Czy Kay Tejan to potencjał na przyszłą gwiazdę ŁKS-u?
ŁKS przegrał w szóstej kolejce ekstraklasy z Puszczą Niepołomice. Obok meczu z Ruchem, było to najgorsze spotkanie łodzian w tym sezonie. Jednym z niewielu pozytywnych akcentów okazało się być trafienie z początku drugiej połowy Kaya Tejana, które przez chwilę wlało nadzieję w serca kibiców Łódzkiego Klubu Sportowego. Wszystko posypało się w 56. minucie, za sprawą czerwonej kartki Adriana Małachowskiego.
Przełamanie Tejana
Pozytywnych aspektów po takim meczu nie ma za wiele, bo być nie może. Na pewno cieszy pierwsza bramka na polskich boiskach Kaya Tejana. Holender od początku sezonu ciężko pracował na tego gola i w końcu udało mu się go strzelić. Trudno się dziwić Kayowi, że w trakcie pierwszej połowie był mocno sfrustrowany. Nie otrzymywał podań i często musiał się cofać po piłkę. Próbkę swej szybkości pokazał przy akcji bramkowej, kiedy to uprzedził wszystkich obrońców Puszczy. W całym meczu nie dostał jednak ani jednego prostopadłego podania.
Ofensywny Głowacki
Osobiście podoba mi się podłączanie Piotra Głowackiego do akcji ofensywnych. 31-latek grając na pozycji wahadłowego, może częściej wykorzystywać swoje atuty, z czego często korzysta. W sobotnim meczu zaliczył choćby asystę drugiego stopnia przy golu Tejana. Łącznie wykonał trzy kluczowe podanie, co jest naprawdę niezłym wynikiem. Nie świadczy to jednak dobrze o całym ŁKS-ie, jeśli jednym z głównych kreatorów gry jest wahadłowy.
Przyzwoite wejście debiutanta
Obiecujące wejście zaliczył Anton Fase. Drugi z Holendrów wszedł na ostatnie dwadzieścia minut i wniósł trochę świeżości do ofensywy ŁKS-u. Nie zdziwiłbym się, gdyby w meczu z Wartą wyszedłby w podstawowym składzie. Kibice dwukrotnych mistrzów Polski będą jeszcze mieli z niego niemałą pociechę.
Fatalny Pirulo
Po raz kolejny zawiódł Jose Antonio Ruiz. Hiszpan w pierwszej lidze był gwiazdą. W 93 meczach strzelił 38 goli i zanotował 20 asyst. Ekstraklasa jednak podobnie jak za ostatnim razem, brutalnie go weryfikuje. To dopiero szósta kolejka sezonu, ale już można mieć poważne wątpliwości, co do tego, czy skrzydłowy poradzi sobie w elicie. Poza tym, że zbyt wiele nie dał “Rycerzom Wiosny” w ofensywie, to jeszcze sprokurował rzut karny. Tak naprawdę jedyny mecz, kiedy to nawiązał do swojej gry z lat poprzednich, to spotkanie z Pogonią Szczecin.
Kapitan poniżej oczekiwań
Nie popisał się tego dnia również Kamil Dankowski. To właśnie on był głównym winowajcą drugiego gola dla drużyny z Niepołomic. Najpierw nie przypilnował napastnika Puszczy, a później próbując ratować sytuację, niepotrzebnie zbyt szybko interweniował. Gdyby poczekał do końca, to miałby większą szansę na skuteczny odbiór. W takich meczach odpowiedzialność powinien brać na siebie kapitan, a Dankowskiemu ten mecz po prostu nie wyszedł.
Zespół
Najbardziej jednak w meczu z Puszczą nie zawiodły indywidualności, a cała drużyna. ŁKS nie był tego dnia zespołem. To, co zawsze było największym atutem podopiecznych Kazimierz Moskala, w starciu z “Żubrami” okazało się być przekleństwem. Brakowało zespołowych akcji, walki o każdą straconą piłkę. Skład personalny łodzian w skali ekstraklasy jest co najwyżej przeciętny. Tym bardziej powinni oni korzystać z niepodważalnego atutu, jakim jest charakter drużyny i zgranie między zawodnikami.
ŁKS, po sześciu meczach ma sześć punktów, co na pewno nie jest wynikiem fatalnym. Ale jeśli chce on wygrać w najbliższym meczu z Wartą Poznań, to musi zaprezentować się o wiele lepiej. Warciarze też mają swoje problemy – nie potrafią oni odnieść zwycięstwa od czterech spotkań.
Autorem tekstu jest Adam Kowalewicz.