– Jakąś kwotę mam przeznaczoną, ale zobaczymy, jak to będzie wyglądało, jaki progres zrobimy. Jeżeli wydamy mniej, to lepiej. A jeżeli wydamy więcej? No to wydamy – mów nowy szef Widzewa pytany o letnie transfery.
Nowy właściciel Widzewa udzielił wywiadu Radosławowi Majdanowi i Łukaszowi Olkowiczowi z Przeglądu Sportowego Onet. Opowiedział oczywiście o tym, jak wyglądało przejęcie władzy w klubie. Dobrzycki po raz kolejny podkreślił, że jest z nim związany emocjonalnie. – Pierwszy mecz Widzewa oglądałem jako siedmiolatek w 1982 r. i od tego momentu mu kibicowałem, niezależnie od tego, gdzie był. Sprawdzałem drugą, trzecią, czwartą ligę – przyznał.
Wspomniał m.in. o tym, że zaskoczyło go popularność klubu, siła – pozytywna siła – widzewskiej społeczności, która chce pomagać. Zapytany o to, który dział wymagał najpilniej wzmocnień, wskazał na pion sportowy.
– Na pewno do niedawna dział sportowy był do poprawy. Istniało tam sporo konfliktów, co było widać gołym okiem. Wszyscy w Polsce to widzieli. Mam nadzieję, że w Widzewie też. To się naprawia. To proces, który w ostatnich tygodniach szybko ulega poprawie – stwierdził Dobrzycki.
Wspomniał o nowym dyrektorze sportowym Mindaugasie Nikoliciusie. – Jest decyzyjność, odpowiedzialność. Mamy kogoś odpowiedzialnego za sport, widać, że nie boi się podejmować decyzji.
Dziennikarze zapytali też szefa Widzewa, ile latem wyda na klub, by wzmocnić zespół. – Jakąś mam przeznaczoną, ale zobaczymy, jak to będzie wyglądało, jaki progres zrobimy. Jeżeli wydamy mniej, to lepiej. A jeżeli wydamy więcej? No to wydamy – stwierdził.
A zapytany, czy Widzew będzie szukał w Polsce, czy zagranicą, powiedział, że polski paszport to element pozytywny. – Ten sam język, miejsce, przywiązanie do kraju. Jest wiele plusów. Polska liga jest plusem, bo zapewnia znajomość lokalnych realiów. Ale przede wszystkim będzie się liczyć jakość piłkarska – wyjaśnił, później dodając, że klub nie będzie póki co płacił 1,5 mln euro za piłkarza.
– To nie miałoby sensu, jeżeli chodzi o jednego zawodnika. Oczywiście nie jestem dyrektorem sportowym, nie chcę ingerować, ale moja logika mówi, że to nie ma sensu – powiedział.
Pytano go też o konkretne nazwiska, ale Dobrzycki nie chciał wchodzić w kompetencji dyrektora sportowego. Pytany o Ivana Periisicia i Ivana Rakticia odpowiedział, że “raczej nie”.
Padły też kwestie warunków treningowych, ośrodka w Bukowcu i powiększenia stadionu. Te pierwsze mają się poprawić, jak szybko się da, a budowa ośrodka ruszyć w sierpniu.
Co do stadionu, to… – To jest oczywiście stadion miejski, więc sprawa wymaga rozmów z miastem, przedstawiania biznesplanów. I rzeczywiście to jest duża inwestycja. To nie jest oczywiście priorytet na dziś, jutro, mamy większe, ale to jest element, który będzie u nas cały czas na stole – powiedział Dobrzycki.