Jordi Sanchez i Imad Rondić. Wydawało się, że dwóch tak podobnych napastników Widzew nie potrzebuje. A jednak przydają się obaj.
Hiszpan i Bośniak byli jednymi z głównych bohaterów pucharowego meczu Widzewa ze Stalą Mielec. Obaj strzelili po golu, obaj po bardzo ładnym. Dzięki tym trafieniom łódzka drużyna gra dalej, zrobiła kolejny krok w drodze na Stadion Narodowy. Widzew nie awansował do ćwierćfinału Pucharu Polski od 21 lat.
Nie byłoby tego sukcesu bez dwóch widzewskich wież. Rondić strzelił gola w pierwszym meczu tej edycji z Concordią Elbląg. Drugi też był prawie jego, ale uznano, że piłkę do własnej bramki wbił Piotr Jakubowski.
W kolejnej rundzie – z Wisłą Puławy – dwa razy trafił Jordi. Teraz ze Stalą strzelili obaj. Trzy mecze i cztery (niemal pięć) goli duetu bośniacko-hiszpańskiego.
W PKO Ekstraklasie też się oczywiście obaj przydają, chociaż nie są to napastnicy superstrzelcy. Wiadomo to jednak było już zanim przyszli do Widzewa. Ale swoje robią. Hiszpan ma 4 gole i dwie asysty, Bośniak dwie bramki i asystę, ale jakże ważną, po której Antoni Klimek zdobył gola dającego Widzewowi prowadzenie w meczu z Lechem Poznań.
Obaj się przyjaźnią i wspierają. W Mielcu cieszyli się wspólnie. – Myślę, że zagraliśmy bardzo dobrze. Może i przez pierwsze dziesięć minut Stal przeważała, ale później to my przejęliśmy kontrolę i wprowadzaliśmy piłkę w pole karne rywali. Efektem tego był też piękny gol Rondiego – mówi Jordi. – Lubię takie momenty, w których trzeba wrócić do meczu, przełamać się. Wszyscy dziś pomogli w zwycięstwie, tak samo wyjściowa jedenastka, jak i zmiennicy.
– Moim zadaniem jest zawsze pomagać drużynie na boisku, więc nie było dla mnie problemem pobiegać i powalczyć o piłkę. Ciężka praca się opłaciła. Wygraliśmy, jesteśmy w kolejnej rundzie, a ja strzeliłem gola i wierzę, że to przełoży się na nasz kolejny mecz – to już słowa Rondicia.
Teraz czas na powtórkę w lidze. W poniedziałek Widzew zagra na wyjeździe z Puszczą Niepołomice.