W minionym sezonie grali słabo i irytowali. Teraz grają bardzo dobrze i trudno wyobrazić sobie Widzew bez nich.
Poprzedni sezon był dla Widzewa całkowicie nieudany. Drużyna miała walczyć o awans do PKO Ekstraklasy, ale zawiodła – grała słabo, wygrywała rzadko i zakończyła rozgrywki dopiero na dziewiątym miejscu. Nie udało się nawet awansować do baraży. Za to wszystko zapłacili trenerzy – pracę stracił najpierw Enkeleid Dobi, a potem Marcin Broniszewski. Za nimi duża grupa piłkarzy. Pożegnano ich jedenastu, w tym m.in. Mateusza Możdżenia i Łukasza Kosakiewicza.
O przedłużenie kontraktu walczył Bartłomiej Poczobut, ale w nowym Widzewie uznali, że ten piłkarz nie będzie pasował do stylu gry zespołu, jaki właśnie budować zaczął trener Janusz Niedźwiedź. Chyba słusznie.
Kibice zastanawiali się, czy w nowej drużynie znajdzie się miejsce także dla Dominika Kuna, Mateusza Michalskiego, Patryka Stępińskiego i Daniela Tanżyny. Można się zastanawiać, czy gdyby ich kontrakty – tak jak wielu ich kolegów z drużyny – kończyły się w czerwcu, to klub też by ich nie pożegnał. Ale cała czwórka miała jeszcze ważne umowy i wszyscy dostali szansę od nowego trenera.
Do tego grona niektórzy doliczali jeszcze Marka Hanouska. Czech nie miał wybitnej wiosny, ale widać było, że ma potencjał i z każdym miesiącem powinien być coraz lepszy. I rzeczywiście jest, Hanousek jest jedną z najjaśniejszych postaci Widzewa, który świetnie radzi sobie w Fortuna 1. Lidze.
Ale nie tylko on, bo bardzo dobrze spisują się też Kun, Michalski, Stępiński i Tanżyna. Trener Niedźwiedź dostrzegł w nich potencjał i uznał, że przydadzą się drużynie, a nawet, że mogą być jej silnymi punktami. O zaufaniu, jakie miał do nich trener, świadczy też fakt, że Michalski, Stępiński i Tanżyna zostali kapitanami drużyny!
Ulubieńcem Niedźwiedzia wydaje się Stępiński. Do ostatniej kolejki 26-latek grał we wszystkich meczach od pierwszej do ostatniej minuty (tylko Krystian Nowak rozegrał wszystkie minuty). Dopiero w spotkaniu z GKS-em Katowice Stępiński zszedł w 85 minucie, ale nie dlatego, że zawodził, ale dlatego, że Widzew prowadził i trener chciał dać zagrać także Michałowi Grudniewskiemu.
Niedźwiedź chwali boiskową inteligencję Stępińskiego i wszechstronność. I rzeczywiście, piłkarz, który w poprzednim sezonie zawodził, spóźniał się z interwencjami, źle ustawiał, robił szkolne błędy i niewiele dawał drużynie w ofensywie, teraz radzi sobie nadzwyczaj dobrze. Trener Widzewa wystawiał go już w trójce stoperów, jako wahadłowego na obu skrzydłach, a nawet w środku pola. Stępiński w defensywie to chyba w tej chwili najpewniejszy punkt zespołu. Warto też wspomnieć, że drużyna ma z niego duży pożytek z przodu. 26-latek ma już na koncie gola i dwie asysty, co jak na piłkarza defensywnego jest bardzo dobrym wynikiem.
Bardzo ważnym piłkarzem w ofensywie jest dla Widzewa Kun. 28-letni skrzydłowy też gra u Niedźwiedzia na różnych pozycjach. Na każdej potrafi minąć rywala, z niektórych robi wiatrak. Na koncie ma cztery asysty, najwięcej w drużynie. Czeka na gola. Tym bardziej, że do siatki przeciwników trafiało już aż 12 jego kolegów. Kun na swoją bramkę po prostu zasłużył. Poprzedni sezon, w którym dostał bardzo dużo szans, bo wystąpił w aż 30 meczach, miał bardzo słaby. Skończył go z tylko jednym golem i jednym kluczowym podaniem, co dla piłkarza ofensywnego jest wynikiem fatalnym. Teraz jednak Kun to inny piłkarz. Dziennikarze pytali go już, skąd u niego taka metamorfoza. – Nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie. W moim przypadku już w końcówce poprzedniego sezonu forma była coraz wyższa. Dobrze przepracowaliśmy okres przygotowawczy, trener pewne rzeczy poprzestawiał, zawodnicy dobrze się czują, więc na naszą grę składa się kilka czynników – mówił niedawno.
Swojego gola w końcu strzelił Michalski. On też był podstawowym piłkarzem Widzewa w poprzednich rozgrywkach i też zawodził. Irytował zwłaszcza fatalnymi dośrodkowaniami, które zwykle trafiały w pierwszego obrońcę. Teraz często grywa bliżej środka. Nie złapał jeszcze najwyższej formy, ale też trudno go za cokolwiek krytykować. Drużyna może na niego liczyć. To on w meczu z GKS-em zakończył cudowną akcję całego zespołu. Jego strzał też był zresztą znakomity. – Ta bramka cholernie mnie cieszyła także dlatego, że strzelił ją Mateusz. Bardzo mu brakowało gola, to już 8. kolejka, a on przecież trochę tych meczów rozegrał. Cieszy mnie to, bo on trenuje z zapałem, pracuje bardzo ambitnie, a do tego jest fajnym gościem. Dochodził do sytuacji, ale brakowało gola. Piłka nożna to zdobywanie bramek. Trzeba je strzelać, by wygrywać. Uwielbiam patrzeć, jak zawodnicy nad czymś pracują, bardzo im zależy, a potem przychodzi mecz i jest tego potwierdzenie na boisku. To piękna chwila dla trenera – mówił kilka dni temu Niedźwiedź.
Michalski, oprócz tej bramki, na koncie ma też dwie asysty. Czołówka tej klasyfikacji wygląda więc tak: Kun (4) i Michalski, Stępiński (po 2). A przecież to piłkarze, których wielu kibiców nie chciało już oglądać w Widzewie i trudno się im dziwić po minionym sezonie.
Gola na koncie ma też Tanżyna, który jesienią grał bardzo słabo, wiosną ustabilizował formę, a teraz jest nie tylko solidnym obrońcą, ale też ważną osobą w kadrze. To kapitan numer 1, który dba o atmosferę w drużynie. Do tego zdobył pięknego gola z dystansu po indywidualnej akcji i jest bardzo groźny pod bramką rywali przy stałych fragmentach gry. W końcu trafi do bramki po strzale głową.
W piłce czasem trzeba być cierpliwym, bo wygląda na to, że nawet piłkarze, którzy zawodzą, w końcu mogą okazać się przydatni dla drużyny. Oczywiście cierpliwość też ma swoje granice. I przede wszystkim – przykład tych piłkarzy pokazuje, jak ważny w zespole jest trener. Stępiński, Michalski, Kun, Tanżyna trafili w końcu na kogoś, kto dostrzegł ich potencjał i potrafił go wykorzystać dla dobra drużyny. Dziś można śmiało napisać, że bez tych zawodników Widzew byłby słabszy. Kto by w to uwierzył kilka miesięcy temu…
Daniel TanżynaDominik KunJanusz NiedźwiedźMateusz MichalskiPatryk StępińskiWidzew Łódź