Analizujemy z projektantami rozmaite warianty, szacujemy koszty. Jeśli zdołamy rozpocząć rekonstrukcję, to jestem gotowy na zamykanie trybun – mówi o rozbudowie stadionu Widzewa Robert Dobrzycki.
Wywiad z Robertem Dobrzyckim dla “Gazety Wyborczej” przeprowadził Rafał Stec. Dziennikarz zapytał m.in. nowego właściciela Widzewa, dlaczego akurat ten klub, bo przecież do Dobrzyckiego stała kolejka chętnych. Szef formy Panattoni stwierdził, że w grę wchodził tylko Widzew. – Zakochałem się, jak wielu ludzi, w latach 80., gdy Widzew podbijał europejskie puchary, miał bohaterów mundialu – Bońka, Smolarka, Młynarczyka etc. Zaczęło się w 1982 roku, w wieku siedmiu lat. W dzieciństwie oglądałem mecze w telewizji, jako nastolatek zacząłem wsiadać w pociąg i jeździć do Łodzi. W trakcie studiów w Warszawie widziałem z trybun słynne batalie z Legią, gdy Widzew wygrywał na wyjeździe 2:1 i 3:2, zdobywając w 1996 i 1997 roku mistrzostwo kraju – wyjaśnił Dobrzycki, który zdradził, że podczas legendarnego zwycięstwa 3:2 siedział na stadionie między kibicami Legii. – Nie na Żylecie, tylko na trybunie krytej. Największe przeżycie. Te emocje nigdy nie umarły, choć potem miałem przerwę, nie jeździłem na mecze. Gdy Widzew osunął się w potężny kryzys, śledziłem jego losy w niższych ligach z oddali. Wróciłem kilka lat temu, a po wejściu w sponsoring wykupiłem lożę. Ilekroć jestem w Polsce, jeżdżę na stadion, jestem na większości meczów – przyznał.
W dalszej części rozmowy Dobrzycki zapewnił, że nie ma planów zarabiania na klubie. Pytany, czy za 10 lat nadal będzie jego właścicielem, stwierdził: – Tak, na 100 procent. Za 15 lat też. I mam nadzieję, że za 20.
Szef Widzewa zaprzeczył stwierdzeniu, że podwoi budżet klubu. – Tego nigdy nie powiedziałem. Na pewno latem przeznaczymy 4 mln euro na transfery, podniesiemy też budżet płacowy – powiedział.
Podjęto też temat rozbudowy stadionu Widzewa. Rafał Stec czy Dobrzycki czegoś oczekuje od miasta w zamian za inwestycję w futbol? Może terenów pod magazyny? – Niczego nie chcę, wszystko mam, zresztą my budujemy zazwyczaj pod miastem. Liczę natomiast na współpracę w sprawie stadionu, który jest obiektem komunalnym. Mieści 18 tys. widzów, chciałbym rozbudować go do pojemności 30 tys. Jeśli na wyjazdowy mecz do Chorzowa jedzie 20 tys. kibiców Widzewa, to to świadczy o ogromnym zapotrzebowaniu – odpowiedział.
I dodał: – Analizujemy z projektantami rozmaite warianty, szacujemy koszty. Jeśli zdołamy rozpocząć rekonstrukcję, to jestem gotowy na zamykanie trybun – częściowe, nie wszystkich na raz. Zdaję sobie sprawę, że miasto ma inne priorytety, ale będę negocjował. Przedstawiał argumenty miękkie, czyli wzrost rozpoznawalności Łodzi wraz z oczekiwanym postępem sportowym drużyny, oraz twarde, ekonomiczne. Większy obiekt oznacza wyższe przychody, więc można poszukać formuły satysfakcjonującej dla obu stron.
Cały wywiad można przeczytać tutaj.