To miała być nauka. Łodzianie mieli skrzętnie zbierać punkty, by powalczyć o utrzymanie w lidze. Nazwy rywali budziły zrozumiały szacunek. A tymczasem to podopieczni Janusza Niedźwiedzia po prawie każdym meczu wywołują u przeciwników „ gęsią skórkę”.
Czy ta liga jest tak słaba, że beniaminek, choć ze wspaniałą przeszłością, panoszy się zadając rywalom cios za ciosem? Pamiętam przed sezonem dyskusje, ile punktów zdoła nazbierać „nasza” ekipa. Marzyliśmy o 14-tym, no może 13-tym miejscu, a tymczasem Widzew jest tak blisko czołówki, że kibice tego klubu dzień zaczynają od szczypania się po policzkach. Tak trudno uwierzyć, w to co się dzieje.
Ostatnie spotkanie można podsumować bardzo lakonicznie. Rachu-ciachu i po Jachu… Jordi Sanchez – niepozorny, szczupły, 27-letni Hiszpan, szalenie dynamiczny i bezkompromisowy, pokazał, że nazwisko to jeszcze nie wszystko. Jarosław Jach mecz w Łodzi zapamięta zapewne na całe swe sportowe życie. Jeśli nie, to oznacza, że nie jest prawdziwym, ambitnym sportowcem. Sanchez ośmieszał go prawie w każdej akcji, pokazując miejsce w szyku. Akcja z 47. minuty powinna się, byłemu piłkarzowi Crystal Palace jawić jako senny koszmar. A swoją droga Jordi wciąż zaskakuje. Za niewinnym, szelmowskim wręcz uśmiechem kryje się ambitny chłopak, którego polscy obrońcy zapamiętają zapewne tylko po numerze na koszulce. Nieustannie pokazuje im tylko plecy. Sanchez, co potwierdza nawet Zbigniew Boniek, jest transferowym hitem w polskiej Ekstraklasie.
Bacznie także przyglądałem się grze zawodnika, który miał być wzmocnieniem łódzkiej drużyny – mowa o Filipie Starzyńskim. Niech nikt nie żałuje, bo w obecnej dyspozycji ten zawodnik nie trafiłby do kadry meczowej.
Czego zatem obawiać się mają zawodnicy i działacze Widzewa ? Grzechu pychy i samouwielbienia. Przed każdym z treningów sprawdzać powinni na czym siedzą. Oby czasem nie przysiedli na laurach.
Paweł Zieliński, zapytany przeze mnie po meczu z Zagłębiem Lubin, czy odpowiada mu rola „człowieka od czarnej roboty”, opowiedział skromnie: „Są ludzie od noszenia fortepianu i ci, co na nim grają. Ten instrument mogę nosić dalej.. niech inni błyszczą, ja poczekam a orkiestra nich gra nadal.”
Przyznam się szczerze, swoją odpowiedzią Zieliński, brat słynnego Piotra, ogromnie mi zaimponował. Czasami zbyt powierzchownie patrzymy na sportowca tylko przez pryzmat jego osiągnięć tracąc obraz człowieka. A ten w przypadku Pawła jest wręcz budujący. Pomagam zespołowi (orkiestrze) jak umiem. Daję z siebie wszystko. Jeśli tak popatrzymy na starszego z braci Zielińskich (nie mylić ze Skaldami) to zobaczymy pracowitego pomocnika, który zawdzięcza swoją obecność w meczowej 11-tce ambicji, dyscyplinie taktycznej i ogromnej dojrzałości. Paweł wie, czego oczekuje od niego trener i zespół. I z tego doskonale się wywiązuje.
Przyznam się zatem (bez bicia), że nie doceniłem tego piłkarza. Nie mogę powiedzieć jak prezydent, że stale się uczę, ale wiem jedno. Wiele prawd o ludziach i życiu dociera do nas w różnym momencie. Dlaczego ich nie akceptujemy, nie dostrzegamy? Czasem trzeba odpowiedniej chwili, tego momentu. A zatem spokojnie, bez niepotrzebnej euforii, róbmy swoje.
Widzew w tej chwili doskonale funkcjonuje. Trzeba zacząć jednak myśleć perspektywicznie o przyszłości klubu i drużyny. Przede wszystkim zakopać topór wojenny z Miastem. Bezpowrotnie. Nie można być małostkowym i żyć stale wspominając niekorzystne lub niesprawiedliwe decyzje. To nie prowadzi do niczego. Zacząć od terenu pod Ośrodek Treningowy Widzewa. Trzeba wykorzystać znakomitą passę i teraz działać. Nie zawsze będzie z górki. Przed łódzkim sportem jeszcze wiele trudnych chwil i wiele problemów. Trzeba umieć radzić sobie tak, jak cierpliwie prezes ŁKS-u wyprostował kontakty z Miastem po niefortunnym otwarciu stadionu. Trzeba odrobinę dyplomacji. I trzeba także czasu, ale nigdy nie wiemy, ile go dostaniemy. Cierpliwie wykorzystywać czas – jak ŁKS pod wodzą Kazimierza Moskala, który także skrzętnie zbiera punkty. Apeluję, nie dajmy się zwariować, budujmy i odzyskujmy utracony kiedyś teren.
I na koniec opowiastka:
Rybak złowił złotą rybkę.
– Rybko, wypuszczę cię, tylko powiedz, kiedy umrę.
– Tego ci nie mogę powiedzieć – odpowiada rybka. – Ale mogę ci powiedzieć, kim będziesz po śmierci. – No kim ?
– Będziesz sędzią piłkarskim!
– Ale ja się kompletnie nie znam na futbolu !
– To się ucz, bo jutro już mecz…
Dariusz Postolski
Dziennikarz, Redaktor Radia Łódź