O tym, że ŁKS nie radzi sobie najlepiej w pierwszej lidze wie każdy fan łódzkiej drużyny. Ale jak Łódzki Klub Sportowy wygląda od strony organizacyjnej i czy przeciętne wyniki zespołu utrudniają pracę osobom odpowiedzialnym za to, by, kolokwialnie mówiąc, w klubie się przelewało?
Marcin Janicki jest prezesem Łódzkiego Klubu Sportowego od nieco ponad 100 dni. To był bardzo pracowity czas, którego efektów na zewnątrz jeszcze nie widać. W samym klubie natomiast działo się bardzo dużo.
– Skoncentrowałem się na tym, by poznać klub i środowisko. Stąd spotkania w Urzędzie Miasta z panią prezydent i wiceprezydentami oraz z przedstawicielami biznesu. Poświęciliśmy ten czas, by nakreślić pewne plany i zdiagnozować najbardziej palące problemy – zdradził Marcin Janicki, prezes ŁKS-u.
I dodał: – Ważne były tez kwestie personalne, bo żeby realizować pewne działania, to potrzeba ludzi do pracy. Zamknęliśmy ten rozdział informacją o nowej strukturze i wierzę, że najbliższe miesiące przyniosą konkretne działania i efekty.
Janicki odniósł się także do formy drużyny, która na razie nie spełnia pokładanych oczekiwań.
– Jesteśmy klubem sportowym, więc dobrze, by wynik sportowy pomagał, a przynajmniej nie przeszkadzał. Wyniki spotkań rozgrywanych u nas są zadowalające. Teraz chciałbym, by drużyna dołożyła do tego też wyniki na wyjazdach, bo to na pewno będzie się pozytywnie przekładało na działalność biznesową i organizacyjną – ocenił szef ŁKS-u.
– Z drugiej strony, na jednym z pierwszych spotkań z pracownikami powiedziałem, że nie chciałbym, by wynik sportowy był jakąkolwiek wymówką do braku działań. To jest sport i wiadomo, że są różne okresy w klubie. Czasem trzeba pewne działania marketingowe wyciszyć, bo trzeba jednak zachować pewną autentyczność. Każdy z nas ten wynik sportowy przeżywa. Zdecydowana większość pracowników w klubie to kibice, więc możecie sobie wyobrazić, jak wygląda poniedziałek w klubie po przegranym meczu w weekend. Kolejnego dnia trzeba jednak już się obudzić i dalej solidnie wykonywać swoją pracę – podkreślił.
Sto dni to czas, po którym można wyciągać pierwsze wnioski z wykonanej pracy. Co prezes ŁKS-u uznaje na swój największy dotychczasowy sukces przy al. Unii?
– Myślę, że obranie konkretnego kierunku na działania biznesowe. To była podstawa. Dużo zostało już wykonane, stąd m.in. temat remontu jednej z lóż, pokazania możliwości naszym potencjalnym partnerom, opracowania nowej polityki cenowej, wyjścia do firm i rozbudowanie działu sprzedaży czy marketingu. Mam nadzieję, że końcówka roku przyniesie pierwsze konkretne efekty, a wiosna będzie nasza – powiedział Marcin Janicki.
A co go najbardziej zaskoczyło?
– Zdecydowanie skala oczekiwań. Miałem świadomość, że będzie duża, ale nie, że aż taka. I to z każdej strony. Zdarza się, że idę do restauracji i na przykład na „do widzenia” kelner mówi, że trzyma kciuki za wygraną w sobotę. To pokazuje, że kibice ŁKS-u są wszędzie i widać, że nasi fani żyją ŁKS-em. Tym bardziej chcemy spełnić ich oczekiwania – zakończył prezes Łódzkiego Klubu Sportowego.