W ramach podsumowań roku nie będę oceniał transferów ŁKS i Widzewa, ani ich dokonań. Dlaczego? Bo wolę chwalić niż krytykować, a powodów do komplementowania jest niewiele.
W przypadku klubu z al. Unii chlubą jest to awans do ekstraklasy. Pamiętam, co było później, ale kilka innych drużyn z obecnej pierwszej ligi chciałaby być na miejscu ŁKS. Kolejny raz potwierdziło się, że kto nie ma miedzi… Owszem, Puszcza Niepołomice ma zapewne mniejszy budżet, wynajmuje stadion, nie może liczyć na wsparcie kibiców, ale jest bliżej utrzymania. Ale w Niepołomicach presja nie nieporównywalna do łódzkiej, dlatego gra się dużo łatwiej. Puszcza może, ŁKS musi, co wyraźnie było widać w rundzie jesiennej.
Widzew po awansie w ekstraklasie pozostał, ale 2023 rok stracił. Po 19. kolejkach poprzedniego sezonu ówczesny beniaminek miał 31 punktów, zajmował czwarte miejsce w tabeli, a od strefy spadkowej dzieliło go 14 punktów. Dziś ma o dziewięć punktów mniej i tylko cztery więcej od Korony Kielce, potencjalnego pierwszego spadkowicza.
A przecież klub jest zamożniejszy. Niedawno Widzew poinformował, że zakończył rok z zyskiem w wysokości 3 mln zł. Znakomicie, powiedzą ekonomiści, bo w piłce nożnej, nie tylko polskiej, to wydarzenie niezwykłe i wyjątkowe. Przyznam jednak, że wolałbym, żeby zamiast tych pieniędzy po boisku biegało trzech bardzo dobrych zawodników (jakość kosztuje!), a wiosną kibice – jak Bogusław Kukuć, największy optymista spośród znanych mi fanów – liczyli, ile punktów brakuje do miejsca zapewniającego grę w europejskich pucharach, a nie, jak ratować się przed degradacją.
Ciekawy jestem skąd taka radykalna przemiana, bo przecież rok temu były ówczesny prezes twierdził w wywiadach, że z trudem wiążącego koniec z końcem klubu nie stać na transfery. Dlatego jedynym nowym w zimowym oknie był Andrejs Ciganiks, którego po roku wzmocnieniem trudno nazwać. Nawiasem mówiąc, w tym wywiadzie była też mowa o zazdrości wobec ŁKS, do którego właśnie wchodził amerykański milioner…
Wracając jednak do podsumowania, to bezapelacyjnymi zwycięzcami są kibice Widzewa, niezmiennie wypełniający stadion, mimo że wyniki ich nie przyciągają. Wiosną pobity został klubowy rekord kolejnych porażek na własnym boisku, ale nie miało to żadnego wpływu na frekwencję, przekładającą się na sytuację finansową. Widzewscy fani potwierdzają, że na pewno nie są tylko kibicami sukcesu, bo w 2023 roku sukcesy były rzadkie i raczej niewielkie.
To już nie wrażenie, ale pewność, że Widzew nie wykorzystuje swojego potencjału. Od klubów, które są za nim w tabeli jest bogatszy, podobnie jak od kilku, które go wyprzedzają, jak np. Jagiellonii Białystok, której szefowie nie ukrywają problemów. W sporcie drużynowym potrzeba jednak trochę szaleństwa, bo kto nie ryzykuje, szampana nie pije.
ŁKS boleśnie zderzył się z ekstraklasą, nie wyciągając wniosków z poprzedniego w niej pobytu. Koncepcja, że ilość przejdzie w jakość się nie sprawdziła, więc pozostaje liczyć na cud. A jeśli nic nadzwyczajnego się nie zdarzy, bo strata do bezpiecznego miejsca jest bardzo duża, pozostaje budowa zespołu na przyszłość, by pierwszoligowa karencja była najkrótsza z możliwych.
Na zakończenie życzę wszystkim kibicom, by w 2024 roku mogli emocjonować się prawdziwymi sukcesami, a nie pojedynczymi zwycięstwami!