– Ekstraklasa, albo śmierć? To bardzo słabe hasło – mówił dwa lata temu Wojciech Stawowy, były już trener ŁKS-u. Na al. Unii doskonale pamiętają, jak kończy się takie podejście. Długi, rozwiązania kontraktów, dziwne porażki, popsute zaufanie kibiców. Ełkaesiacy jeszcze długo będą pokutowali za grzechy popełnione w sezonie 2020/2021.
Podbeskidzie, czyli następny, po Termalice, ligowy rywal łodzian, przechodzi gruntowne zmiany. Mirosław Smyła stracił pracę, a jego miejsce na ławce trenerskiej zajął Dariusz Żuraw. Z byłym szkoleniowcem Lecha podpisano umowę obowiązującą przez dwa lata. Według doniesień medialnych, jeżeli Żuraw, nie wejdzie z bielszczanami do barażów, to kontrakt może zostać przedwcześnie rozwiązany.
– Nie ma już żadnego marginesu błędu. Jeśli w tym sezonie nie będzie baraży, to ten projekt zostanie zakończony, a klub czeka trzęsienie. Po tym sezonie wygasają kontrakty sporej grupy piłkarzy, dyrektora sportowego, ale również prezesa spółki – powiedział w rozmowie z portalem bielsko.biala.pl, Piotr Kucia, wiceprezydent Bielska-Białej i szef rady nadzorczej TS Podbeskidzie.
Chociaż Podbeskidzie, w tabeli jest dopiero jedenaste, to do liderujących ŁKS-u i Ruchu traci tylko sześć punktów. Bielszczanie, teoretycznie mają mocniejszą kadrę niż jeszcze rok temu. Do drużyny dołączyli Maksymilian Sitek i Krzysztof Drzazga. Następne spotkanie Podbeskidzie zagra z Chojniczanką. Później mecz z ŁKS-em, który na szczęście już wyleczył się z podejścia do sportu, jakie teraz prezentują w Bielsku.