Pierwsze moje pytanie w Widzewie dotyczyło tego, czy ja naprawdę muszę nosić swoje rzeczy i torbę – stwierdził Rafał Gikiewicz w kanale Meczyki.pl i wywołał burzę.
36-latek od lutego jest zawodnikiem Widzewa. Do Polski wrócił po latach gry przede wszystkim w Niemczech, ale też w Turcji. On szukał klubu w kraju, a Widzew szukał bramkarza, po tym, jak kontuzji doznał Ivan Krajcirik. Słowak miał być następcą Henricha Ravasa, ale już na pierwszym treningu miał pecha, przytrafiła mu się kontuzja.
CZYTAJ TEŻ: Jakość i skuteczność, czyli druga linia Widzewa. To top PKO Ekstraklasy
Rafał Gikiewicz do końca sezonu bronił bramki Widzewa, a później przedłużył kontrakt do końca obecnego. Czy zostanie na dłużej? Tego jeszcze nie wiadomo. W rozmowie z kanałem Meczyki.pl Giki przyznał, że jest jeden klub, do którego mógłby wrócić, nawet jako nr 2. – Taki familijny klub to Union Berlin i uważam, że jak ktoś miałby stamtąd ofertę, czy nawet ja miałbym teraz ofertę, by wrócić na stare lata jako numer drugi, to myślę, że na pewno bym się nad tym pochylił. Bo to jest coś więcej niż klub – stwierdził.
W tym samym programie bramkarz Widzewa mówił m.in. o standardach w Niemczech i nawiązał do łódzkiego klubu. – Pierwsze moje pytanie w Widzewie dotyczyło tego, czy ja naprawdę muszę nosić swoje rzeczy i torbę. To jest niespotykane w Niemczech na każdym poziomie. Tam masz od tego kitmanów, swoje rzeczy wkładasz do skrzyni, a resztę masz w kosmetyczce. Tutaj musiałem się przestawić. Może za parę lat w Polsce to się zmieni – powiedział Gikiewicz i… wywował burzę w mediach społecznościowych. Oczywiście dostało mu się od kibiców, nazwano go m.in. gwiazdeczkę.
Wygląda jednak na to, że to wypowiedź wyciągnięta z kontekstu. Gikiewiczowi chodziło o profesjonalizm i standardy. – W Niemczech poproszę, żeby wkręcono mi większe kołki do butów, bo od tego są tam takie osoby. Gdyby coś takiego wydarzyło się w Polsce, to mówionoby, że piłkarzyki zwariowały. Ale tak wygląda futbol na świecie, że są od takich spraw inne osoby – też np. do zbierania piłek z boiska, a nie starsi czy młodsi piłkarze. I ja nie widzę w tym nic złego, mimo że sam to w przyszłości robiłem. Czasy się jednak zmieniają i uważam, że zawodnik musi być skupiony na piłce – powiedział.
Co miał na myśli Rafał Gikiewicz mówiąc, że to jest niespotykane w Niemczech, by piłkarze musieli nosić swój sprzęt i torbę? 🤔
— Kanał Sportowy (@Sportowy_Kanal) October 20, 2024
Bramkarz Widzewa wyjaśnia! ⤵️ pic.twitter.com/dEclYCTCAA
Bramkarz Widzewa jeszcze raz wytłumaczył, o co mu chodziło, tym razem w Kanale Sportowym. Stwierdził, że w sobotę na meczu z Motorem Lublin miał swoje osobiste rzeczy i sam je sobie nosił, ale są też inne i o nie chodziło. – Nie chodzi o to, by zawodnik nic ze sobą nie nosił. Ale jest jeszcze skrzynia na buty, są rzeczy potrzebne, które wkłada i nie martwi się, czy je ma, czy nie ma. A nie w dniu meczowym plus dzień przed wyjazdem pięciu młodych plus paru starszych musi pakować pół godziny busa i często zapominamy swoich “desek” na mecz. Bo musimy mieć piłki, pachołki, narzutki. A zawodnicy nie są od tego. Poniedziałek – piątek każdy nosi i znosi rzeczy na trening – powiedział i dodał, że osoby, które miały do niego pretensje, siedzą w domu na kanapie i grają na konsoli. – Nigdy nie byli w szatni piłkarskiej. Po tym wywiadzie kilku trenerów napisało mi prywatne wiadomości: “Jak powiesz w Polsce prawdę, to dużo osób to boli”. Druga sprawa jest taka, że my jako polskie kluby przepłacamy średnich piłkarzy, z oszczędzamy na rzeczach, które są potrzebne innym graczom do rozwoju, by grali lepiej w piłkę, kluby zarabiały i były wyżej w tabeli.