Kto nie był tego dnia na stadionie Króla niech żałuje. ŁKS przy wsparciu kibiców wyrwał zwycięstwo w doliczonym czasie gry.
Przed meczem dochodziły do nas sygnały, że ŁKS zmaga się z plagą kontuzji i skład, który Kazimierz Moskal wystawi na mecz z Koroną znacząco będzie się różnił od tego, który walczył o punkty z Ruchem Chorzów. Zabrakło Bartosza Szeligi, a na skrzydłach zagrali Maciej Śliwa i Dani Ramirez. W wyjściowej jedenastce pozycję defensywnego pomocnika obsadził Mieszko Lorenc. Najwięcej zmian Moskal dokonał w obronie. Zamiast Adama Marciniaka i Nacho Monsalve zagrali Marcin Flis i Adrien Louveau. Kapitanem zespołu został wracający po urazie Kamil Dankowski.
Pierwsza połowa zaczęła się niemrawo. Korona na długo zamknęła ŁKS na jego połowie, ale nie oddawała strzałów. Z niespotykaną pewnością siebie grał Loveau. Francuz nie ustrzegł się błędów, ale wszystkie naprawił. Jeżeli ktoś miał przekonać się do Egijella Hotiego, to na pewno nie po tym meczu. Albańczyk nadal grą irytująco. Niedostatki umiejętności stara nadrabiać się agresją, a przez to ŁKS traci piłkę. Po jednym z jego fauli przed polem karnym, niezwykle trudne uderzenie z wolnego wspaniale wypiąstkował Bobek.
Ile ŁKS-owi daje Ramirez można było przekonać się już w poprzednich spotkaniach, ale dopiero z Koroną jego ciężka praca przyniosła gola. Akcję napędził Piotr Głowacki. Podał do Ramireza, który wpadł w pole karne, rozciągnął akcję na skrzydło do Dankowskiego. Prawy obrońca ŁKS-u dośrodkował, a przy piłce znowu był Hiszpan. Przy próbie strzału został sfaulowany. Szymon Marciniak podyktował rzut karny, który pewnym strzałem zdobył pierwszego gola dla beniaminka w ekstraklasie. Łodzianie schodzili na przerwę prowadząc.
Rozpoczęła się druga połowa, a ełkasiacy coraz częściej przebywali na połowie rywala. Na boisku pojawił się Stipe Juric, który zmienił Janczukowicza. Dwa razy do dogodnych okazji dochodził Śliwa, ale jego strzały blokowali obrońcy. Wynik mógł podwyższyć Louveau. Wbiegł w pole karne, uderzył głową i miał sporo pecha, bo piłka odbiła się od linii i wróciła do gry. Chwilę później strzał głową kielczanina obronił Bobek. Gdyby wpuścił, fani mogliby mieć pretensje do Dankowskiego, który pozwolił skrzydłowym Korony ustawić piłkę i dośrodkować.
Ramirez jedną z najlepszych akcji ŁKS-u przypłacił zdrowiem. Podał prostopadle do Juricia, i chciał kontynuować akcję, ale w pewnym momencie upadł na boisko. Moskal dokonał wymuszonej zmiany. Postawił na Adama Marciniaka. Na boisku pojawili się również Artemijus Tutyskinas i Grzegorz Defensywna gra
ŁKS-u zemściła się na kilka minut przed końcem. Ręka w polu karnym zagrał Loveau. Chociaż sędzia najpierw nie zauważył przewinienia to po analizie VAR podyktował rzut karny. Adrian Dalmau pokonał Bobka. Był remis, a ŁKS nie miał na boisku zbyt wielu ofensywnych piłkarzy, którzy mogliby przechylić szalę zwycięstwa na jego stronę.
Ale ŁKS ruszył do obrabiania strat. Emocji jakie temu towarzyszyły w pełni doświadczył tylko ten, kto był na stadionie Króla. Beniaminek próbował kilka razy. Mokrzycki, gdy tylko piłka zbliżała się do połowy boiska popisywał się niesamowitymi odbiorami. Glapka i Dankowski dośrodkowywali jak szaleni. W końcu upragnionego gola, głową strzelił Tutyskinas. Stadion eksplodował. 11 tys. fanów, którzy sierpniowego wieczoru pojawili się na al. Unii ponieśli zespół do zwycięstwa. Lepszej dawki motywacji przed derbami ŁKS nie mógł sobie wymarzyć.
ŁKS – Korona Kielce 2:1 (1:0)
1:0 Ramirez 28.
1:1 Dalmau 88.
2:1 93. Tutyskinas
ŁKS: Bobek – Głowacki, Flis, Loveau, Dankowski – Mokrzycki, Lorenc, Hoti – Ramirez, Janczukowicz, Śliwa
1 Comment
he he he… gdyby nie Varciniak….z karnym z kapelusza to nie było by tego ledwo ledwo wywalczonego z Krononą zwycięstwa. to są fakty, warto to w tych kategoriach zrozumieć. nie każdy mecz sędziować będzie Varciniak…..
Psv poza tym korona dużo lepsza