W tym okienku prawdopodobnie przekroczymy budżet transferowy, ale zrobimy to z przyjemnością – mówi Robert Dobrzycki, właściciel Widzewa.
Szef klubu udzielił kolejnego wywiadu, tym razem portalowi Sport.pl. Przyznał w nim m.in., że bardzo wzruszył się podczas prezentacji drużyny przed sezonem.
– Zazwyczaj, gdy wchodzę na scenę, są to przemowy bądź prezentacje biznesowe. Wtedy publiczność reaguje spokojnie. Myślałem, że tym razem będzie podobnie, ale zanim coś powiedziałem, wszyscy zaczęli skandować moje imię i nazwisko. Byłem zaskoczony taką reakcją, wzruszyłem się. Zawsze podchodziłem do Widzewa emocjonalnie, ale tym razem poczułem to na własnej skórze. Poczułem, że jestem odpowiedzialny za coś więcej niż klub. To jest odpowiedzialność za społeczność, za kibiców i za ich marzenia. Czegoś takiego nigdy nie czułem – powiedział, a zapytany, czy pojawił się łzy, odpowiedział: – Trochę. Próbuję nie płakać. Mam nadzieję, że nie było widać.
Dobrzycki przyznał po raz kolejny, że jako dziecko kibicował Widzewowi. – Jak miałem 7, 8 a może 9 lat, to biegałem po boisku, a mama z okna wołała: Boniek, wracaj do domu na obiad. Ostatnio spotkałem się z panem Zbyszkiem i opowiedziałem mu tę historię – mówi.
Rozmowa przeszła oczywiście na rewolucję kadrową w Widzewie i transfery. Szef klubu stwierdził, że jest zwolennikiem maksymalnej rewolucji.
– W tym okienku prawdopodobnie przekroczymy budżet transferowy, ale zrobimy to z przyjemnością. Ktoś powie, że nie umiemy planować, ale nie w tym rzecz. Gdy zaczyna się okienko, to nie wiemy do końca, co się wydarzy. Dla nas zakup zawodnika jest inwestycją. W jego wartość na boisku i ewentualnie wartość transferową w przyszłości. To nie są pieniądze wyrzucone, tylko zainwestowane – powiedział.
Dziennikarz Krzysztof Smajek zapytał też o trenera Żeljko Sopicia. – Trener Sopić dostał praktycznie taki skład, jaki chciał. W dalszym ciągu szukamy napastnika i środkowego obrońcy, ale chcemy przeprowadzić te transfery jeszcze w tym okienku. Jeśli ich dokonamy, to trener będzie miał jakość sportową, której oczekiwał. Efekty jego pracy będziemy widzieć po wynikach – mówi Dobrzycki, a zapytany, czy będzie miał cierpliwość do trenerów, powtórzył, że interesują go wyniki. Dodał, że jest cierpliwym człowiekiem, ale musi widzieć, że wyniki wyglądają dobrze.
– Jesteśmy świadomi, że na początku sezonu może być różnie, bo w bardzo krótkim czasie zbudowaliśmy praktycznie nowy zespół. Jeżeli trener dostaje to, czego chciał, to mam nadzieję, że będzie widać progres. Jeżeli będzie progres, to będzie cierpliwość. Ale jeżeli będzie to szło w złym kierunku, to cierpliwość będzie mniejsza. W Widzewie za wynik sportowy odpowiada dyrektor sportowy i to on wybiera trenera. Chcę, żeby tak pozostało – stwierdził.
Cały wywiad dostępny jest tutaj.