Skoro najlepszym zawodnikiem Widzewa był Jakub Wrąbel, to oznacza, że drużyna zagrała słabo. Marzenia o barażach znów się oddaliły.
Po laniu w meczu z Zagłębiem Sosnowiec trener Enkeleid Dobi zrobił rewolucję w składzie, sadzając na ławce rezerwowych aż pięciu graczy: Kacpra Gacha, Michała Grudniewskiego, Michaela Ameyawa, Patryka Muchę i Pawła Tomczyka. Do łask wrócili za to odstawieni na dłużej Łukasz Kosakiewicz i Mateusz Możdżań.
Przez dziesięć minut wydawało się, że radykalne przemeblowanie przyniesie szybko efekty, bo agresywnie grający Widzew uzyskał przewagę. Ukoronowaniem była główka Marcina Robaka w 9. minucie, po dośrodkowaniu Kosakiewicza. Choć okazja była niezła, piłka przeleniała obok bramki. Na kolejną akcję, niemal taką samą, trzeba było czekać do 30. minuty, z tym, że strzelał Mateusz Michalski. Dwie minuty później znów szansę miał Robak, efekt był taki sam, jak w dwóch poprzednich sytuacjach.
Widzew miał przewagę, z której jednak niewiele wynikało. Brakowało kreatywności w środku boiska, bo ani Możdżeń, ani Bartłomiej Poczobut nie potrafili pomóc swoim kolegom z ataku. Indywidualnych akcji próbował Piotr Samiec-Talar, starał się Dominik Kun, więcej było jednak przypadkowości niż zamierzonych działań. Najbliżej powodzenia łodzianie byli w 42. minucie, gdy po rzucie rożnych jeden z zawodników Puszczy skierował piłkę w kierunku swojej bramki, bramkarz nie zdołał jej złapać, lecz słabo grający Stępiński nie zdołał wepchnąć jej do siatki.
Jako że skład był zbliżony do tego z jesieni, więc i gra była podobna. Chaotyczna, przypadkowa, pełna niedokładnych podań. Najbardziej kreatywnym zawodnikiem był najmłodszy w drużynie Samiec-Talar, wygrywający indywidualne pojedynki, niekonwencjonalnie zagrywający, próbujący prostopadłych podań.
Przerwa niewiele zmieniła w grze Widzewa. Jeśli coś, to na gorsze. Trener zaczął robić zmiany, które niewiele pomagały. Łódzcy zawodnicy zaczęli za to zbierać kartki i popełniać błędy. Mucha pierwsze co zrobił, to stracił piłkę przed własnym polem karnym, a jeszcze gorzej zachował się Poczobut, który będąc ostatnim przed Jakubem Wrąblem, zrobił coś, co jest piłkarskim kryminałem: próbował wybić piłkę wślizgiem.
Zmiany niczego nie wniosły, a niektóre, jak Mucha, nawet osłabiły drużynę, choć patrząc na Możdżenia wydawało się to niemożliwe. To on dał się łatwo minął przeciwnikowi, który po chwili był sam na sam z Wrąblem. Ten jednak udowodnił, że jest najlepszym piłkarzem Widzewa. Wcześniej dobrą szansę miał Samiec-Talar, jednak strzelił lekko i prosto w bramkarza.
W doliczonym czasie znów Mucha był zamieszany w groźną sytuację dla Puszczy. Mocno strzelał Rakoczy, ale Wrąbel pokazał duże umiejętności, ratując Widzew przed porażką. Bo to goście w końcówce byli bliżsi zwycięstwa, a gospodarze byli bezradni jak w większości spotkań w rundzie jesiennej.
Widzew Łódź – Puszcza Niepołomice 0:0
Widzew: Wrąbel – Kosakiewicz (65. Gach), Nowak, Tanżyna, Stępiński – Michalski, Poczobut (85. Hanousek), Możdżeń (65. Mucha), Kun (62. Ameyaw) – Samiec-Talar (85. Tomczyk), Robak
Puszcza: M. Górski – Cikos, Czarny, Hladik, Pięczek – Bartosz (54. S. Górski), Uwakwe (46. Stefanik), Tomalski (78. Rakoczy), Serafin, Knap – Spławski (54. Kobusiński)
Żółte kartki: Kosakiewicz, Nowak, Poczobut – Stefanik, Serafin