Zimą Widzew przeprowadził tylko jeden transfer. Do klubu dołączył Andrejs Ciganiks. Dlaczego to do tej pory jedyny ruch na rynku transferowym oraz czy Widzew latem planuje solidniejsze wzmocnienia? Odpowiedzi na te pytania w kolejnej ROZMOWIE TYGODNIA udzielił Tomasz Wichniarek, dyrektor sportowy Widzewa.
Bartosz Jankowski: Czy to obecne zimowe okienko transferowe jest najtrudniejsze z tych, które przepracował pan w Widzewie?
Tomasz Wichniarek (Widzew Łódź): Czy najtrudniejsze? Tego nie wiem. Jest specyficzne, ponieważ przeprowadziliśmy zdecydowanie mniej transferów niż do tej pory. Zespół się ustabilizował i robimy już teraz transfery z innymi założeniami. Jest ono o tyle trudne, że dwaj zawodnicy, którzy byli dla nas priorytetem na jedną pozycję, ostatecznie nam uciekli. Byliśmy naprawdę bardzo blisko w obu przypadkach i wydawało nam się, że wszystko jest dogadane. Okienko jednak wciąż się nie zamknęło. Myślimy o jeszcze jednym transferze, ale on będzie zależał od tego, jak będzie wyglądał zespół. Na dziś drużyna funkcjonuje nieźle, co daje nam spokój w podejmowaniu decyzji.
To pytanie wzięło się właśnie z niewielkiej liczby przeprowadzonych transferów. Do drużyny dołączył tylko Andrejs Ciganiks, natomiast Ramirez i Cermak ostatecznie do Widzewa nie trafili. Odnosiłem wrażenie, że do tej pory byliście wręcz zabójczo skuteczni na rynku transferowym. Tej zimy jest inaczej. Czy to sprawia, że obecne okienko uznacie za nie do końca udane?
Naszym celem na obecne okienko były dwa transfery. Jeden udało się zrealizować. Ciganiks był jednym z naszych dwóch pierwszych wyborów, dlatego jego pozyskanie trzeba uznać za sukces. Faktycznie z drugim transferem jeszcze nam się nie udało, ale proszę zwrócić uwagę na to, że zespół spisuje się na razie naprawdę bardzo dobrze, nadal nie przegrywa, a ostatnie mecze wlały w moje serce jeszcze więcej optymizmu. Nie będę ukrywał, że miałem wątpliwości dotyczące tego, jak będziemy wyglądać wiosną, bo już nie jesteśmy nowym zespołem dla przeciwników. Tymczasem pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony we wszystkich spotkaniach w tym roku. Trzeba też pamiętać o tym, że kolejny zawodnik spowoduje, że kogoś z obecnej drużyny musielibyśmy skreślić. A w naszej kadrze wciąż są piłkarze, których chcemy wprowadzać do drużyny i dawać im więcej szans.
Z drugiej strony, skoro chcecie podnosić jakość zespołu, to jakichś roszad w kadrze będzie trzeba dokonać. Czy to prawda, że obecnie finanse są największą przeszkodą, by w Widzewie grali lepsi piłkarze?
Finanse na pewno są jednym z głównych czynników. My nadal jesteśmy beniaminkiem, o czym trzeba pamiętać. Nasze finanse są stabilne, ale też nie są olbrzymie. Nie ma więc możliwości, byśmy wzięli jednego czy dwóch zawodników, którzy zarabialiby 30 czy 40 procent więcej niż to, co przyjęliśmy. Nie chcemy niepotrzebnie ryzykować zachwianiem płynności finansowej. To oczywiście jedna kwestia. Druga, to patrzenie o krok dalej, czyli na okienko letnie. To latem będzie więcej zmian, w grze będą inni piłkarze. Dlatego nie chcemy zrobić tak, że teraz ściągniemy do nas zawodnika czwartego czy piątego wyboru, a później będziemy tego żałować, bo latem nie będziemy na tę pozycję mogli ściągnąć lepszego piłkarza.
CZYTAJ TAKŻE >>> Legia spragniona Widzewa. Stadion wyprzedany. „Witamy w piekle”
Do kiedy Widzew musi podjąć decyzję w sprawie przyszłości Łukasza Zjawińskiego?
Mamy jeszcze kilka tygodni i chcemy je wykorzystać. Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe.
Temat młodzieżowców w Widzewie jest bardzo ciekawy. Macie już na oku zastępstwo za Ernesta Terpiłowskiego?
Cały czas penetrujemy rynek pod tym kątem. Mamy listę młodzieżowców, z pierwszymi z nich podjęliśmy już rozmowy.
To zawodnicy z ekstraklasy i I ligi?
Tak i do tego rozmawiamy też z młodymi Polakami, którzy obecnie występują za granicą. Mamy na to strategię, ale w obecnej chwili kluczowa będzie możliwość wprowadzenia tych chłopaków do zespołu. Z biegiem czasu będziemy chcieli ich wprowadzać coraz więcej, ale uznaliśmy, że w pierwszym sezonie po awansie będzie to trudne i dlatego nie poszliśmy w ten temat jakoś mocniej. Problematyczne jest też to, że PZPN ciągle zmienia przepisy dotyczące występów młodzieżowców, co moim zdaniem jest trochę mało profesjonalne. Wciąż nie ma jasnej deklaracji, jak ta kwestia będzie wyglądała w kolejnym sezonie. Osobiście uważam, że promocja młodych piłkarzy powinna mieć miejsce, ale nie może być tak, że ktoś, kto ma więcej pieniędzy, może ten temat odpuścić i zapłacić karę. To nie jest w porządku, to nie są równe szanse dla wszystkich.
W kadrze Widzewa są piłkarze, którzy mogliby rozwiązać problem z młodzieżowcem. Mam na myśli chociażby Filipa Zawadzkiego, któremu jednak za kilka miesięcy kończy się kontrakt.
Uważam, że Filip powinien u nas zostać, ale musi zacząć grać więcej w poważniejszej piłce niż nasz drugi zespół. Czekają nas rozmowy z Filipem i jego agentem, bo my mamy na niego pewien pomysł, ale tę ścieżkę musimy wspólnie nakreślić.
Czy ten pomysł to przedłużenie kontraktu i wypożyczenie?
Jest to jedna z opcji, ale nie jedyna.
Kilku innym piłkarzom Widzewa też kończą się kontrakty.
W tym temacie mogę zdradzić tyle, że u Bartka Pawłowskiego jest opcja przedłużenia kontraktu, natomiast z Martinem Kreuzrieglerem negocjujemy nową umowę, bo chcemy, by u nas został.
A co z zawodnikami, którzy obecnie przebywają na wypożyczeniach? Wiążecie z nimi jakieś nadzieje na przyszłość?
Oni są pod ciągłą obserwacją działu skautingu. Jesteśmy z tymi piłkarzami w ciągłym kontakcie. Jest jeszcze za wcześnie na jakieś deklaracje w tym temacie.
Termalica też jeszcze nie zadeklarowała czy zdecyduje się na wykupienie Kacpra Karaska?
Jeszcze nie dostaliśmy od nich informacji.
Jak wygląda sytuacja Patryka Lipskiego?
Jakieś zapytania o Patryka były, ale nie podjął on decyzji o odejściu. Okienko jest cały czas otwarte i zobaczymy, co przyniesie czas. Jeśli jednak Patryk miałby u nas zostać, to nie będzie to dla klubu problemem. Po prostu będzie z zespołem. Jednocześnie nie jest tak, że w ogóle odrzucamy możliwość rozwiązania kontraktu. Poczekamy na rozwój sytuacji jeszcze kilka dni.
W ostatnich latach w Widzewie przeważały transfery bezgotówkowe, a jak już płaciliście za piłkarza, to niewiele. Czy to się zmieni i czy latem planujecie dysponować budżetem transferowym?
Budżet na przyszły sezon dopiero powstaje i osobiście chciałbym, by budżet transferowy był w nim zawarty. Docelowo jestem nawet za tym, by powstał nawet niewielki budżet przeznaczony tylko dla młodych zawodników, których byśmy kontraktowali. Myślę o 2-3 młodych piłkarzach z poziomu pierwszej i drugiej ligi w skali sezonu.
Jaki budżet transferowy na letnie okienko by pana satysfakcjonował?
Trudno powiedzieć, bo to zależy od wielu zmiennych. Dzisiaj rzeczywistość wygląda tak, że rozmowy o zawodnikach, którzy wyróżniają się w ligach słabszych niż nasza ekstraklasa, zaczynają się od 300 tysięcy euro. I to jest minimum, które te kluby żądają za swoich piłkarzy. Zawsze do tego dochodzi kwestia premii za podpis oraz wynagrodzenia dla piłkarza.
Czy Dani Ramirez latem trafi Widzewa?
Taka sytuacja może mieć miejsce. Jesteśmy z nim w kontakcie.
A czy w tym okienku możemy spodziewać się jeszcze jakiegoś „złotego strzału”?
Nie nazwałbym tego „złotym strzałem”, bo w Widzewie podejmujemy przemyślane i pragmatyczne decyzje, więc w grę wchodzą tylko piłkarze, których obserwujemy od jakiegoś czasu. Na dziś nie odpowiem jednoznacznie na to pytanie, bo liczbowo jesteśmy zabezpieczeni, a do tego nie działamy pod presją wyniku. Jeśli jednak pojawiłaby się taka potrzeba, to jesteśmy na nią przygotowani.
Jak się panu pracuje w Widzewie?
Mam umowę do czerwca 2024 roku i zamierzam wypełnić kontrakt. W Łodzi i w samym Widzewie czuję się świetnie. To jeden z największych klubów w Polsce o gigantycznym potencjale. Dzięki temu możemy tutaj robić naprawdę wielkie rzeczy.
Gdyby dostał pan gwarancję spełnienia jednego życzenia zawodowego od prezesa Dróżdża, to o co by poprosił?
Chciałbym, by strategia, która zostanie tu przez nas ułożona, była konsekwentnie realizowana. To będzie wymagało cierpliwości i to nie przez rok, a nawet przez pięć lat. Jeżeli prezes by mi powiedział, że tak się stanie, to spełniłoby się moje zawodowe marzenie związane z Widzewem.
Na czym ta strategia miałaby polegać?
Jest ona oparta na stabilizacji. Moim zdaniem najważniejsze jest to, by, mając plan na wprowadzanie młodych piłkarzy, to czasami, nawet kosztem wyniku, należy go realizować. Wiem, że to może być trudne do zaakceptowania, szczególnie dla kibiców. Czasami jednak trzeba zrobić pół kroku do tyłu, by zrobić dwa do przodu. Zdaję sobie sprawę, że to problem polskiej piłki, bo często boimy się o to, że to tąpnięcie i kilka słabszych meczów będzie nas za dużo kosztowało. To dlatego potrzeba cierpliwości, a to z kolei powód, dla którego takie wieloletnie strategie to w piłce nożnej rzadkość.
CZYTAJ TAKŻE >>> ROZMOWA TYGODNIA. Michał Rydz, wiceprezes Widzewa: „Musimy zacząć zarabiać na wyniku i transferach”
Rozmowa TygodniaRozmowa Tygodnia ŁSTomasz WichniarekWidzew Łódźwywiad