
Jeszcze niedawno wszyscy marzyliśmy, żeby tegoroczne rozgrywki już się skończyły. Teraz żałujemy, że w sobotę nastąpi koniec. Bo czerwono-biało-czerwoni zamienili się w drużynę, która chce i potrafi wygrywać i która ma trenera z prawdziwego zdarzenia.
Marzenia o awansie do europejskich pucharów po tym sezonie wciąż pozostają aktualne, chociaż jeszcze nie tak dawno wydawało się, że jest to zupełnie nierealne. Bo drużynie z Serca Łodzi szło fatalnie. W lidze długo liczyliśmy punkty nie do miejsca pucharowego, a do strefy spadkowej. Wciąż trzeba być czujnym, ale po wygranej z Piastem Gliwice sytuacja się zmieniła, jest trochę spokoju. Jeśli udałoby się jeszcze zdobyć punkty w ostatnim meczu w tym roku, z Zagłębiem Lubin, to z nadzieją czekalibyśmy na wiosnę. Wydaje się, że nie wszystko stracone.
Po zwycięstwie z Pogonią wiemy na pewno, że po Nowym Roku czekają nas kolejne emocje w STS Pucharze Polski. Do finału na Stadionie Narodowym zostały już tylko dwa mecze. Jak to się dalej potoczy, czas pokaże. Ale nadzieja jest, a to – po niepowodzeniach w tym sezonie – bardzo dużo.
Wróćmy do Szczecina, gdzie we wtorkowy wieczór Widzew wygrał 1:0 i awansował do ćwierćfinału STS Pucharu Polski. To był najlepszy z trzech spotkań Widzewa w tym sezonie. Z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza i Zagłębiem Lubin były ciężary z happy endem po wielkim szczęściu.
Co cieszy po meczu z Pogonią?
Wygrana, awans – to oczywiste. Cieszy też fakt, że to drugie zwycięstwo z rzędu. W tym sezonie zdarzyło się to tylko raz, chociaż z Bruk-Betem Termalicą w normalnym czasie był remis. Widzew jednak awansował po karnych, więc przyjmijmy, że to była wygrana. Taką “serię” łódzka drużyna zaliczyła w poprzednim sezonie na przełomie marca i kwietnia. Patryk Czubak i Żeljko Sopić wygrali razem z Lechią, Piastem i GKS-em.
Do ostatniego piątku Widzew miał na koncie tylko dwie wygrane wyjazdowe w tym roku (przyjmijmy, że trzecia była w Niecieczy). Podwoił ten dorobek w kilka dni. Wrażenie robi zwłaszcza zwycięstwo w Szczecinie, gdzie Pogoń jest naprawdę groźna. W 2025 roku wygrała na swoim stadionie 11 spotkań i to najlepszy wynik w całej PKO BP Ekstraklasie. A widzewiacy tę twierdzę zdobyli.
Przed meczem w Szczecinie trener Igor Jovićević wspominał o fatalnej serii, jaką Widzew ma z Pogonią. Z siedmiu ostatnich meczów zremisował jeden, a aż sześć przegrał. Chorwat wspominał o zakończeniu tej serii i tak się stało.
Prosty przekaz na dobranoc 😎 pic.twitter.com/llyEA3LcUe
— Widzew Łódź (@RTS_Widzew_Lodz) December 2, 2025
To też ważne, bo to już drugi kolejny mecz bez straconej bramki. Wcześniej strzelić Widzewowi gola było bardzo łatwo, obrona była dziurawa, chociaż to nie tylko wina nominalnych obrońców. Źle bronił cały zespół. W ostatnich dwóch spotkaniach to się zmieniło. Widzieliśmy konsekwencję, zaangażowanie, mądrość. Taka mieszanka zabetonowała niemal drogę do bramki. Niemal, bo oczywiście rywale mieli swoje szanse, to nie były to okazje po wielkich błędach łodzian. Wielki błąd był jeden – Szymon Czyż podał rywalom i było naprawdę groźnie. Ale to wpadka indywidualna, a nie systemowa. Zasuwali wszyscy, defensywa Widzewa zaczynała się od napastników, skrzydłowi też pomagali.
Wszyscy chyba widzieli, że od dwóch meczów jest lepiej. Nie jest to gra zespołu na puchary, ale widać, że coś drgnęło. Że jest jakiś pomysł i jest realizacja. Widzewiacy próbują grać z pierwszej piłki, jak najszybciej kolportować piłkę pod pole karne rywali. Nie irytuje już długie rozgrywanie od tyłu. Dzieje się. Zmieniło się też w rozegraniu stałych fragmentów gry. Akurat w Szczecinie gol padł po kombinacyjnej (pięknej) akcji, ale wcześniej bramki po SFG padały seryjnie. Nareszcie.
Jovićević źle zaczął przygodę z Widzewem. Przegrywał, co na pewno go irytowało. Ale nie czekał aż samo się naprawi, tylko zakasał rękawy i sam zajrzał pod maskę. Zmienił ustawienie drużyny, dokonał zmian w składzie. Kto wyobrażał sobie, że Fran Alvarez usiądzie na ławce? A po nim Mariusz Fornalczyk. To gwiazdy drużyny, którym jednak nie szło. Trzeba było odważnej decyzji i Chorwat ją podjął. Do tego postawił na Andiego Zeqiriego w dwójce napastników i przywrócił do gry Bartłomieja Pawłowskiego. Kapitan nie będzie już czarował, tak jak w przeszłości, przed bardzo ciężką kontuzją, ale jego obecność na boisku, zaangażowanie, gra w defensywie, robią drużynie dobrze.
W Szczecinie Jovićević świetnie prowadził zespół, czytal grę. Nie robił zmian zaplanowanych przed meczem (już tak bywało w tym sezonie) po 60. minucie, ale robił je wtedy, gdy widział, że coś zaczyna źle działać.
Po meczach w Gliwicach i Szczecinie mamy dowody, że Widzew może, że umie. Że ma potencjał, ma trenera, ma drużynę. Dostaliśmy awans w tabeli ligi, awans do ćwierćfinału STS Pucharu Polski. I dostaliśmy nadzieję.
Co smuci? Że runda się kończy. Niedawno marzyliśmy, by się kończyła, teraz – gdy Widzew złapał formę – można żałować, że został już tylko jeden mecz. Panowie Widzewiacy, nie zepsujcie tego. Wygrajcie w Lubinie, a wszystko, co złe w tym sezonie, zostanie wybaczone.