Był moment, że można było marzyć o wygranej Widzewa z Rakowem. Ostatecznie był remis, z którego trzeba się cieszyć.
Widzew nie wygrał jeszcze wyjazdowego meczu w tym sezonie. Kibice mieli nadzieję, że uda się tym razem. Z różnych powodów. Bo piłkarze Rakowa mogli być przemęczeni, bo z kolei widzewiacy byli wypoczęci po trzytygodniowej przerwie bez meczu i głodni gry. Bo trener Daniel Myśliwiec mówił, że forma jest coraz wyższa. Bo przecież kiedyś musi się to stać.
Nadzieja rosła, tym bardziej, że w lidze ciągle padają niespodziewane wyniki, co pokazuje, że można ograć faworyta. W tej kolejce choćby Stal Mielec pokonała w Warszawie Legię Warszawa.
CZYTAJ TEŻ: Dobry mecz Widzewa i remis z mistrzem Polski
Widzew szybko objął prowadzenie w Częstochowie. Cieszy fakt, że to drugi kolejny gol po bardzo dobrym rozegraniu stałego fragmentu gry. To pokazuje, jak ważny to element gry. Ważny szczególnie, gdy masz kadrowe braki i grać nie mogą piłkarze, którzy jednym zagraniem mogą albo strzelić gola, albo umożliwić to koledze. Mowa o Bartłomieju Pawłowskim i Sebastianie Kerku.
Cieszy naprawdę dobra gra w obronie Widzewa. Gol, jaki zdobył Raków, która ostatecznie dał częstochowianom remis, padł po zamieszaniu przed bramką łodzian. Dużo w tym było przypadku. Pewnie można kogoś winić (Fran Alvarez? Mato Milos?), ale takie rzeczy po prostu się zdarzają, to część gry.
Bardzo dobrze w Częstochowie wypadł Mateusz Żyro, który chyba na dobre się odbudował. I nie chodzi tylko o gola, jakie zdobył środkowy obrońca Widzewa, ale przede wszystkim o jego grę w defensywie – twardą i skuteczną. Tak samo grał Juan Ibiza, który niestety już przed przerwą musiał opuścić boisko. Oby jego uraz nie był bardzo poważny, bo to chyba najlepszy obrońca Widzewa w tym sezonie. W Częstochowie Hiszpana zastąpił Luis da Silva. O występ Portugalczyka mieliśmy prawo się obawiać, bo w tym sezonie odstawiał już różne numery, z dwoma czerwonymi kartkami na czele. Silva nie zawiódł.
Niestety w Częstochowie za słaba była siła ofensywna Widzewa. Bez tego trudno marzyć o zwycięstwie. Szczególnie w drugiej połowie łodzianie dali się zepchnąć do obrony. Bezradny był Imad Rondić, nie powiodła się też próba z dwoma napastnikami po wejściu Jordiego Sancheza. Problem był jednak w drugiej linii, gdzie brakowało piłkarzy kreatywnych. Fran Alvarez jest po urazie i kilku tygodniach przerwy i było to widać w jego grze.
Na pewno nie można mieć pretensji o podejście widzewiaków do meczu, wybiegali ten punkt, nie poddali się. Zabrakło po prostu lepszej gry w piłkę, bo brakowało piłkarzy nietuzinkowych. Był pomysł, ale brakło wykonawców. A jeśli grasz z mistrzem Polski, to jest to niestety za mało, by wygrać.
Ale jeśli nie możesz wygrać, to zremisuj i ta sztuka się Widzewowi udała. Remis z Rakowem to więc sukces. Ten punkt na pewno się przyda, bo ile zespołów przywozi punkty z Częstochowy.