Jest w końcu wygrana w lidze, do tego zwycięstwo na wyjeździe, na które trzeba było czekać tak długo. I jeszcze show Frana Alvareza i bardzo dobre występy kilku innych piłkarzy. Kibice Widzewa nareszcie mają powody do radości i optymizmu.
Zanim o całej drużynie i jej występie w Niecieczy, trzeba poświęcić kilka akapitów Franowi Alvarezowi. Po prostu wypada, bo to był show Hiszpana. Strzelił trzy gole, a gdyby nie minimalny spalony, to miałby ich aż cztery. Dwa razy precyzyjnymi strzałami wykończył podania skrzydłowych (brawo!), a raz – w swoim stylu – pokonał bramkarza z rzutu wolnego.
– W życiu bym nie pomyślał, że strzelę hat tricka, ale to był wyjątkowy dzień. Jestem bardzo szczęśliwy – mówił po meczu Alvarez.
“Franek” potwierdził, że jest gwiazdą Widzewa i całej ligi. Obok Juljana Shehu to motor napędowy drużyny. Gdy do tego doszła dobra gra skrzydłowych i skuteczność środkowego napastnika, to nic dziwnego, że łodzianie w końcu wygrali. Potencjał Alvareza, Shehu, Samuela Akere i Mariusza Fornalczyka, a do tego skuteczność w polu karnym Sebastiana Bergiera, jest naprawdę spory, na pewno ponad środek ligowej tabeli i w Niecieczy mieliśmy na to dowody. Ten potencjał trzeba jednak wyciągnąć.
Ale miało być najpierw o Hiszpanie. Trzy gole dla Widzewa w jednym meczu po raz ostatni strzelił Rafał Wolsztyński w przegranym meczu 3:4 z Górnikiem w Polkowicach. Tyle że była to 2. liga. Na hat tricka w ekstraklasie kibice Widzewa czekali 15 lat! We wrześniu 2010 roku Marcin Robak wbił trzy gole Śląskowi Wrocław.
A wcześnie – w październiku 2006 roku – trzy razy bramkarza Górnika Łęczna pokonał Bartłomiej Grzelak. A wcześniej byli Artur Wichniarek, Jacek Dembiński i legendarny Marek Koniarek.
To podnosi rangę osiągnięcia Alvareza.
Hiszpan idzie też w górę w klasyfikacji strzelców obcokrajowców, którzy grali w nim w ekstraklasie i w ogóle. Przed Franem jest już tylko Andrzej Michalczuk. Hiszpan ma 18 bramek w lidze, Michalczuk 25. Możliwe, że jeszcze w tym sezonie hiszpański pomocnik wskoczy na pierwsze miejsce.
Wróćmy do całej drużyny. Byłoby nie w porządku pisać, że to był show całej drużyny, chociaż wynik cieszy niesamowicie. Samo zwycięstwo to wielki sukces, bo przecież wygrać na stadionie rywala udało się dopiero pierwszy raz w tym sezonie i drugi w całym 2025 roku!
– Moim zdaniem pierwsza połowa nie była zbyt dobra, ale w przerwie zwróciliśmy uwagę na to, co trzeba poprawić. Dlatego w drugiej części gry zaprezentowaliśmy się lepiej i zdobyliśmy trzy punkty, jakże ważne dla nas i dla naszych kibiców – mówił główny bohater.
– Słabo weszliśmy w mecz, Termalica zepchnęła nas do defensywny i straciliśmy bramkę. Wiadomo, pewnie tliły się już myśli, że będzie trudno, ale podnieśliśmy się i pokazaliśmy charakter – to już słowa Bergiera, który znów wyszedł w pierwszym składzie i zdobył czwartego gola w tym sezonie. Nie rozgrywał bardzo dobrego meczu, ale zrobił, co do niego należało. Zachował się jak “rasowa” dziewiątka.
– Trochę mnie teraz nie było, miałem gorszy okres przez zawieszenie, ale ta bramka doda mi pewności siebie, której ostatnio brakowało. Dalej będę pokazywał się z dobrej strony, dalej strzelał. Będę dawał drużynie to, co mam najlepsze i mam nadzieję, że jeszcze nieraz będę pojawiał się w pierwszym składzie – stwierdził Bergier. Na gola czekał od 3. kolejki. 2 sierpnia pokonał bramkarza GKS-u Katowice.
Pochwały należą się też skrzydłowym. Obu chwaliliśmy w ocenach pomeczowych. Akere pięknie prowadzi piłkę i mija rywali, Fornalczyk jak zawsze biega jak oszalały, ma chłopak charakter, który pasuje do tego klubu. Ogólnopolscy dziennikarze piszą, że zawodzi, ale w Łodzi mają inne zdanie. I osoby, które piszą o Widzewie, i kibice. Widzą coś, czego nie widzą ci, którzy z klubem sa powiązani emocjonalnie. Owszem, Fornalczyk nie miał liczb (chociaż nie tylko ze swojej winy, ale i sędziów). Teraz dał asystę i asystę drugiego stopnia. Gola też wkrótce strzeli, a nawet jeśli nie, to wystarczy, jeśli będzie dogrywał tak, jak w Niecieczy.
Nie można wspomnieć też o Peterze Therkildsenie, który w obronie znów dobrze sobie radził i znów był pożyteczny w ofensywie. Zaliczył przecież asystę. A wydawało się, że to będzie rezerwowy. Tymczasem jako nominalny prawy obrońca wygrał rywalizację z dwoma “lewymi” na drugim boku.
Pochwalić trzeba też trenera Patryka Czubaka. Wielu ma wątpliwości co do jego kompetencji, a raczej braku doświadczenia, ale to też jego wygrana. Trenera bronią wyniki, a ten z soboty obronił bez względu na wszystko. W przypadku porażki pewnie w przerwie reprezentacyjnej Czubak straciłby pracę. Chyba kupił sobie czas przynajmniej do zimy. Chociaż w Widzewie nic nie jest pewne.
Wcześniejsza wygrana w Niecieczy w STS Pucharze Polski i teraz ta już w lidze, są ważne z dwóch powodów. W pierwszym widzewiacy dostali kopa mentalnego, bo walczyli do samego końca i to dało im sukces. Przekonali się, że warto walczyć do końca. Podczas drugiej wizyty w Niecieczy zobaczyli się, że mają potencjał, umieją grać w piłkę i wygrywać. Może prawdziwy Widzew narodził się w Niecieczy?