Pierwszy oficjalny mecz w 2025 roku ŁKS rozegra za niespełna trzy tygodnie. Czy kadra “Rycerzy Wiosny” jest już gotowa na pierwszoligowe zmagania?
Na tej pozycji ŁKS od wielu sezonów nie ma problemów. Jak na razie – mimo zainteresowania Jagiellonii Białystok oraz zagranicznych klubów – w zespole wciąż jest Aleksander Bobek i jeśli 20-latek pozostanie w klubie, to wiosną nadal powinien być podstawowym bramkarzem. Poza nim jest jeszcze Łukasz Bomba, który na początku tego sezonu bronił całkiem nieźle. Oczywiście zdarzały mu się błędy, ale mimo wszystko cały czas jest to zawodnik młody, który jeśli ponownie dostanie kredyt zaufania od trenera Jakuba Dziółki, to powinien go wykorzystać.
Do tego na obóz przygotowawczy do tureckiego Side pojechali jeszcze Hubert Idasiak, który – mimo tego, że przed transferem do ŁKS-u spędził kilka lat w Napoli – jak dotąd grał tylko w rezerwach oraz Michał Kołba, mający przede wszystkim służyć swoim doświadczeniem młodszym partnerom z zespołu.
Gorzej sprawa ma się na lewej obronie. Aktualnie na tej pozycji ŁKS ma Piotra Głowackiego, Antonio Majcenicia i Mateusza Książka. Drugi tak naprawdę, mimo tego, że pojechał do Turcji, jest na wylocie z klubu. W rundzie jesiennej w lidze Majcenić rozegrał niespełna 400 minut, a generalnie od 16 sierpnia pojawił się na boisku tylko raz – pod koniec listopada w zremisowanym 2:2 starciu ze Zniczem Pruszków. Chorwat tuż przed końcem spotkania popełnił duży błąd, który kosztował “Rycerzy Wiosny” utratę dwóch punktów.
Zamiast kryć strefę przy polu karnym ŁKS-u, to wyszedł zbyt wysoko w kierunku przeciwnika, przez co na lewej flance łodzian zrobiła się duża dziura, co poskutkowało bramką wyrównująca dla Znicza w 93. minucie gry. Nietrudno się domyśleć, że gdy w grudniu wiceprezes ds. sportu Robert Graf mówił o “przestrzelonych transferach, z którymi niedługo się pożegnamy”, to miał na myśli m.in. właśnie Chorwata.
Nieco lepiej mają się w ostatnim półroczu akcje Piotra Głowackiego, które po niezłej rundzie jesiennej w jego wykonaniu zdecydowanie wzrosły. Na poziomie ekstraklasy były kapitan Stali Rzeszów wyglądał fatalnie i nie bez powodu fani domagali się jego odejścia przed startem tego sezonu. Działacze ŁKS-u podjęli decyzję niepopularną, pozostawiając 33-latka w drużynie i plony takiego postępowania zbierają teraz. Oczywiście to nigdy nie był, nie jest i już raczej nie będzie wybitny zawodnik, ale na pewno radzi sobie przyzwoicie i do końca tego sezonu powinien stanowić solidne zabezpieczenie lewej strony obrony.
Jest też młody Książek, który w obliczu problemów Majcenicia powinien na wiosnę dostać swoje szanse. 17-latek w aktualnych rozgrywkach w drużynie rezerw na poziomie 2. ligi wystąpił 16-krotnie. Z dobrym skutkiem, bo w październiku został powołany do reprezentacji Polski do lat 18 i nawet strzelił gola przeciwko Szwajcarii. Warto dodać, że Książek jest wychowankiem ŁKS-u z krwi i kości, bo do klubowej Akademii trafił mając 9 lat.
Wydaje się, że podstawowym lewym obrońcą ŁKS-u podczas najbliższej wiosny nadal będzie Głowacki. Pierwsze minuty i doświadczenie na poziomie zaplecza ekstraklasy będzie zbierać zdolny Książek, a jakiekolwiek występy Majcenicia będą sporym zaskoczeniem.
Środek obrony to pozycja, która długo wyglądała słabo. Łodzianie po sprzedaży Artemijusa Tutyskinasa do NK Celje i rozwiązaniu kontraktu z Ivanem Mihaljeviciem na początku stycznia mieli w kadrze tylko dwóch stoperów, którzy w tym sezonie rozegrali w pierwszej drużynie przynajmniej minutę. To Łukasz Wiech i Levent Gulen. Jest jeszcze 17-letni Krzysztof Fałowski, ale to młody zawodnik, który na razie powinien pełnić funkcję co najwyżej rezerwowego. Dlatego “Rycerze Wiosny” potrzebowali podstawowego zawodnika na tej pozycji
Nie ma się więc co dziwić, że kibice na przyjście gracza o takiej charakterystyce do ŁKS-u czekali całkiem długo. Klub bowiem miał dodatkowo utrudnioną pozycję w negocjacjach – działacze innych zespołów wiedzieli, że ŁKS potrzebujego nowego piłkarza na tej pozycji, zwłaszcza że po sprzedaży Tutyskinasa mieli dodatkowe 150 tysięcy euro w ręku.
Dlatego tym bardziej należy docenić to, że “Rycerzom Wiosny” na przenosiny do Łodzi udało się namówić Sebastiana Rudola. To doświadczony piłkarz z ponad 140 występami w ekstraklasie, który do ŁKS-u trafił z Motoru Lublin, rewelacji aktualnego sezonu tych rozgrywek.
Możemy zatem założyć, że jedno z dwóch miejsc dla środkowych obrońców ŁKS-u w nadchodzącej rundzie będzie zarezerwowane właśnie dla Rudola. O tym, kto będzie jego partnerem zadecyduje to, czy lepiej na treningach będą się prezentować Wiech czy Guelen. W tym momencie trudno to przewidzieć, bo obaj jesienią grali bardzo regularnie. Niewykluczone więc, że panowie będą się rotować między sobą. Przykładowo – gdy Guelen zawini przy bramce przeciwnika, to jego miejsce w kolejnym spotkaniu zajmie Wiech.
Na prawej obronie cały czas jedyną sensowną opcję jest Kamil Dankowski. Jego historia w ŁKS-ie jest naprawdę intrygująca. To piłkarz, który do zespołu dwukrotnego mistrza Polski trafił w lecie 2020 roku. Od tego momentu bardzo rzadko zdarzało się, żeby “Danek” miał jakiegoś realnego rywala, który rywalizowałby z nim o pierwszy skład. W sezonie 2020/21 kimś takim był Maciej Wolski, przez co Dankowski często musiał grać na lewej flance defensywy, ale Wolski regularnie popełniał spore, brzemienne w skutkach błędy pod bramką swojej drużyny.
Przez niemal cały kolejny sezon Dankowski był kontuzjowany, a gdy wrócił na rozgrywki 2022/23, to rozegrał w nich 2690 minut i wystąpił w 33 meczach (raz był zawieszony za żółte kartki), z czego 29 razy od pierwszej minuty. Od momentu, gdy przez trenera Kazimierza Moskala na lewe skrzydło został przesunięty Bartosz Szeliga, Dankowski walczył o skład właściwie ze samym sobą. W kolejnych rozgrywkach był tak samo, podobnie jak w rundzie jesiennej aktualnego sezonu, gdy jedynym jego rywalem był Aleksander Pawlak, który w ŁKS-ie gra tak słabo, że nie został nawet zabrany na zimowy obóz przygotowawczy, co doprowadziło do tego, że po zejściu z boiska Dankowskiego w sparingu z Andijon, prawym obrońcą dwukrotnego mistrza Polski był… Mateusz Wysokiński, nominalny środkowy pomocnik.
Na defensywnym pomocniku sytuacja jest dobrze zabezpieczona. Podstawowym graczem na tej pozycji jest doświadczony Mateusz Kupczak, który nie schodził poniżej pewnego poziomu, odkąd trafił do ŁKS-u. Przez całą rundę jesienną brakowało mu jednak poważnego zmiennika. Po prostu kogoś takiego w klubie nie było. Bo ani Michał Mokrzycki, ani Mateusz Wysokiński to nie są “szóstki” z prawdziwego zdarzenia. To środkowi pomocnicy, mogący zagrać niżej, ale jednak to nie jest ich prawdziwa rola.
Łodzianie wyciągnęli więc wnioski z tej sytuacji i ściągnęli Kacpra Terleckiego. To utalentowany 19-latek z ponad 70 występami na poziomie 2. ligi w barwach drugiego zespołu Zagłębia Lubin. Na dzisiaj Kupczak jest oczywiście lepszym piłkarzem i najprawdobniej wciąż to on będzie grał w podstawowym składzie w barwach “Rycerzy Wiosny”. Niemniej Terlecki również powinien otrzymać swoje minuty i stanowić dobrą opcję rezerwową dla Kupczaka.
Jeśli chodzi o środkowych pomocników, to tutaj także sytuacja ŁKS-u wygląda nieźle. Do klubu w tym okienku transferowym trafił Koki Hinokio, który przez ostatnie trzy i pół roku występował na poziomie ekstraklasy. Poza nim są jeszcze: Mateusz Wysokiński, który miał bardzo dobrą końcówkę poprzedniego roku, Michał Mokrzycki, czyli niekwestionowany lider ŁKS-u oraz utalentowany Aleksander Iwańczyk.
Tyle opcji w centrum boiska sprawia, że z powrotem na skrzydle będzie mógł występować Pirulo. To świetna informacja dla kibiców ŁKS-u, bo jako “ósemka” Hiszpan radził sobie bardzo słabo. Teraz w końcu znów będzie mógł grać tam, gdzie czuje się najlepiej.
Najprawdopodbniej tercet w środkowej strefie boiska najczęściej będą tworzyć: Kupczak wraz z grającymi przed nim Hinokio i Mokrzyckim. Jeśli jednak Wysokiński podtrzyma wysoką dyspozycję, to również powinien otrzymać swoje szanse. W końcu mówimy o graczu kreatywnym, który potrafi jakościowym zagraniem stworzyć partnerowi dogodną sytuację do strzelenia gola.
Ciekawie wygląda sytuacja na skrzydłach. Jednego ze skrzydłowych już nie zobaczymy w biało-czerwono-biało barwach. To Kelechukwu Ibe-Torti, który odszedł na zasadzie transferu definitywnego do Stali Stalowa Wola. Nie jest to jednak dla dwukrotnego mistrza Polski jakaś olbrzymia strata.
Co prawda Kelechukwu jest szybki i ma niezły drybling, ale jednocześnie często podejmuje złe decyzje pod bramką przeciwnika, z czym zmaga się już od wielu lat. Perspektyw na to, żeby poprawił się w tych elementach gry jako zawodnik ŁKS-u, nie było.
Po jego odejściu w drużynie pozostali: Antoni Młynarczyk, Maksymilian Sitek, Andreu Arasa, Husein Balić, Jędrzej Zając i Gustaf Norlin. W rundzie jesiennej najczęściej grali Młynarczyk oraz Arasa. Nie bez powodu – Hiszpan zdobył siedem bramek (więcej trafień zanotował tylko Stefan Feiertag) i mimo słabszej końcówki rundy, generalnie zaliczył bardzo udane wjeście do zespołu. Młynarczyk natomiast często imponował swoją przebojowością i jeśli wiosną będzie grał co najmniej tak dobrze jak jesienią, to bardzo możliwe, że już latem tego roku ŁKS zarobi solidne pieniądze na jego odejściu.
Balić, Sitek i Zając natomiast jesienią zawiedli. Najbardziej Balić, bo w końcu mówimy o zawodniku, który rozegrał 150 meczów w austriackiej ekstraklasie, i którego przedłużenie kontraktu z ŁKS-em – niebezpodstawnie – było określane kapitalnym ruchu ze strony Roberta Grafa, wiceprezesa ŁKS-u ds. sportu. Warto jednak dodać, że głowną przyczyną rozczarowujących występów Balicia były przewlekłe problemy ze zdrowiem, z którymi piłkarz zmaga się nieprzerwanie od sierpnia zeszłego roku. Jeśli w końcu będzie zdrowy i w pełni gotowy do gry, to stać go jeszcze na to, żeby stanowić o sile ŁKS-u.
W tym momencie wydaje się, że nadal podstawowymi skrzydłowym ŁKS-u w rundzie wiosennej będą Młynarczyk i Arasa. Największe szanse na wygryzienie ich ze składu ma Norlin, ewentualnie Balić lub Pirulo, a Zając z Sitkiem raczej niezbyt często będą się podnosić z ławki rezerwowych.
Na razie ŁKS ma tylko jedną “dziewiątkę”. Całkiem niezłą, bo mowa o Stefanie Feiertagu, który jesienią zdobył dziewięć bramek, czyli najwięcej sposród wszystkich graczy dwukrotnego mistrza Polski. Nie zmienia to jednak tego, że przydałby mu się jakiś konkurent w rywalizacji o miejsce w podstawowym składzie. Co prawda kimś takim mogą być Gustaf Norlin bądź Andreu Arasa, ale są to zawodnicy, ktorych trener Dziółka widzi bardziej na skrzydle niż w centrum ataku.
Możliwe, że do klubu z al. Unii 2 trafi Jordan Majchrzak w ramach wypożyczenia. To młody napastnik, grający dla Legii Warszawa, ale z racji na mocną konkurencję w ataku stołecznego klubu, Majchrzak zazwyczaj przesiaduje w tym sezonie na ławce rezerwowych. W ŁKS-ie miałby więcej okazji do gry, ale nie jest powiedziane, że to on trafi do ŁKS-u, bo zainteresowane nim są również inne kluby.
Aktualnie poza Feiertagiem są jeszcze Alan Siwek i Mateusz Wzięch, ale w ich przypadku mówimy bardziej o piłkarzach należących do drugoligowych rezerw niż do zespołu seniorów. Siwek ma spory talent, w końcu jako piłkarz dopiero 17-letni strzela gole na trzecim szczeblu rozgrywkowym, ale jednak na razie jest to bardziej melodia przyszłości. 22-letni Wzięch natomiast trafił do rezerw ŁKS-u przed tym sezonem, po tym, jak w barwach Sokoła Kleczew zanotował 22 trafienia w 3. lidze w minionych rozgrywkach.
Mówimy jednak o dopiero czwartym szczeblu rozgrywkowym, więc trudno się spodziewać, żeby ktoś z dwójki Wzięch-Siwek występował w dłuższym wymiarze czasowym.
Na części pozycji, jak boki obrony, ŁKS nadal ma braki. Pozostałe formacje jednak są naprawdę nieźle obsadzone. Oczywiście podobnie jak w trakcie letniego okienka transferowego dużo będzie zależało od nowych piłkarzy. Jeśli oni zawiodą, to możemy mieć taką sytuację, że “Rycerze Wiosny” będą mieć solidną pierwszą jedenastkę, ale gigantyczne braki na ławce rezerwowych.
Warto jednak zaznaczyć, że teraz ełkaesiacy postawili na piłkarzy o wiele bardziej sprawdzonych niż latem. Naturalnie wszystko zweryfikuje boisko, ale na papierze gracze sprowadzeni przez ŁKS teraz stoją półkę bądź nawet dwie wyżej niż ci z lata, których CV zdecydowanie nie było tak imponujące, jak w przypadku Norlinka, Hinokio czy Rudola.