Dopiero pół roku pracuje pan w ŁKS-ie jako dyrektor sportowy a zespół zmienił się nie do poznania. Chyba lepiej nie dało się zacząć?
Janusz Dziedzic: Jestem bardzo zadowolony, biorąc pod uwagę sytuację, w której obejmowałem zespół. Nie mieliśmy wielkich możliwości finansowych, a udało się pozyskać wartościowych zawodników, którzy jako zespół grali ładny dla oka i skuteczny futbol. Bardzo zależało mi na tym, aby zbalansować ten zespół. Przebudowa to trudny proces, a wyszło to dosyć płynnie, w czym duża zasługa również sztabu szkoleniowego i trenera Moskala.
Jaki wpływ na to, że drużynie idzie tak dobrze ma boiskowe doświadczenie, które pan i Kazimierz Moskal bez wątpienia posiadają?
– Fakt, iż obaj z trenerem jesteśmy byłymi piłkarzami na pewno bardzo pomaga. Bardzo dobrze się rozumiemy i postrzegamy piłkę w podobny sposób. Jesteśmy praktykami futbolu. Mogę powiedzieć za siebie, że moje doświadczenie pozwala mi łatwiej zrozumieć zawodników, wiem co czują wychodząc na boisko, rozumiem z czym się mierzą, presję, oczekiwania itp. Jestem człowiekiem, który nie zamyka się w gabinecie. Dużo rozmawiam z zawodnikami, starając się im pomóc i wesprzeć, a także przekazać swoją wiedzę z boiska. Nie wnikam w niuanse taktyczne, bo to działka trenerów, ale jeśli ktoś tego potrzebuje, wie, że może do mnie przyjść i porozmawiać. Reasumując – myślę, że to duży handicap pracować na tym stanowisku z takim bagażem doświadczenia.
Pierwszy mecz w sezonie przegraliście. Pojawiły się w panu wtedy jakieś wątpliwości?
– Po przegranym na inaugurację meczu z GKS Katowice wszedłem do szatni do zawodników oraz trenerów i na dużym spokoju przekazałem kilka słów. Były to słowa wsparcia i zapewnienia, że obraliśmy odpowiedni kurs. Byłem z zespołem na obozie i praktycznie na każdym treningu widziałem, jak pracuje sztab i zawodnicy, dlatego byłem przekonany, że będziemy wygrywać, bo ten zespół ma w sobie sporo jakości, żeby liczyć się w pierwszej lidze. Nie ustrzegliśmy się kilku wpadek, ale podsumowując – wiele meczów w tej rundzie zagraliśmy na dobrym poziomie, grając na swoich warunkach i myślę, że przysporzyliśmy naszym fanom sporo fajnych emocji.
Odkąd jest pan w ŁKS-ie rozwinęło się wielu zawodników, których po poprzednich sezonach kibice i eksperci skreślili. Mam na myśli Bartosza Szeligę, Nacho Monsalve czy Stipe Juricia. Co się zmieniło, że teraz stanowią o sile drużyny?
– Nie ukrywam, że bardzo mnie to cieszy. Istotą mojej pracy i pracy trenera jest sprawić, aby każdego zawodnika w klubie podnieść na wyższy poziom i wycisnąć maksimum ich możliwości. Jurić był w piłkarskim niebycie, ale pracował cierpliwie i na koniec rundy dostał szansę i odwdzięczył się ważnymi bramkami. Jeśli dodamy do tego Szeligę, który długo zmagał się z urazami a po powrocie potrafił pomóc zespołowi swoimi występami – grając nawet nieco wyżej – to bardzo cieszą takie przykłady.
Monsalve okazał się szefem dobrze funkcjonującej defensywy i pokazał, że jeśli jest zdrowy, jest wartościowym zawodnikiem. Dankowski bardzo udanie wrócił po ciężkiej kontuzji, a Trąbka w wielu meczach grał na dobrym poziomie, będąc istotnym zawodnikiem w ofensywie. Szansę dostał też Nowacki i trzeba powiedzieć, że umiał z niej skorzystać.
Mamy mieszankę młodości i rutyny, a młodzi mają się od kogo uczyć, bo Pirulo, który jest liderem tej drużyny, daje sporo jakości, a Marciniak czy Dąbrowski pokazują młodszym jak trzymać defensywę.
Jestem sporym optymistą przed następną rundą, widząc co udało nam się zrobić do tej pory, ale przede wszystkim, dlatego że wiem, iż wielu zawodników może grać jeszcze lepiej. Tutyskinas świetnie się prezentował na lewej obronie, a to ciągle młody chłopak i może być jeszcze lepszy, Ochrończuk po trudnym początku kapitalnie zakończył rundę, rządząc w środku pola. Kort miał bardzo dobre momenty, a Balongo, Kelly i Biel mocno pracowali dla zespołu, choć wszyscy są świadomi, że oczekuje się od nich także liczb.
Jeszcze niedawno Bobek i Kowalczyk byli anonimowymi zawodnikami, ale dostrzegliśmy ich potencjał, postawiliśmy na nich i dziś to młodzi zawodnicy, którzy grają nie tylko dlatego, że wprowadzono przepis o młodzieżowcu, a dlatego, że dają tej drużynie jakość i na to zasługują. Siłą tej drużyny byli również ci, którzy grali mniej, ale wchodząc na boisko pomagali i jestem mocno zbudowany ich reakcją na zaistniałą sytuację.
W ŁKS-ie ważnymi postaciami są nastolatkowie Mateusz Kowalczyk i Aleksander Bobek. W rezerwach rosną już ich następcy?
– Jeśli chodzi o młodych zawodników, to trzeba bardzo mądrze ich wprowadzać, ale ja już widzę kilku kolejnych młodych chłopaków, z których ŁKS może mieć w niedalekiej przyszłości dużo radości. Musimy jednak zachować balans w tym wszystkim, bo nieodzowne jest również doświadczenie i piłkarska jakość. W naszej filozofii bardzo ważna jest jednak Akademia ŁKS i chcemy, aby była ona naturalnym dostarczycielem zawodników do pierwszego zespołu. Przykłady Bobka czy Kowalczyka mogą być fajną inspiracją dla młodych chłopaków do tego, aby pracować i marzyć o występach z przeplatanką na piersi.
Co trzeba zrobić, żeby piłkarska wiosna była podobna do jesieni?
– Jesteśmy świadomi tego, że za nami dopiero połowa drogi, więc z chłodną głową patrzymy w przyszłość i na kolejną rundę. Wierzę, że uda się nam obecna kadrę utrzymać, a może nawet kimś wartościowym wzmocnić. To będzie raczej kosmetyka, bo ważne jest, aby nie zepsuć tego, co tak dobrze funkcjonowało w poprzedniej rundzie.
Jednym ze wzmocnień może być Michał Mokrzycki?
– Jeśli chodzi o personalia, to monitorujemy rynek i mamy swoją listę wytypowanych zawodników w odpowiedniej hierarchii. Ale nie chciałbym tutaj mówić o szczegółach, bo jesteśmy w trakcie rozmów.
Zapytam inaczej. Czy szuka pan zastępstwa za kontuzjowanego Mieszka Lorenca?
– Rozmawiałem z trenerem i jesteśmy zgodni, że fajnie byłoby mieć profil zawodnika, będący alternatywą do tego, co mamy w zespole. A jeśli chodzi o Mieszka, to trzymamy mocno kciuki za jego powrót do zdrowia. Do tego potrzeba jednak czasu.
Podziela pan zdanie trenera Moskala, że waszą rolą jest budowanie zawodników i będziecie mieli satysfakcję, jeżeli piłkarz podpisze kontrakt z mocniejszym klubem?
– W optymalnej formule chciałbym, aby młodzi utalentowani zawodnicy, których wychowujemy, stanowili o sile zespołu przez długie lata i byli wizytówką klubu na boisku oraz poza nim. Niestety, wiemy w jakich warunkach funkcjonujemy i jakie mamy możliwości. Będąc w obecnej sytuacji, zdajemy sobie sprawę, że kluby o podobnej pozycji wychowują zawodników, którzy często są łakomym kąskiem dla większych drużyn, ale taka jest naturalna kolej rzeczy. Sztuką jest doprowadzić do sytuacji, kiedy profity z tej pracy pozwalają rozwijać klub i funkcjonować mu na dobrym, stabilnym poziomie. Na ten moment na pewno to dla nas satysfakcja, że nasi młodzi zawodnicy zwracają uwagę innych, lepszych ekip, bo to świadczy o naszej dobrej pracy.
Z tego, co słyszałem, Bobek i Kowalczyk chcą zdać maturę w Łodzi, w Szkole Gortata.
– Bardzo mnie to cieszy. Ja też staram się rozmawiać z nimi na innych płaszczyznach. Oprócz tego, że mamy rozwijać ich sportowo, celem moim i trenerów jest, żeby pomagać tym chłopakom w życiu, wychowywać ich. Dbamy o ich edukację, jesteśmy w stałym kontakcie z dyrektorem Feterem. Kiedy zdarzają się nieprzewidziane sytuacje, jak chociażby kontuzja Mieszka, chcemy nauczyć ich jak radzić sobie w życiu. Wiem z doświadczenia jak w czasach mojej kariery piłkarskiej te płaszczyzny były bagatelizowane. Chcemy rozwijać świadomość młodych piłkarzy, samodzielność, umiejętność funkcjonowania w otaczającym nas świecie. Wielu zawodników, którym nie udało się zagrać na profesjonalnym poziomie, ma problem w późniejszym życiu. Chcemy pomagać młodym piłkarzom w wielu aspektach, które mogą później na nich wpłynąć.
Pożegnaliście już Javiego Moreno. To jedyne pożegnanie, którego kibice mogą spodziewać się tej zimy?
– Na ten moment ciężko coś takiego powiedzieć. Rozmawiamy z zawodnikami, z którymi kończą nam się kontrakty. Jesteśmy na etapie rozmów, negocjacji. Sytuacja każdego zawodnika jest inna, staramy się do każdego podejść indywidualnie. Priorytetem jest zachowanie tej kadry i ewentualnie pojedyncze nazwiska, które będą w stanie podnieść rywalizację.
Czego życzyć panu w nadchodzącym roku? Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to cierpliwość…
– Przede wszystkim spokoju i zdrowia. Cierpliwość też jest wskazana. To dla mnie ważne wartości i tego samego chciałbym życzyć kibicom ŁKS-u.
Z Januszem Dziedzicem rozmawiał Filip Kijewski.