PGE Skra Bełchatów przegrała w tym sezonie tylko raz i to z faworytem do złota. Ale jeszcze nie pokazała możliwości, które w niej drzemią. Może obudzi się w meczu z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle?
W kilku ostatnich sezonach spotkania PGE Skry z ZAKSĄ decydowały o tytułach. W 2018 roku bełchatowianie przerwali dwuletnią dominację drużyny z Kędzierzyna-Koźla w PlusLidze, zdobywając ostatni tytuł mistrza Polski. W tym sezonie oba zespoły są po przejściach. Bełchatowski stracił Taylora Sandera, jednego ze swoich liderów, zmienił też jedną trzecią składu. Rywalowi wyrwano trzy zęby, z czego być może najważniejsze, bo odeszli Benjamin Toniutti, Paweł Zatorski i Jakub Kochanowski. Efekt jest taki, że zwycięzca Ligi Mistrzów przegrał mecz o Superpuchar Polski.
W PlusLidze ZAKSA straciła w czterech kolejkach tylko punkt, pokonując u siebie Projekt Warszawa 3:2 i jest jedyną niepokonaną drużyną. Pozostałych przeciwników miała słabszych (Stal Nysa, Cerrad Enea Czarni Radom i LUK Lublin). Jej głównym atutem są przyjmujący: Aleksander Śliwka i Kamil Semeniuk. Toniuttiego zastępuje Marcin Janusz, rozpoczynający seniorską karierę w Bełchatowie (jest mistrzem Polski), a na środku występuje Norbert Huber, który do ZAKSY przeniósł się przed sezonem z PGE Skry.
Przeciwnik jest w zasięgu PGE Skry, pod warunkiem jednak, że zagra dużo lepiej niż tydzień temu w Jastrzębiu-Zdroju. Przede wszystkim musi ograniczyć liczbę błędów, co było główną przyczyną porażki z mistrzem Polski. Popełnili ich blisko 40! Słabo zaprezentowali się zwłaszcza Grzegorz Łomacz, Aleksandar Atanasijević i Milad Ebadipour. Każdego z nich stać na dużo więcej. Poza tym po słabszym początku czwartego seta zawodnicy przestali walczyć.
Optymistyczne jest to, że z dobrej strony pokazał się debiutujący w PGE Skrze Robert Taht, który pomógł wygrać trzeciego seta. Dzięki niemu wśród przyjmujących będzie rywalizacja, co powinno przede wszystkim zmobilizować Ebadipoura. Warunkiem dobrego wyniku jest jednak przyjęcie zagrywki. Trener Slobodan Kovac przyznaje, że nie jest to silna strona jego zespołu, ale dodaje, że ma w składzie siatkarzy potrafiących zdobywać punkty z tzw. wysokiej piłki, czyli wystawianych po niedokładnym odbiorze.
Mecz najbardziej utytułowanej drużyny XXI wieku ze zwycięzcą Ligi Mistrzów zapowiada się bardzo ciekawie. Prawdopodobnie po raz pierwszy od dwóch lat zapełni się też hala Energia, bo w piątek w sprzedaży zostały tylko cztery bilety.
Jak już informowaliśmy (tutaj), rywalem PGE Skry w Pucharze CEV będzie Mladost Brczko, mistrz Bośni i Hercegowiny. Musiałoby dojść do kataklizmu, żeby bełchatowianie nie awansowali do kolejnej rundy. Szefowie obu klubów dogadali się i oba mecze zostaną rozegrane w Bełchatowie: 16 i 18 listopada.
PGE Skra Bełchatów – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, sobota, godzina 14:45, transmisja w Polsacie Sport