mogło się wydawać, że nawet łapie swój rytm, rozpędzeni gospodarze tłumili każde niebezpieczeństwo w zarodku, a gdy trzeba było wrzucić wyższy bieg w decydującej części seta, swoje znów na zagrywce zrobił 23-letni Sawicki.
Otwarcie czwartej odsłony asem Mateusza Bieńka miało zwiastować szybki koniec gości, ale VB Tours nie dawało za wygraną, a nawet przejęło inicjatywę, rozpaczliwie walcząc o przedłużenie meczu. Skra znalazła się w poważnych tarapatach. Potrzebne były zmiany. Więcej spokoju dało wprowadzenie do gry Dicka Kooya, a gdy w pole serwisowe ponownie prosto z kwadratu dla rezerwowych powędrował Sawicki, rywale znów stanęli jak wryci i pozwoli mu zdobyć kolejne w tym meczu punkty bezpośrednio z zagrywki. Chwilowy zryw nic jednak nie dał i przyjezdni doprowadzili do tie-breaka.
Dla PGE Skry Bełchatów był to już jedenasty tie-break w sezonie! Wcześniej wygrała sześć z nich, w tym oba w Pucharze CEV, ale teraz poprzeczka zdawała się powędrować dużo wyżej niż w przypadku przeciwników z Bułgarii czy Rumunii. Inicjatywa przechodziła z rąk do rąk. Kluczowa okazała się zagrywka Karola Kłosa, który przy stanie 13:12 zmusił do błędu w odbiorze Luciano Palonskiego i dał swojej drużynie bufor niezbędny do wygrania decydującej partii. Mecz udanym atakiem ze skrzyła zakończył Taht, który mimo nieudanego początku w pełni zasłużenie wybrany został zawodnikiem meczu.
GROT BUDOWLANI ŁÓDŹ AWANSUJĄ DO FINAL-FOUR PUCHARU POLSKI?
Bełchatowianie mają przed rewanżem minimalną przewagę i mogą pokusić się o awans do finału tegorocznej edycji Pucharu CEV. Muszę jednak wygrać, mecz lub złoty set w przypadku porażki 2:3, w zaplanowanym wstępnie na 2 marca rewanżu we Francji.
Skład PGE Skry Bełchatów: Karol Kłos, Robert Taht, Milad Ebadipour, Aleksandar Atanasijević, Grzegorz Łomacz, Mateusz Bieniek, Kacper Piechocki (libero) oraz Damian Schulz, Mikołaj Sawicki, Dick Kooy.