Widzew przegrał na wyjeździe z Jagiellonią Białystok. Pozytywy? Żadnych. Co cieszy? Nic. I tak już od ponad pół roku.
Tak, jak w poprzednim meczu z Pogonią Szczecin, tak i teraz łódzka drużyna prowadziła 1:0, by ostatecznie przegrać 1:2. Porażkę z Pogonią łatwiej przełknąć, bo to czołowy zespół PKO Ekstraklasy i to nie od dzisiaj. Można było pokusić się o remis, ale nie udało się. Z Jagiellonią trzeba było grać o zwycięstwo. A nie ma nawet remisu.
CZYTAJ TEŻ: Siatkówka, a potem zapasy Marka Hanouska [OCENY PIŁKARZY WIDZEWA]
Zespół z Podlasia to ligowy średniak i był nim przez większą część meczu. Widzew, za sprawą Ernesta Terpiłowskiego, wyszedł na prowadzenie i miał okazje, by je podwyższyć. Nie udało się, a w końcu przyszło charakterystyczne dla Widzewa załamanie. Zespół cofnął się do obrony i czekał na gole rywali. I oczywiście się doczekał. – Niestety, później cofnęliśmy się zbyt głęboko, a do tego nie umieliśmy się utrzymać przy piłce. Zabrakło nam też wyjścia do przodu. Przydarzyły się nam dwa zagrania ręką, to oczywiście trochę przypadku, jednak pozwoliliśmy na to naszymi działaniami. Nasza postawa dała impuls Jagiellonii, która wyczuła swój moment i zaczęła atakować większą liczbą zawodników. Przez to, że staliśmy bardzo nisko, prosiliśmy się o stratę gola – mówił po meczu trener Janusz Niedźwiedź, który zmianami sam jednak dał sygnał do obrony.
Przed sezonem prezesi Widzewa mówili o strategii klubu i zespołu, który ma grać ofensywnie, atakować nawet wtedy, gdy prowadzi. Trochę dziwne jest ustalanie takich rzeczy w gabinetach, bo każdy mecz wygląda inaczej i czasem trzeba bronić wyniku, ale to chyba ogólne założenie, że zespół ma grać ofensywnie, a nie stawiać autobusu przed bramką. A jest odwrotnie – widzieliśmy to w dwóch meczach pod rząd. Trener i drużyna nie realizują więc strategii klubu.
W Białymstoku o porażce zdecydowały indywidualne błędy, głównie Marka Hanouska. Czech jest w słabej formie, ale trochę na jego usprawiedliwienie trzeba wspomnieć, że w środku pola haruje za dwóch, bo obok niego trener wystawia zupełnie niedoświadczonego Filipa Przybułka. To nie jest wina tego nastolatka, że gra i to w pierwszym składzie, tylko Niedźwiedzia. Trudny zrozumieć ten eksperyment. Widać, że Przybułek jest zestresowany, szybko oddaje piłkę komuś bardziej doświadczonemu.
Widzew wciąż jest nieszczelny w obronie. W Białymstoku fatalne błędy popełniali Luis Silva i Serafin Szota, który dali się ogrywać przede wszystkim Jesusowi Imazowi. Hiszpan pudłował, ale jego koledzy już trafiali do bramki.
Póki co Portugalczyk nie jest lepszy od Martina Kreuzrieglera, któremu w Widzewie podziękowano. Z nowych nieźle (ale jednal poniżej oczekiwań) radzi sobie Fran Alvarez. Imad Rondić, który wszedł na ostatnie 30 minut, prezentował się fatalnie. Trudno sobie wyobrazić, że ten napastnik może być wzmocnieniem drużyny. To co prezentuje na boisku pokrywa się z jego statystykami z poprzednich lat. Dlaczego go sprowadzono?
Widzew jest fatalny w defensywie – traci średnio po dwa gole w meczu, stracił ich najwięcej w tym roku spośród wszystkich zespołów PKO Ekstraklasy. Widzew jest też słaby w ofensywie. Przykro patrzeć na osamotnionego w niej Bartłomieja Pawłowskiego. Zrywy Ernesta Terpiłowskiego, czy walka z obrońcami Jordiego Sancheza, to za mało. Ofensywa nie działa systemowo.
Przed meczem w Białymstoku “Przegląd Sportowy” prowokacyjnie napisał, że nad trenerem Widzewa zbierają się czarne chmury, a klub rozgląda się na nowym szkoleniowcem. Nie wiemy na pewno, czy tak jest, ale wiemy, że Widzew od ponad pół roku jest w kryzysie. Czerwono-biało-czerwoni wygrali w 2023 roku tylko trzy mecze, a dwa z nich bardzo szczęśliwie. Jeśli prezesi Widzewa nie chcą zmiany trenera, to muszą wymyślić coś innego, bo jeśli nie zrobią nic, to nie będzie lepiej. Nie ma żadnych szans, by drużyna nagle zaczęła grać dobrze i seryjnie wygrywać. Trenerowi nie można już wierzyć w jego przedmeczowe zapewnienia.
1 Comment
Wiadomo już od bardzo dawna, że Niedźwiedziowi trzeba natychmiast podziękować i zamiast tej trenerskiej popierdółki zatrudnić tęgiego fachowca, aby wydobył z naszych piłkarzy ich spory, zakwaszony potencjał… Ja wiem, że będzie on musiał zarabiać trzy razy więcej od obecnego “trenera”, ale taki jest nakaz chwili i ten ruch należy bezwzględnie wykonać… Obecnie na rynku wolni są tacy szkoleniowcy jak: Stokowiec,Tworek, a nawet Papszun, który z chęcią podpisałby każdą umowę dającą mu wolną rękę, w wypadku otrzymania korzystnej dla niego propozycji zagranicznej… Zresztą nawet Banasik pracujący obecnie w Tychach, ma klauzulę wolnego odejścia w wypadku pojawienia się dobrej oferty z wyższej klasy rozgrywkowej, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby sprowadzić do Widzewa, tego uznanego szkoleniowca… Zespół, który traci średnio dwie bramki na mecz, nie ma żadnego prawa utrzymać się w lidze i każdy o tym doskonale wie, więc nie ma tu o czym dyskutować… Misiek miał wiele czasu, oraz kredytu zaufania od działaczy i kibiców, ale nie zrobił nic, żeby poprawić grę swojej drużyny, a także wykrzesać z piłkarzy ich cały piłkarski potencjał. Taki człowiek nie może dalej prowadzić naszej drużyny, bo skończy się to kolosalnym upadkiem, oraz odejściem od drużyny, co najmniej połowy wiernych i oddanych klubowi kibiców…